Artykuły

Dawnych wspomnień czar

"Dancing Szczecin" w reż. Adama Opatowicza w kabarecie Czarny KoT Rudy Teatru Polskiego w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Czy ekipie Czarnego Kota Rudego udało się odnaleźć szczecińskiego ducha? Na razie natrafiła na dawnych wspomnień czar.

Scena Teatru Polskiego stała się w piątek pokładem wycieczkowego statku, jakie pływają po szczecińskim porcie. Rejs prowadził kapitan Adam Opatowicz (w galowym mundurze, z bokobrodami). Na pokładzie trwał "Dancing Szczecin". Muzykę stanowiły stare piosenki o Szczecinie (w zbiorowym wykonaniu aktorów kociej sceny), które kiedyś rozbrzmiewały w szczecińskim radiu (punktem wyjścia dla powstania tego spektaklu były archiwalia rozgłośni PR Szczecin). Niepielęgnowane dziś znikły z pamięci miasta - np. "Szczecińska noc" zespołu Portowe Gitary czy "Bar Arlekina" i "Batumi" Filipinek.

Szczecin w tych piosenkach to wyidealizowane pełne radosnego życia portowe miasto, najdroższe jego mieszkańcom. To prastary gród Słowian, który wstaje z ruin dzięki radosnemu trudowi mieszkańców. Miasto nad morzem, nad które szczecinianie mkną czerwonym tramwajem. Miasto pięknych dziewcząt, w których kochają się wychodzący na przepustki żołnierze i marynarze. Kolorytu wspomnień dodawały przedstawieniu fragmenty propagandowych kronik filmowych, np. o zbieraniu stonki czy milionowym kliencie w izbie wytrzeźwień.

A wszystko przeplatały zagajenia dwóch pokładowych kaowców rejsu Andrzeja Poniedzielskiego i Artura Andrusa. Ten ostatni odkrywał Szczecin jako miasto przygraniczne, którego mieszkańcy szukają szczęścia także po tamtej stronie.

- Państwo możecie wyglądać przez okno i śpiewać: "A ja mam dziewczynę po niemieckiej stronie. Gdybym miał łódeczkę popłynąłbym ja do niej. Stoi tam na brzegu Gerda moja śliczna, trochę ją zasłania polska straż graniczna (...) A ja mam dziewczynę po niemieckiej stronie, lecz już parę roków nie chodzę ja do niej. Jakoś się ta miłość coraz nam pogarsza. Wódka coraz tańsza, ona coraz starsza" - wierszował Andrus.

Andrzej Poniedzielski przesunął Szczecin poza granice. - Jan Banucha, tutejszy scenograf, opowiadał mi kiedyś, że jak wstawić podstawę cyrkla w środek Polski i zatoczyć nim koło, to Szczecin zawsze będzie poza linią - mówi Andrzej Poniedzielski. - Za to Szczecin jest pierwszym miastem, które widzi, co tu się dzieje z boku.

"Dancing Szczecin" uzupełniały krótkie występy Mirosława Czyżykiewicza i Stefanii Grodzieńskiej. Programem tym kabaretowa scena Teatru Polskiego uczciła swoje dziewiąte urodziny.

Kolejny rejs z "Dancingiem Szczecin" 3 lutego w Czarnym Kocie Rudym.

***

Opinie widzów

Ewa Ignatowicz

Przyszłam na typową premierę teatralną, a tu jestem mile zaskoczona. Dyrektor Opatowicz zawsze wymyśla coś nowego. To spektakl rozrywkowy, sentymentalny, jakich teatry w Szczecinie nie robią. Z ogromnym rozrzewnieniem wysłuchałam przebojów Filipinek, które chodziły do tego samego technikum handlowego co ja. Mam do nich duży sentyment. Poza tym to są naprawdę bardzo urocze piosenki.

Maria Balsewicz

Świetny spektakl. Czarny Kot Rudy jest świetny. Podobała mi się cała struktura tego spektaklu. Wspomnienia. Ludziom w naszym wieku, którzy są związani z regionem, daje sentymentalne wzruszenia. Podobało mi się bardzo.

Krzysztof Niziołek

Jestem rozczarowany. Spodziewałem się, że z okazji 60 lat polskiego Szczecina i szczecińskiego radia można wyszukać wiele szczecińskich akcentów. Tymczasem zobaczyłem i usłyszałem nierówny spektakl z kilkoma drobniutkimi szczecińskimi akcentami.

Chwilami miałem wrażenie, że twórcy przedstawienia, nie wiedząc, co by tu jeszcze do niego włączyć, stworzyli miszmasz. Np. nie mogę zrozumieć, co do historii Szczecina wnosił występ pana Czyżykiewicza. Być może w przeciwieństwie do osób starszych ode mnie, które jak widzę bawiły się znakomicie, ze względu na swój młody wiek nie jestem w stanie docenić tego widowiska.

**

Mówi Adam Opatowicz

Jesteśmy w drodze

Ewa Podgajna: Skąd zaczerpnął Pan materiały do tego spektaklu?

Adam Opatowicz: Najpierw był pomysł wieczoru sentymentalno-kabaretowego o Polskim Radiu Szczecin, z okazji jego 60-lecia. W trakcie pracy zrodziło się jednak przedstawienie, które stało się szerszą opowieścią o Szczecinie.

Zaowocowało wieczorem, który, mam nadzieję, na długie lata pozostanie w naszym kabarecie i będzie ciągle uzupełniany o nowe odnalezione rzeczy. Jesteśmy zaskoczeni, że tak dużo jest fajnych piosenek o Szczecinie. Wykorzystaliśmy może jedną czwartą. Niestety nie wszystkie włączone zostały do programu. Musimy je posegregować, znaleźć na to jakiś pomysł.

Następny wieczór będzie wyglądał inaczej niż poprzedni. Cały czas mam nadzieję, że powolutku dopłyniemy do tego portu.

Czy znaleźli państwo ducha Szczecina?

- Myślę, że dopiero jesteśmy na tej drodze, że będziemy go poszukiwać i że więcej jest jeszcze przed nami.

Czym jest dla Pana "szczecińskość"

- To jest jak w tej układance z puzzlami: masa drobiazgów, które składają się potem na jedną całość. Myślę, że przede wszystkim każdy to kojarzy z zamieszkiwaniem albo jakimiś pięknie przeżytymi chwilami. Ale też z ważną pracą twórczą. Na pewno z miłością, z jakimiś przyjaźniami. No i w jakimś sensie związkiem z przyrodą, która to miejsce upiększa. Również to, że gdzieś tam w sercu człowiek odczuwa jakiś stan cierpienia, bólu wewnętrznego, że to wszystko nie zmierza w takim kierunku, jakbyśmy chcieli, marzyli o tym miejscu, ale jeżeli to sobie uświadamiamy, to świadczy o ogromnym naszym związku z tym miejscem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji