Pamflet przeciwko Marii Dąbrowskiej?
W POLSKIEJ, hierarchii literackiej wieku XX Maria Dąbrowska zajmuje miejsce bardzo wysokie. Jeśli o mój gust osobisty idzie, byłbym w ocenie bardziej sceptyczny. Bez porównania wybitniejszą wydaje mi się Zofia Nałkowska czy Zofia Kossak. Przypuszczam, że przyszłość, jak to bardzo często się dzieje, przewartościuje niejedno. I gdybyśmy się jakimś cudem znaleźć mogli w Polsce roku 2071, niejedno by nas w tej dziedzinie zaskoczyło. Tak czy owak wszakże, jedno pewne. Dąbrowska to już klasyka.
Szacowna, znana i uznana. Należąca do lektur szkolnych. Fakt ten pociąga za sobą szereg konsekwencji. Na jedną z nich zwrócę uwagę.
KONSEKWENCJE TEATRALIZACYJNE
Chcecie przerabiać tę arcyepicką prozę na język dramaturgii, chcecie z powieści robić teatr? Róbcie. Ale w takim wypadku trzeba zdecydować się na jedną z dwóch rzeczy. Albo dążenie do maksymalnej wierności - albo zupełnie konsekwentne potraktowanie tego dzieła klasycznego jako pretekstu do własnych "wariacji na temat". Mieliśmy już w Teatrze TV przypadek próby dramaturgicznej przeróbki "Nocy i dni". Idący po linii postulatu maksymalnej wierności. Treść, ton, atmosfera powieści możliwie adekwatne przełożone na język teatru.
Można wszakża i inaczej. Operetka "Piękna Helena" Jakuba Offenbacha jest wielkim przedrzeźnianiem Homera. Kpiną z filologicznego kretynizmu, dowcipnym "szarganiem świętości", śmiałym pamfletem przeciwko Napoleonowi III "Małemu" i cesarzowej Eugenii, zarozumiałym generałom i urzędasom Drugiego Cesarstwa, które nie umiało zdobyć się na swoją patetyczną Troję i skończyło się żałośnie pod Sedanem sto jeden lat temu.
No tak, powie ktoś, ale operetki tej nie nazwał nikt "Iliadą". Nie podpisano pod nią Homera; rzecz firmowali scenarzyści Offenbacha.
...Jak powiedziałem na wstępie, nie kocham zbytnio Marii Dąbrowskiej. Niezbyt ładnie jednak było firmować Jej nazwiskiem i nadanym przez Nią tytułem coś, co jest złośliwym przedrzeźnianiem Jej klasycznego już dzieła. Wybaczyłbym jednak i taką nielojalność, jakkolwiek jako prawnik czuję mocno lukę w prawie karnym, lukę, która uniemożliwia Prokuratorowi lub władzom milicyjnym ściganie tego rodzaju czynów, które mają coś niecoś wspólnego z podrabianiem podpisów względnie fałszowaniem pieniędzy.
Wybaczyłbym - pod jednym wszakże warunkiem. Jeśli miałoby to sens.
CZYM BYŁO KALISKIE PRZEDSTAWIENIE?
Nie było - to chyba poza sporem - próbą mniej więcej wiernego przekładu tej prozy na język dramaturgii.
Może zatem "pod pretekstem", "na kanwie" czy "na motywach" utworu Dąbrowskiej stworzono coś w rodzaju antyutworu. Coś takiego, jak "Piękna Helena", operetka Offenbacha, w stosunku do epopei Homera. Gdzie tam!
Spłaszczamy bardzo nasze reakcje. Dawniej aktorów z teatru albo wynoszono na rękach, odprzęgając konie od karety - albo wygwizdywano obrzucając pomidorami lub zgniłymi jajami. Dziś w salach teatralnych publiczność zachowuje się strasznie przyzwoicie. Najwyżej papierkami poszeleści. Za to przed telewizorami reakcje są bardziej spontaniczne. Po prostu mówi się brzydkie słowa i z takowymi na ustach wyłącza się odbiornik. Szkoda tylko, że tamci z Telewizji tego nie widzą i nie słyszą. Ciekaw jestem, jak moje empiryczne spostrzeżenia pokrywają się z rzeczywistością w skali ogólnopolskiej. Otóż w kręgu moich znajomych (a staram się organizować sobie, we właściwej mi miniskali, obraz przeciętnej społecznej recepcji Teatru TV i na ogół moje obserwacje pokrywają się później z wynikami badań naukowych - patrz przypadek z filmem "Doktor Ewa") - otóż, powiadam, w kręgu moich znajomych bardzo oczekiwano tego przedstawienia. Młodzież szkolna. Poloniści. Działacze społeczni i kulturalni. I tak dalej i tak dalej...
Bardzo oczekiwano - i co? Na dziewiętnaście przypadków, które osobiście zbadałem, tylko jeden telewizor włączony był do końca przedstawienia. Był to mój telewizor. Osiemnaście pozostałych zgasło grubo przedtem, przeważnie przed upływem połowy przedstawienia. Nie powtarzam komentarzy, które towarzyszyły tej czynności wyciszania i zaciemniania ekranu.
Czym było kaliskie przedstawienie? Bełkotem. Nic się więcej o tym powiedzieć nie da. Z równym powodzeniem można by zrobić "adaptację" jakiegokolwiek utworu, wybierając z tekstu co piąte czy co dziesiąte słowo, jak leci, i w dowolnych miejscach lokując przecinki, kropki, wykrzykniki i tak dalej.
Nie była to próba wiernego przekazu utworu Dąbrowskiej. Nie była to też próba napisania jakiegoś pamfletu na Dąbrowską, zrobienia czegoś "antyDąbrowskiego". Rzecz ani do oglądania, ani do zrozumienia, ani do odczucia. Wysączać telewizor i nic więcej.
TERRORYZM! "MŁODYCH GNIEWNYCH"
Nowoczesność? Nie dajmy się zwariować. Wszystko to już było. Czy to po raz pierwszy wewnętrzna pustka drapuje się w wielosłowie pretensjonalnych określeń... Czy to po raz pierwszy najdonośniej usiłują przemawiać ci, którzy nie mają nic do powiedzenia... Trochę znajomości historii wystarczy, aby wiedzieć, że zero pomnożone przez Bóg wie jaką pretensjonalność i tak i tak zerem pozostanie. Bo zero nie jest liczbą.
Nowoczesność? Dajemy się zwariować. Ostatecznie jedno telewizyjne przedstawienie, przed połową którego gasła większość znanych mi telewizorów - to nic takiego. Choć warto by się zastanowić przez chwilę, jakim cudem to żenujące przedstawienie zostało wytypowane do Festiwalu. Jest w tym wszystkim jednak coś gorszego.
Wojciech Bogusławski założył w Kaliszu ten teatr. Sto kilkadziesiąt lat temu. Wielka tradycja. Głęboki i ścisły związek jednego z najbardziej kulturalnych miast Polski ze swoją sceną. I co?
Nowoczesność? Z niezwykłym tupetem narzuca się nam rozmaite bełkoty, szantażując nas tym, że jeśli nie okażemy aprobaty lub - niech Bóg uchowa! - pewne rzeczy nazwiemy dosadnie ich właściwym imieniem, to jesteśmy... No, jak tam? Ramole, konserwatyści, wapniaki...
A ludzie - jak to ludzie. Potulnie i lękliwie cichną: a może w tym coś jest, coś tak mądrego i głębokiego, że określić nie sposób.
Miejmy odwagę stwierdzić, że król jest nagi. Bełkot jest tylko bełkotem, kaliskie przedstawienie "Nocy i dni" wielkim niewypałem; oczekiwana godzina spotkania z Marią Dąbrowską stała się godziną wielkiego rozgoryczenia i gniewu.