Współczesność w kostiumie (fragm.)
Dwa najpoważniejsze warszawskie teatry, które programowo interesują się współczesnością, dały w ubiegłym tygodniu dwie premiery właśnie w tym kierunku adresowane. Tylko jedna z tych sztuk została napisana przez pisarza współczesnego. Ale za to ta druga jest o wiele bardziej dzisiejsza, o wiele bardziej aktualna.
Mowa o Teatrze Dramatycznym, który dał polską prapremierę sztuki belgijskiego dramaturga Michela de Gbelderode "Wędrówka Mistrza Kościeja" - oraz o Teatrze Współczesnym, który pokazał "Pamiętnik szubrawca własnoręcznie przez niego napisany" Aleksandra Ostrowskiego, rosyjskiego pisarza z połowy XIX wieku.
Michel de Ghelderode, pisarz zmarły przed trzema laty,należą do tego pokolenia artystów, które położyło fundamenty- więcej wzniosło cały gmach naszej dzisiejszej "nowoczesności". Ten sam gmach, który na swój sposób wznosili i wznoszą swoimi utworami Witkacy, Ionesco, Dürrenmatt i wielu innych... Mimo wszystkich dzielących ich różnic mimo rozmaitych literackich paranteli, mimo różnic wieku - łączy tych ludzi jedno: groteskowe widzenie świata.
Ghelderode zajmuje w tym pokoleniu trochę specyficzną pozycję - zafascynowany flamandzkim średniowieczem i renesansem, malarstwem Pietera Breughla i Hieronima Boscha, umieszczał swe sztuki w pseudo historycznej przeszłości, w a klimacie fantastycznej groteski historycznej. Także "Wędrówka Mistrza Kościeja" dzieje się w krainie zwanej Breughelandją, w nie określonym bliżej, ale już minionym czasie. Jednakże sztuka, nawet poza wymową ogólna, pełna jest aluzji do dzisiejszości, i to aluzji politycznych.
Coś tu jednak zwietrzało: i to chyba nie tylko te aluzje... Sztuka jest znakomicie prowadzona przez reżysera Ludwika René, doskonale, pięknie plastycznie oprawiona przez Jana Kosińskiego, prześmiesznie grana przez Wiesława Gołasa (Mistrz Kościej, czyli Śmierć), Mieczysława Stoora i Wojciecha Pokorę. A jednak owo zamierzone przez autora poddanie nas magii fantastycznego świata sceny, opanowanie wyobraźni widza - nie udaje się w pełni. Owszem, śmiejemy się z dobrych często dowcipów, podobają się nam niektóre pomysły teatralne. Lecz kiedy myślę o tym, co zwietrzało w tej sztuce - i nie tylko w tej sztuce, ale w ogóle w tej epoce - coraz bardziej niepokoi mnie przypuszczenie, że jest to już model twórczości mocno wyeksploatowany, że zdecydowanymi krokami zbliża się kres tego, co przywykliśmy nazywać "nowoczesnością". Prawdziwa nowoczesność zaczyna się gdzieniegdzie zapowiadać. Przyznam się, że na przykład więcej jej znajduję w stuletniej sztuce starego rosyjskiego pisarza Aleksandra Ostrowskiego, niż u Ghelderode'a. Może dlatego, że Ostrowski to jednak lepszy pisarz, i nowoczesne jest po prostu to co rzeczywiście dobre.<<<