Artykuły

Nie do odzobaczenia

"Więcej niż możesz zjeść" wg Doroty Masłowskiej w reż. Marcina Nowaka. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Znamienna uwaga Doroty Masłowskiej, pisarki mającej swój sposób nazywania zjawisk, że "niektóre rzeczy, jak się już zobaczy, to nie da się odzobaczyć", legła u podstaw jej felietonów, oraz ich scenicznej wersji, przygotowanej przez Marcina Nowaka na Dużej Scenie Teatru Nowego.

Autorka, kobieta dwudziestopierwszowiecznego renesansu, obok pisania powieści, sztuk, prezentowania własnych tekstów na estradzie zajęła się też obserwacją popkulturowych znaków współczesności. A że dziś gotowanie, kuchnia i to, co wokół stołu jest pretekstem do globalnych rozważań o wszystkim - ze sprawami wojny i pokoju włącznie - więc torty, kapustę, sałatki i inne wszechobecne "archetypy" biorąc na świadków zanurza się w nasze być albo nie być.

"Więcej niż możesz zjeść" to kram ze spostrzeżeniami z przyjęć, podróży, obowiązkowych "akcji" typu kinderbal ujętymi w felietony, drukowane w "Zwierciadle", a na 125 stronach z rysunkami Macieja Sieńczyka zamieszczone w wydaniu książkowym.

Marcin Nowak, który nieraz pracował nad Masłowską (m.in. tworzył efekty specjalne do filmowej wersji jej "Wojny polsko-ruskiej", wyreżyserował teledysk "Czarna żorżeta" do jej estradowego projektu "Mister D.", efekty wizualne do sztuki "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku") podjął ryzykowną próbę rozpisania felietonów na głosy.

Trzymając się mocno każdego słowa pisarki na obrotowej scenie zmienia sytuacje, w których jej uwagi (m.in. o wydawaniu pieniędzy, nudzie, grze pozorów, udawanym zaangażowaniu) wybrzmiewają głosem tych, którzy potencjalnie mogli być ich autorami. Kolejne postacie wypełniają społeczny pejzaż - od żon szczęśliwych, że podały zapiekankę poczynając.

O ile felietony są określone jako "parakulinarne", to, co powstało na scenie, jest "parateatralne". Realizator (aż nadto) gra charakterystyczną tonacją głosu Masłowskiej, trzyma się (przekonująco) jej estetyki.

To sceniczna żonglerka ułamkami wrażeń i podtekstów. Widowiska trwającego zaledwie 80 minut nie da się oglądać bez spoglądania na zegarek. Są momenty frapujące i gadulstwo, które jest do przełknięcia w małej felietonowej porcji, ale w nadmiarze smaków oraz intencji zwyczajnie nuży. Oprawa plastyczna, efekty, muzyka znacząco wpływają na jakość tego teatralnego eksperymentu, który oczywiście, jeśli się zobaczyło, jest nie do odzobaczenia. Dla fanów Masłowskiej pozycja obowiązkowa (z gwarancją mieszanych uczuć po przedstawieniu).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji