Artykuły

Flupsy z papryką i spermą węgierskich kosmitów. Seniorzy na scenie

"Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej w reż. Michała Pabiana w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Czasem z pasją, czasem z rezerwą, mówią soczystym językiem Masłowskiej, czasem nawet rozśmieszą. A zadanie łatwe nie jest - z tekstem jednej z najgłośniejszych sztuk ostatnich lat "Między nami dobrze jest" - w białostockim Teatrze Dramatycznym mierzą się seniorzy. Jak zagrać np. Młodą Metalową Dziewczynkę, mówić o fizjologii czy slangiem z internetu?

To zadania może proste dla aktorów zawodowych w różnym wieku, choć i im Dorota Masłowska zadania nie ułatwia - obdarzona niebywałym słuchem językowym pisarka wrzuca wszelkie językowe niuanse do swoich tekstów, miesza język ulicy z językiem literackim, serwuje nieobliczalny i jednocześnie pasjonujący miks (co mogli wcześniej już dostrzec ci, którzy tekst przeczytali, bądź obejrzeli znakomity spektakl-film Grzegorza Jarzyny).

Pewna konwencja

Białostoccy seniorzy amatorzy stają więc przed podwójnie, a nawet potrójnie trudnym zadaniem.

Po pierwsze, borykają się z tekstem pełnym absurdalnych na pozór dialogów, językowym dziwolągiem, choć to dziwoląg fantastyczny, bo pokazujący Polskę w groteskowy sposób.

Po drugie - opowiadają o zderzeniu kilku pokoleń, kompletnie się nierozumiejących - i zagrać muszą te pokolenia w miarę wiarygodnie, np. własną wnuczkę.

Po trzecie wreszcie - bez drgnienia powieki muszą mówić tekstem, w którym kpina Masłowskiej dotyka w sumie wszystkiego: własnej fizjologii, wieku, wyglądu, zainteresowań.

Białostocki spektakl to więc ryzykowny eksperyment na wielu poziomach, również inscenizacyjnych, z których jedne się obroniły, inne nie. Ale wieczór z białostockim "Między nami dobrze jest" nie jest wieczorem straconym, jeśli przyjmie się pewną konwencję spektaklu (jako mrugnięcia do widza, zabawy z językiem, wiekiem, amatorską próbą przenicowania wszystkiego i postawienia trochę do góry nogami; cały czas pamiętając jednak, że to gorzko-ironiczna diagnoza naszych czasów).

Naszym seniorom trzeba też przyznać: mają dystans do siebie, jest w nich pasja i niejednokrotnie brawura, której młodsi o połowę mogliby im często pozazdrościć. Tryskają energią i humorem, opanowali trudny tekst naprawdę nieźle (choć niektórzy referują go w sposób drewniany i zbyt szkolny). Ale na scenie, gdy już minie pierwsza trema, nieźle się w sumie bawią. A publiczność w wielu scenach - wraz z nimi, seniorzy i Masłowska bowiem pospołu potrafią rozśmieszyć.

Flupsy z papryką

Rzecz rozgrywa się m.in. w jednym z mieszkań kamienicy, w której obok siebie gnieżdżą się trzy pokolenia kobiet: babcia - Osowiała Staruszka na wózku inwalidzkim, matka - Halina, zafascynowana telewizją i prasą kolorową, i wnuczka - Młoda Metalowa Dziewczynka, kontestująca świat i patrząca na matkę i babkę z ironią i niechęcią. Czasem do mieszkania tych trzech przybywa przyjaciółka Halina, nieustająco przedstawiająca się jako Gruba Świnia, "która nie powinna nachalnie szwendać się w polu widzenia" (zabawna i ironiczna Barbara Siatkowska).

Siedzą, komentują, czytają głupawe horoskopy i porady, wpatrują się w telewizor, w którym leci telenowela, ktoś z kimś przeprowadza pusty wywiad. Przeglądają zdjęcia, docinają sobie, radzą, co zrobić z mielonką (która już opalizuje, ale można ją wrzucić przecież do grzybowej) i leczo ("różne takie flupsy z papryką i spermą węgierskich kosmitów").

Dialogi między paniami to prawdziwe mistrzostwo, tylko na pierwszy rzut oka wydaje się, że są o niczym. W tych gadkach o niczym Masłowska jednak, doprawiając wszystko w swoim stylu - perfekcyjnie przemyca dialogi zasłyszane w polskich domach, w tramwaju, na ulicy. I zderzając je w jednej sztuce opowiada część prawdy o Polsce i Polakach, nierozumiejących się pokoleniach. O tym, że między nami tylko pozornie dobrze jest.

Matka kompletnie nie rozumie córki, babcia - wnuczki, a wnuczka kpi z matki i babci, która zastygła w czasie swojej młodości i za nią tęskni. To wzajemne niezrozumienie i niechęć wynika po części też z różnych języków przypisanych do różnych pokoleń. Ten współczesny tygiel słów wziętych z internetu, podwórka i telewizji, może przy braku dobrej woli, by wniknąć w drugi świat - odgradzać skutecznie murem rzeczywistość choćby babci i wnuczki. Babcia (naturalna Józefina Bukin) wzdycha i uśmiecha się do wspomnień z czasów II wojny światowej, kiedy to "tylko w sukience w różyczki, z torebką, ale MŁODA", a wnuczka (brawurowa i ciekawa Barbara Zgiet) podśmiewa się z niej i nazywa cichaczem "starą brukwią".

Galeria postaci

Scena w foyer teatru, w którym odbywa się spektakl, podzielona jest na dwie części. Jedna to mieszkanie trzech wspomnianych kobiet, druga - to m.in. świat telewizora, z którego sączy się medialna papka. Przez scenę przewijają się różne figury: starzejąca się aktorka, reżyser pracujący nad scenariuszem, tak, by "już żaden krytyk z koziej pałki nie powiedział, że zostawiłem widza bez nadziei", "pedał w ciemnogrodzie, który, jak się potem okazało, to normalny człowiek, tylko zadbany i nietolerowany". Czy wreszcie rozhisteryzowana i egzaltowana posthipiska, która miota się, machając majtkami, chce protestować i ratować (świat), tylko jak to zrobić? Może najpierw cukierki do sierocińca wieźć, albo zacząć od posprzątania we własnej torebce? (ciekawa Ewa Palińska).

Inscenizacja przygotowana przez Michała Pabiana i Elżbietę Lisowską-Kopeć przypomina trochę wspomniane wyżej kombinowane leczo - miks wszystkiego, dobrego i kiepskiego, siermiężnego i ironicznego. Ma słabe sceny, ale ma też sporo niezłych, ciekawych momentów - za sprawą seniorów właśnie. Przez meandry sztuki Masłowskiej przedzierają się z ciekawością (nawet jeśli nie jest całkowicie dlań czytelna - o czym zresztą szczerze opowiadali jakiś czas wcześniej na konferencji prasowej). I manifestują swoją teatralną pasję bynajmniej nie anachronicznym tekstem, a zanurzonym głęboko we współczesności. A przy okazji to, że nie brakuje im dystansu i autoironii.

*************

Najbliższy seans w Teatrze Dramatycznym - niedziela (4.10), godz. 16.

Spektakl przygotowany jest w ramach Teatru Seniora, projektu prowadzonego przez Teatr Dramatyczny wraz z grupą zaprzyjaźnionych seniorów. Wcześniej niektórzy występowali jako statyści m.in. w plenerowych "Bieżeńcach", śpiewali jako chór w "Antyhonie". W spektaklu grają:

Mirosława Baraszko (gościnnie) - Halina, Józefina Bukin (gościnnie) - Osowiała Staruszka na wózku inwalidzkim, Jadwiga Łuckiewicz (gościnnie) - Monika, Ewa Palińska - Edyta, Barbara Siatkowska (gościnnie) - Bożena, Maria Szymusiuk (gościnnie) - Prezenterka, Barbara Zgiet (gościnnie) - Młoda Metalowa Dziewczynka, Piotr Kruk (gościnnie) - Mężczyzna, Jerzy Taborski, Franciszek Utko - Aktor

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji