Biały mustang na stacji benzynowej
"Alina na zachód" w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Kilka miesięcy temu w teatrze Studio odbyła się premiera "Superheterodyny" w reż. Ester Novak. Tematem były obrazki z życia - a raczej wegetacji - węgierskich Cyganów zderzone z przesłodzonymi piosenkami w wykonaniu grającej piosenkarkę Annamarię Edytę Jungowską.
Kiedy już zdążyliśmy zapomnieć o klapie w Studio, ten sam chwyt zaserwował nam sąsiedni teatr, Dramatyczny. "Alina na zachód" Dirka Dobbrowa w reż. Pawła Miśkiewicza jest takim samym stekiem banałów jak spektakl Novak, tyle że tym razem obrabianą grupą odrzuconych przez zadowolone z siebie społeczeństwo są mieszkańcy amerykańskich slumsów.
Autor sztuki nie zapomniał o żadnym nieszczęściu: jest Tom (Marcin Bosak), który "nie sprawia kłopotów", ale "ma problem z myśleniem", jest jego nadpobudliwa, porzucona przez męża matka (fantastyczna Katarzyna Figura, dowodząca, że kreację można zrobić z niczego - pytanie tylko, czy warto), sąsiad Nikodem (Władysław Kowalski), zamęczający wszystkich historiami o tym, jak stracił nogę i rękę, jego niema żona itd.
Annamarią tego świata - też lubi sobie pośpiewać liryczne kawałki - jest tytułowa Alina (Marta Król), seksowna dwudziestolatka zatrzymująca się białym Fordem Mustangiem rocznik 69 "na siku" na nieczynnej stacji benzynowej, na której i wokół której mieszkają bohaterowie.
Naprawdę nie ma już sztuk sięgających pod podszewkę rzeczywistości, i trzeba wciąż grać te ślizgające się po powierzchni?