Artykuły

Muzealna starzyzna

W obliczu rosnącej z przera­żającą szybkością posuchy w dziedzinie repertuaru współczesnego - odnosi się to nie tylko do nas - dyrektorzy i kierownicy teatrów coraz częściej zaglądają do podziemi, grzebią się w pożółkłych, zwiotczałych kartach starych rękopisów, odkurzają sta­rzyznę. W rezultacie teatr zmienia się raz po raz w jakieś mniej lub bardziej przedpotopowe muzeum. Zdarza się od wielkiego święta, że wśród tych wykopalisk znaleźć się udaje coś, co na odgrzewanie zasłu­giwało, co dziś jeszcze budzi rezo­nans lub skojarzenia z teraźniejszo­ścią.

Nie można tego powiedzieć o "Te­atrze cudów" - czterech fragmencikach scenicznych Cervantesa, od­grzebanych przez kierownika litera­ckiego Teatru Dramatycznego Zbigniewa Krawczykowskiego, który - jak się to pięknie mówi po polsku - rzecz zaadaptował i w swoim teatrze wystawił. Jak wiadomo nawet Zeus pozwalał sobie od czasu do czasu na drzemkę. Zdrzemnął się widocz­nie również i genialny autor nie­śmiertelnego "Don Kichota" dając kilka obrazków z życia Andaluzji. Dowiadujemy się z nich, że jurne Hiszpanki mają w swych żyłach krew, nie wodę i zmuszone są do zdradzania swoich zgrzybiałych mę­żów. Jest poza tym trochę satyry na bufonadę wojaków, na średniowie­czne sądownictwo, na kastowość i przesądy rasowe. Teatr starał się to wszystko, uka­zane przez wędrowną trupę ciurów i komediantów, ożywić i zbliżyć do widza współczesnego. Nie bardzo mu się to udało. W sumie mamy do czynienia z monotonnym dreptaniem na miejscu. Reżyser Irma Czaykow­ska podeszła do obrazków Cervantesa chyba zbyt ostro i brutalnie. Zwłaszcza w fragmentach z dziedzi­ny seksualnej. Gdyby to wszystko ująć delikatniej, Zamiast ciężkiego, pretensjonalnego naszyjnika dać bibelocik z zamierzchłych czasów może to i owo dałoby się uratować. Coż powiedzieć o aktorach? Przybra­ni w dziwaczne kostiumy, przeważ­nie w łachmanach, trudzą się rzetel­nie, aby z papierowych postaci, z nienajdźwięczniej brzmiącego tekstu polskiego wykrzesać trochę ognia. Najbardziej udaje się to Krystynie Ciechomskiej jako krwistej, urodzi­wej Hiszpance rozprawiającej się z mężczyznami - niedołęgami. Grote­skowy humor a'la Cyrano de Bergerac prezentuje Wojciech Pokora. Jedna z jego postaci scenicznych to jakby przeniesiony na grunt hisz­pański Chudogęba z Szekspirowskie­go "Wieczoru Trzech Króli". Inny ro­dzaj humoru, mniej dyskretny, sze­roki i rubaszny reprezentuje jeden z niewielu naszych komików z praw­dziwego zdarzenia - Jarema Stępowski. Cała liczna reszta nie wy­chodzi poza ramy sumiennej ama­torszczyzny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji