Artykuły

Bez cudów

Spotkanie z mało znanymi li­tworami dramatycznymi autora "Don Kichota" zapowiadało się bardzo ciekawie. Niestety, kon­frontacja ze sceną potwierdziła opinie, jakie odmawiały Cervantesowi genialnemu prozai­kowi, talentu wielkiego drama­turga. Co prawda Zbigniew Krawczykowski pisze w progra­mie, że intermedia Cervantesa zostały zaliczone przez krytykę do arcydzieł autora "Don Ki­chota", ale autor "Dziejów dra­matu" Allardyce Nicoll jest wręcz odmiennego zdania: "Autor "Don Kichota", Miguel de Cervantes Saavedra, również zabrał się do twórczości dra­matycznej, co prawda, nie wy­różnił się ani stylem, ani inwen­cją... Jego "entremeses" (inter­media) są niczym więcej Jak farsami w średniowiecznym stylu. Niestety, przedstawienie w Teatrze Dramatycznym przy­znało rację Nicollowi. Tylko chwilami można się na podstawie tych fars i obrazków oby­czajowych z Hiszpanii przełomu XVI i XVII wieku domyślić wielkiego talentu Cervantesa. Najwięcej prawdy o smutnych, choć pozornie tak wesołych cza­sach, w których żył Cervantes, zawiera "Sędzia rozwodowy", najlepsze z intermediów. Za­bawna jest dzięki swej farsowej sytuacji "Czujna straż". Nato­miast "Stary zazdrośnik" nie wychodzi poza konwencjonalną historyjkę starego męża, oszu­kanego przez młodą żonę, zaś "Teatr cudów" choć mówi wie­le o przesądach i ciemnocie hiszpańskiego Renesansu, ska­żonego katolicka bigoterią i za­bobonem, to jednak nie ma żadnej konstrukcji dramatycz­nej i nuży swymi dłużyznami. Teatr był nieszczęśliwą mi­łością Cervantesa. Żył przez długie lata w jego kręgu, ożenił się z aktorką (czy raczej statystką), próbował pisać dla tea­tru, ale nigdy nie osiągnął w tej dziedzinie powodzenia, o którym marzył. Natomiast "Don Kichot", pisany prawdopodob­nie bez myśli o sukcesie, dla zabicia smutnego czasu, spędzo­nego w więzieniu, przyniósł mu światową sławę i zachował je­go nazwisko w historii litera­tury. Ot, jeszcze jeden z wielu paradoksów ludzkiego życia. Szukamy szczęścia nie tam, gdzie nas ono czeka, pragniemy robić nie to, co potrafimy... Cervantes zazdrościł przez całe ży­cie sławy Lope de Vedze, któ­rego wszyscy uznawali pod­ówczas za największego drama­turga Hiszpanii. Przypisywano mu nawet złośliwe sonety na­pisane pod adresem autora "Owczego źródła", co ściągnę­ło na nieszczęśnika gniew i za­wiść popularnego pisarza. Hi­storia okazała się sprawiedliwa dla Cervantesa. Jego sława zać­miła na pewien czas blask naz­wiska Lope de Vegi, choć dziś i ten wielki Hiszpan znowu wraca na afisze teatrów całego świata. Tylko, że Cervantes za­wdzięcza ją prozie. Teatr Dramatyczny włożył wiele wysiłku w przygotowanie przedstawienia "Teatru cudów". Irma Czaykowska starała się wraz z Barbarą FIjewską oży­wić intermedia i nadać im jednolity soczysty styl swoistej hiszpańskiej komedii dell'arte. Tym razem nie powiodło się obu paniom tak dobrze, jak w wypadku tak udanego i lekkie­go przedstawienia "Szkoda wą­sów". "Teatr cudów" nie był ani tak zabawny, ani tak weso­ły. Uczestniczyli w spektaklu dobrzy aktorzy, którzy starali się robić, co - było w ich mocy. Niestety tekst, dawał im niewielkie pole do popi­su. Lekko i wdzięcznie poruszała się po scenie JOANNA JEDLEWSKA, prezentując swe ponętne kształty i strojąc pocieszne minki. Ładnie śpiewał JÓZEF NOWAK. Bardzo śmieszni byli STANISŁAW GAWLIK i WOJCIECH POKORA (znakomity szczególnie w roli męża o dość obojętnym stosunku do żony i zainteresowaniach zmierzają­cych w innym kierunku). ZDZI­SŁAW LEŚNIAK dał kilka popisów swojej świetnej biomechaniki i pan­tomimy, ale nie wiązało się to pra­wie zupełnie z głównym nurtem przedstawienia. Bardzo rzetelne aktorstwo, wyrazista mimikę i staranną dykcję zaprezentowała KRY­STYNA CIECHOMSKA. Odbiegała jednak trochę stylem swej gry od groteskowej lekkiej konwencji przedstawienia. Od JAREMY STĘPOWSKIEGO oczekiwałem większej siły komicznej. Ten bardzo dobry aktor estradowy nie poczuł się jeszcze dość pewnie na scenie Tea­tru Dramatycznego. Dobrze wywią­zali sie ze swoich zadań młodzi aktorzy: JERZY KARASZKIEWICZ i ANDRZEJ KOZAK. Poprawny był JAROSŁAW SKULSKI. Natomiast rozczarowała mnie HALINA DOBROWOLSKA, która nie potrafiła wydobyć całego komizmu posta­ci Lorency. Nie trafiła także w ton i intermediów JANINA TRACZY­KÓWNA.Ten typ teatru widać mniej odpowiada tej utalentowanej aktorce, którą przecież pamiętamy z wielu bardzo dobrych ról. Efektowne rozwiązanie sceno­graficzne, umożliwiające roze­granie intermediów na małej scenie Sali Prób i ładne hisz­pańskie kostiumy zaprojekto­wali Lidia Minticz i Jerzy Skarżyński. Czuło się w tej pracy głęboką znajomość hiszpańskie­go kolorytu i doświadczenie wyniesione z opracowania sce­nografii "Rękopisu znalezionego w Saragossie". Dobrze brzmia­ła także muzyka, skompono­wana przez Witolda Rudziń­skiego na motywach starohiszpańskich. Natomiast mam pew­ne zastrzeżenia do przekładu. Brzmi on chwilami zbyt współ­cześnie. Padają ze sceny słowa, których w żaden sposób nie można sobie umiejscowić w XVII wieku (jak np. "impreza"). Również teksty piosenek nie bardzo harmonizują ze stylem Cervantesa.

"Teatr cudów" jest oczywiś­cie pewną ciekawostką dla smakoszy o delikatnym pod­niebieniu. Narzucają się skoja­rzenia z później powstałymi utworami tego typu, jak "Pa­radami" Jana Potockiego, czy "Teatrem Klary Gazul" Pros­pera Merimee. Cervantes był tu zapewne prekursorem pew­nego typu twórczości romanty­ków. Więc nie narzekajmy zanadto w okresie urlopowym, tym bardziej, że Teatrowi Dra­matycznemu m. st. Warszawy należą się słowa uznania za to,że zdecydował się grać w sierpniu, kiedy zamknięte są prawie wszystkie teatry stołeczne i dał premierę wtedy, kiedy większość reżyserów i aktorów wypoczywa nad brzegiem któregoś z jezior czy mórz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji