Artykuły

Kłopoty wieczne jak teatr

Kiedy w zabytkowej Starej Pomarańczami zasiedli do uwertury muzycy, nawet widz, który nie był na pierwszej premierze Warszawskiej Opery Kameralnej, miał świadomość, iż w dziejach tego zespołu minęła cała epoka. Ale jubileuszowy spektakl pokazał również, iż pewne problemy w teatrze są wieczne

40 lat temu na tej właśnie scenie Warszawska Opera Kameralna zaczynała działalność. Dwójce śpiewaków towarzyszył wówczas skromny zespół muzyczny. Teraz dyrygent Władysław Kłosiewicz prowadził orkiestrę "Musica Antiąuae Collegium Varsoviense", grającą na dawnych instrumentach i była to świetna interpretacja muzyczna: z delikatną pulsacją smyczków, wyrównanym brzmieniem barokowych rogów czy ładnym fletowym solo Pawła Książkiewicza. Najmniejszy teatr Warszawy, a być może i Europy dopracował się stylowego zespołu na wysokim poziomie.

Na jubileusz dyrektor Stefan Sutkowski wybrał XVIII-wieczną operę "Impresario w opałach" Cimarosy, pokazującą kłopoty każdego dyrektora teatru, skazanego na użeranie się z primadonnami oraz nękanego pustką w kasie. Reżyser Jitka Stokalska próbowała uwspółcześnić stylową opowiastkę, co być może zapowiada, iż po 40 latach nastąpi odświeżenie dominujących w tym teatrze kanonów inscenizacyjnych.

Spektakl ma jednak przede wszystkim charakter okolicznościowej zabawy. Tytułowy impresario został ucharakteryzowany na dyrektora Sutkowskiego, bo on sam kierujący przez 40 lat tym teatrem mimo rozlicznych perturbacji finansowych jest jego największym bohaterem. Zapewne owe szczególne, jubileuszowe okoliczności towarzyszące sprawiły, że reżyser zatrzymała się w połowie drogi i nie zrobiła "Impresaria w opałach" w wersji całkiem współczesnej. Można by wówczas nakreślić postaci w sposób bardziej wyrazisty, choć takie działania wymagają również inscenizacyjnej wyobraźni i własnych pomysłów na rozwiązanie poszczególnych sytuacji scenicznych.

Soliści zaprezentowali różny poziom, znacznie korzystniejszy panie, zwłaszcza Marta Boberska, panowie byli w gorszej formie, przede wszystkim wokalnej. Ale dyrektor teatru operowego w Polsce ma dzisiaj nie tyle kłopoty z kapryśnymi primadonnami, co ze znalezieniem dobrych głosów męskich i ten wątek należałoby dopisać do współczesnego "Impresaria w opałach".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji