Artykuły

Po upadku

"Kompozytorka staje w obro­nie spraw bardzo istotnych - pisano po paryskiej prapremie­rze "Trojanek'' Joanny Bruzdo­wicz - naświetlania poprzez współczesność tekstu "wieczne­go", pełnego mobilizujących idei; przekształcenia go w sztu­kę dla mas, która byłaby zdol­na w imieniu vox populi prze­łamać ucisk, wojny kolonialne i głupotę zwycięzców".

Dzieło naszej kompozytorki i francuskiego librecisty Jacquesa Luccioni, trafiło na polską scenę z paroletnim opóźnieniem. Może dlatego, że Joanna Bruzdowicz działa stale za granicą, a nasze teatry muzyczne nie zawsze mogą nadążyć za po­trzebą realizacji scenicznej oper i baletów powstających na rodzimym gruncie. "Trojanka­mi" zainteresował się wreszcie stołeczny Teatr Wielki, który - szczególnie w ostatnich latach - z odwagą sięga po prawyko­nania polskie, gwarantując ich twórcom najlepsze u nas warun­ki sceniczne, realizatorów i wy­konawców. Tak było również z tragedią muzyczną Joanny Bruz­dowicz, która weszła do reper­tuaru Sali im. E. Młynarskiego TW na zakończenie sezonu.

Warto było poczekać na "Tro­janki" w krajowym wykonaniu i z nowym, oryginalnym teks­tem Michała Sprusińskiego. Nie tylko po to, by przekonać się, że twórczość Grażyny Bace­wicz nie jest jedyną w do­robku naszych komponujących pań. Również dlatego, że Joan­na Bruzdowicz podjęła w swo­im utworze problem wysoce humanitarny i uniwersalny, a zaczerpnięty z nieśmiertelnej twórczości Eurypidesa. Wraca­jąc do tematu wojny trojańs­kiej, ukazała aspekt totalnej za­głady narodu, zniszczenia mias­ta i widma niewoli - wątki bliskie każdemu Polakowi, z na­szej historii. Zetknęła nasi z bo­haterami (a właściwie z bohaterkami) trojańskimi po upadku miasta, wysuwając na pierwszy plan i uogólniając zarazem po­stawy czterech kobiet: Hekuby, Kasandry, Andromachy i Hele­ny. Bogdan Hussakowski (reżyse­ria) stworzył spektakl prawdzi­wie przejmujący i głęboko dra­matyczny, korzystając ze współ­pracy scenografa - Jacka Ukleji, który - jako pierwszy bo­daj - całkowicie i z pełnym powodzeniem zapanował nad dość specyficznymi warunkami sceny w Sali im. E. Młynars­kiego, oprawionymi w "panora­miczne'' okno sceniczne. Kame­ralny zespół instrumentalny (pod kierownictwem Mieczysława Nowakowskiego) bardzo pomys­łowo przesunięty został przez scenografa na skraj kanału or­kiestrowego, przez co realizato­rzy wkroczyć mogli z działania­mi scenicznymi niemal na wi­downię. Dzięki temu zabiegowi tragedia zyskała na komunika­tywności, a dramat muzyczny Joanny Bruzdowicz - na "te­atralności"; zgodnie zresztą z intencjami kompozytorki, której ambicją było stworzenie party­tury teatralnej raczej niż ope­rowej.

"Trojanki" doczekały się zna­komitej obsady. Zarówno śpie­wacy, jak i aktorzy, doskonale poradzili sobie z trudnymi za­daniami wokalnymi, słownymi i ruchowymi, jakie postawili przed nimi twórcy warszaws­kiego przedstawienia. Wspaniale wypadły kreacje: Krystyny Jamroz w roli Hekuby, Jerzego Artysza jako Taltybiosa i Poli Lipińskiej w roli Heleny. Głę­boko zapadająca w pamięć po­stać Andromachy stworzyła ak­torka Teatru Polskiego, Hanna Stankówna. Sensacją premiery był debiut wokalny (i drama­tyczny również) młodej, utalen­towanej śpiewaczki Violi Wa­niek w roli Kasandry. Partie wokalne i słowne pięknie opra­wił swym działaniem aktorskim chór TW z Danutą Huk na czele grupy kobiet trojańskich.

Teatr Wielki zyskał na swej scenie kameralnej bardzo udane przedstawienie - warto było sięgnąć po "Trojanki" Joanny Bruzdowicz. Słusznie zauważył krytyk francuski, iż "ma ona wrodzony instynkt teatru, właś­ciwy tylko nielicznym". Warto przekonać się o tym osobiście.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji