Artykuły

Znane i nieznane (fragm.)

Pojawienie się na którejś z polskich scen operowych dzieła Giuseppe Verdiego nie jest w zasadzie niczym szczególnym - wszak to jeden z największych i najpopularniejszych twórców, stale obecny w repertuarze. Ale i przy tak powszechnej znajomości dzieł wielkiego kompozytora włoskiego może zdarzyć się niespodzianka...

Mało komu z pewnością wiadomo, że w operowej twórczości Giuseppe Verdiego odnaleźć można pewien wątek polski. I nic dziwnego - cho­dzi tu bowiem o zapomnianą gruntownie wczesną operową próbę Verdiego, noszącą pier­wotnie tytuł "Rzekomy Stani­sław", zmieniony później na "Dzień królowania" ("Un giorno di regno"). Jej premiera w mediolańskiej "Scali" we wrześniu 1840 roku zakończy­ła się kompletnym fiaskiem; dopiero w pięć lat później przedstawienia w Wenecji uwieńczone zostały pewnym sukcesem.

"Polska" opera Verdiego

Ów tytułowy "Stanisław", to mianowicie nie kto inny, jak niefortunny król Polski Stanisław Leszczyński, zaś punktem wyjścia libretta jest jego podróż w kupieckim przebraniu z Paryża do War­szawy, gdzie po śmierci Au­gusta Mocnego ma być obwo­łany monarchą (fakty auten­tyczne); aby zaś rzecz się nie wydała przedwcześnie, na miejscu w Paryżu zastępuje go jeden z dworzan, łudząco doń podobny. Ten to właśnie "rzekomy Stanisław" jest głównym bohaterem opery; we Francji też rozgrywa się cała jej akcja, a o pełnej nie­bezpieczeństw podróży prawdziwego Stanisława jedynie się tu wspomina. "Polski wą­tek" jest zatem więcej niż skromny - ale zawsze...

Tę to właśnie operę wydo­był z zapomnienia i wystawił na swojej scenie w ubiegłym roku dyrektor teatru opero­wego i reżyser w Oberhausen (RFN) Frietz-Dieter Gerhards - wolno sądzić, że nie bez istotnego wpływu polskiego kapelmistrza, Antoniego Wi­cherka, piastującego od jakie­goś czasu w tym teatrze stanowisko kierownika muzycznego. Teraz zaś, w realizacji obu tych artystów i w opra­wie scenograficznej Grażyny Fołtyn-Kasprzak wszedł, po raz pierwszy w Polsce, "Dzień królowania" na scenę Opery Wrocławskiej.

I trzeba od razu powiedzieć; że ten "come back" Antonie­go Wicherka (który we Wro­cławiu właśnie swą operowo-dyrygencką karierę przed laty rozpoczynał) wypadł zna­komicie. Dawno już nie sły­szeliśmy orkiestry Opery Wrocławskiej grającej z tak ognistym temperamentem i z taką zarazem czystością oraz precyzją, która budziła też uznanie w efektownych scenach zespołowych.

A sama opera? Pewnie, że nie dorównuje późniejszym

doskonałym dziełom Verdiego, sporo tu jeszcze wpływów Dionizettiego i Rossiniego (motywy zbliżone do jego "Wilhelma Tella" słyszymy już w uwerturze), ale sporo też momentów znakomitych, zapo­wiadających już geniusz mło­dego kompozytora, komediowa zaś akcja może szczerze ba­wić widza (pad warunkiem dobrej zrozumiałości tekstu). Daje też "Dzień królowania" wdzięczne pole do efektownego popisu śpiewakom, co na wrocławskiej premierze potrafił z powodzeniem wy­korzystać przede wszystkim Janusz Monarcha, bardzo do­bry w roli kawalera Belfiore, czyli onegoż "fałszywego Sta­nisława", a także Izabela Ła­buda jako baronówna Julietta i Urszula Napiórkowska, śpiewająca trudną partię mar­kizy del Poggia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji