Artykuły

Słowa, słowa, słowa

"Napis" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Piotr Siła w Lokalnej.

Fascynowały one już XVII-wiecznego szekspirowskiego Hamleta, który z namaszczeniem poświęcał im swą uwagę. Teraz mamy wiek XXI a słowa odrobinę wymykają się nam spod kontroli, zaczynają jakby żyć własnym życiem. Na tym zresztą nie dosyć, one nie tylko się usamodzielniają, one zaczynają już władać ludźmi. Trudno w to uwierzyć? Być może, ale chyba tylko dlatego, że mało się nad tym zastanawiamy. Czasami jednak zdarza się coś, co skłania nas do refleksji, a wtedy wnioski mogą okazać się prawdziwym zaskoczeniem.

Staliśmy się niewolnikami frazesu, pseudointelektulanej papki informacyjnej, która zalewa nas każdego dnia, mamiąc fałszywą w istocie precyzją i głębią komunikatu. Dobrą odtrutką na taki stan rzeczy może się okazać autoironiczny śmiech, a na oczyszczający seans trafić bardzo łatwo. Wystarczy wybrać się do Teatru Współczesnego na "Napis" w reżyserii Macieja Englerta.

Gdy kurtyna się podniesie zostajemy na półtorej godziny włączeni w życie trzech rodzin mieszkających w starej kamienicy w jednym z francuskich miast. Trwa w niej właśnie sąsiedzkie śledztwo, którego przyczyną jest obraźliwy napis wydrapany na ścianie blokowej windy. Intrygę wypełnia humor i ironia. Oto obrażony pan Lebrun odwiedza po kolei swoich sąsiadów starając się ustalić, kto miał czelność brzydko go nazwać. Groteskowo broniący się lokatorzy dowodzą swej niewinności, wylewając z siebie prawdziwe potoki nowomowy, nic nieznaczących haseł i frazesów, których w rzeczywistości nawet nie rozumieją, ale wiedzą, że ich używanie jest modne.

Paplanina wywołuje na widowni gwałtowne wybuchy śmiechu. Zachłystując się nim, nagle zdajemy sobie sprawę, że śledztwo z francuskiej kamienicy równie dobrze mogłoby zostać przeprowadzone w polskim bloku, gdyż wszystkie realia zgadzają się co do joty. W dobie wszechwładnego, globalnego internetu mówimy tak samo i posługujemy się takimi samymi hasłami. Przedstawienie można zidentyfikować jako parodię funkcjonowania tak zwanej poprawności politycznej.

Niezaprzeczalnym atutem sztuki jest doskonała gra aktorska, co zresztą nie

dziwi, gdyż na scenie pojawiają się m. in. Krzysztof Kowalewski, Marta Lipińska i Leon Charewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji