Artykuły

Jubileuszowe Baby

"Baby Pruskie" w reż. Szczepana Szczykno w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Irek Burski w biuletynie Krajobraz i Spojrzenia.

Olsztynowi towarzyszy od ośmiu dziesięcioleci. Wzrusza, rozśmiesza, zmusza do refleksji, budzi emocje... Na swój jubileusz zaskoczył nas Babami. Oczywiście pruskimi, jak przystało na naszą małą Ojczyznę.

"W pogański Dzień Mokradeł, od rosyjskiej granicy, na trasie między Olszty-nem a Kaliningradem, pędzi rejsowy autobus. W autobusie - kobiety. Młode i stare, różnych narodowości, odmiennych profesji, a każda z nich skrywa w sobie ciemną, bolesną historię własnej egzystencji. Zapada noc. W pewnym momencie autobus ulega wypadkowi..." - tak zachęcali nas twórcy, aby odwiedzić Teatr w jubileuszowej krasie. I jak się okazało, publiczność dopisała.

Nieczęsto na olsztyńskiej scenie możemy doświadczać takiej formy, stąd wiele peanów w kontekście jubileuszowej premiery. Jak było na premierze? Nie wiem. Po prostu nie byłem. Z ogromną satysfakcją, w gronie przyjaciół, wybra-łem się na spektakl w połączeniu z "Babskimi didaskaliami". I cóż?

Przede wszystkim szczery podziw dla wszystkich zaangażowanych w twórcze przedsięwzięcie przetransponowania na sceniczny obraz tekstu Alicji Bykowskiej-Salczyńskiej. A wiem z pewnego źródła, że łatwo nie było... Stąd też gra-tulacje całemu Zespołowi Jaracza za to, co było naszym - widzów - udziałem, począwszy od pierwszych scen w foyer, a na ostatnich obrazach i pełnych na-dziei słowach dziecka kończąc. A niech tam, nie oprę się tej pokusie, aby nie wspomnieć w tym miejscu kilku "babskich" kreacji, a chociażby: wilnianki, w którą wcieliła się dama olsztyńskiej sceny Irena Telesz, niesamowitej ciotki (Hanna Wolicka), Ethel - z jakże "wymieszanym" rodowodem (Wiesława Niemaszek), dziennikarki, którą zagrała najmłodsza stażem z aktorskiego zespołu Jaracza Milena Gauer. Nie sposób było nie zauważyć sugestywnej gry adeptek Studium Teatralnego, jak choćby Noemi Rogalewskiej, Kingi Waligóry, Sary Szymczak, czy Izabeli Czajkowskiej i Sylwii Karczmarczyk. Rzęsiste brawa zebrała także przedstawicielka - być może kolejnego pokolenia aktorów - Kasia Klempka.

Ambitny spektakl. Dobra scenografia. A ten nastrój. Ta muzyka. To przejście z foyer. Te korowody, gesty, symbole i znaki... To wielka zasługa Teatru Węgajty, któremu należą się gratulacje nade wszystko za specyficzny klimat, za melodie, za dźwięki i za ten szczególny ton wydobyty z tego, co zrodziła pruska ziemia. Niesamowicie "zagrały" kamienie. I te, które z hukiem potoczyły się z bagażu jednej z "pasażerek" rejsowego autobusu, i te, które w okręgu "usadowiły się" na scenie, jak i te, które "przemówiły" w dłoniach artystów Scholi "Węgajty"... Doprawdy, nie trzeba było "wyjeżdzać do węgajckiej stodoły" (za czym tęsknił jeden z uczestników didaskaliów), aby odczuć magię widowiska.

Dla niektórych "Baby pruskie" to "bluźniercze, pełne szyderstwa wołanie kultury matriarchalnej, która wyłania się z wieczności i wskazuje poronione płody ludzkiej pychy. Z głębi mitu, ze szczelin podświadomości, z wielowiekowego wykluczenia prześwieca utracona jedność, wystawia rachunek człowiekowi, kulturze, cywilizacji i ich skarlałym owocom". To swoiste połączenie wymysłu autorki przeobrażającego się w swoistą mitologię z egzystencjalnym opisem współczesnej kobiety. To swego rodzaju, jak niektórzy pokreślali, "anty-Dziady", odwołujące się do mitu założycielskiego o Wielkiej Matce, Kobiecej Bogini, który został wyparty przez inwazyjną kulturę patriarchalną. To "opo-wieść o matriarchacie i zdradzie tożsamości". To, co powinno służyć istnieniu i kręcić się wiecznie w rytm transcendentnego koła Życia, oddaje służalczy hołd obcemu bożkowi - śmierci. W imię nowoczesności, w imię cywilizacji, w imię postępu.

A wśród bogactwa wielu odniesień, symboli i treści, jakimi zapładnia nas ta sztuka, każdy mógł odkryć niesamowite pokłady treści... - Podczas spektaklu moje myśli dryfowały wokół kobiety, jej sytuacji - stwierdziła po spektaklu studentka Ania. - Przywołał mi on w pamięci lęk koleżanki przed poczęciem, lęk przed zajściem w ciążę, lęk podczas ciąży, który zdominował wszystkie inne doznania. Było ono dla mnie konfrontacją postawy wystraszonej, nieodpowiedzialnej kobiety ze świadomym macierzyństwem. Myślałam również o urazie w psychice kobiety, która zdecydowała się na aborcję. Owe stany emocjonalne do-tyczą niemożności zapomnienia faktu dokonanego czynu, poczucia winy, żalu do mężczyzny, który ją do tego nakłonił - dodaje.

- Sztuka nie jest ani feministyczna, ani masculinistyczna - zastrzegała się autorka Alicja Bykowska-Salczyńska w odpowiedzi na ożywioną dyskusję po spektaklu. Jest to sztuka o człowieku, z całym jego bogactwem; z dobrem i złem równocześnie.

A "didaskalia"? Pomysł dobry. Co do realizacji pojawia się jedynie pewne "ale"... No cóż "pierwsze śliwki - robaczywki" - jak mawia w takich sytuacjach prezes olsztyńskiego Stowarzyszenia "Benedictus". Ale to tylko tak na marginesie. Na pewno będzie jeszcze okazja, aby do tego tematu powrócić. A w tym miejscu i z racji tej szczególnej okazji po cóż ten wątek ma przyćmić wspaniałe przeżycia.

Sztuka i cały Zespół był ABSOLUTnie rewelacyjny! Jednym słowem, udały się nam te jubileuszowe "Baby"!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji