Artykuły

"Panie Dulskie". Czarny koń Festiwalu Filmowego w Gdyni?

Najnowszy film Filipa Bajona udowadnia polskim twórcom, że nie trzeba odwzorowywać dzieła literackiego na ekranie kinowym w skali 1:1, a luźna interpretacja może zaprowadzić reżysera i widza w sferę całkiem przyjemnych emocji. "Panie Dulskie" potwierdziły tym samym swój akces w wyścigu o tegoroczną nagrodę Grand Prix Festiwalu Filmowego w Gdyni - pisze Tomasz Zacharczuk w portalu Trójmiasto.pl.

Trzy kobiety, trzy pokolenia i trzy, na pierwszy rzut oka odmienne, ale jakże głęboko wspólnie zakorzenione postawy życiowe każdej z bohaterek. "Panie Dulskie" stanowią zabawną, ale i podszytą nutką goryczy, a nawet dreszczem emocji, rodzinną opowieść o świecie niemal zupełnie sfeminizowanym, gdzie funkcja mężczyzn ogranicza się do poruszania i oddychania. Prym wiodą kobiety - władcze, zaborcze, apodyktyczne, ale przy tym niesamowicie zabawne, momentami bezradne i pogubione w swojej uporczywej konsekwencji.

Filip Bajon porwał się na dość karkołomną próbę wymieszania trzech planów czasowych, dlatego historie, jakie poznajemy na ekranie, musimy już we własnym zakresie posegregować i ułożyć w zgrabną całość. I choć jest to manewr obciążony sporym ryzykiem i momentami nakładanie wielu płaszczyzn dezorientuje widza, to ma to jednak solidne uzasadnienie. Każda opowieść i każda epoka, w której dane wydarzenia miały miejsce odzwierciedlają bowiem trudną i naszpikowaną tajemnicami oraz niedomówieniami historię rodziny Dulskich.

Punktem zaczepnym filmu jest wizyta najmłodszej Dulskiej (Maja Ostaszewska), która w towarzystwie naukowca ze Szwajcarii odwiedza rodzinny dom. Melania, która jest wziętą reżyserką, wykorzystując rodzinne wspomnienia i skrywane głęboko tajemnice, chce nakręcić film oparty na doświadczeniach jej samej, matki (Katarzyna Figura) oraz babki (Krystyna Janda). Tu natrafia jednak na dość istotny problem - najstarsza Dulska dawno nie żyje, a matka nie ma najmniejszego zamiaru wyciągać na światło dzienne brudów z przeszłości. Do czasu. Zaczynamy konsekwentnie poznawać zawiłe losy Dulskich, od początku XX wieku, przez lata pięćdziesiąte aż po schyłek stulecia.

Stosując szereg retrospekcji, Bajon dość swobodnie, ale zarazem dynamicznie rotuje różnymi wycinkami z życia bohaterek "Pań Dulskich". Filmowa mozaika poskładana z barwnych opowieści odsłania portret żelaznych kobiet kierujących się sztywnymi zasadami moralnymi, które nie zawsze prowadzą do szczęśliwych zwrotów akcji. W tle przewijają się osobiste tragedie, zbrodnie i zatuszowane tajemnice. Nie ma jednak mowy o sztampie i siermiężnej sadze rodzinnej. "Panie Dulskie" zaskakują lekkością, wyrafinowanym poczuciem humoru, świetnie napisanymi dialogami i rewelacyjną obsadą na czele ze znakomitą Krystyną Jandą.

Bajon nie tylko bardzo luźno interpretuje literackie dzieło Gabrieli Zapolskiej, ale niejako dopisuje kolejne rozdziały, obsadzając bohaterów dramatu w nowych realiach, szczególnie tych politycznych. Konfrontuje Dulskie ze zmieniającą się obyczajowością i na nowo definiuje pojęcie dulszczyzny. A wszystko dzieje się w bardzo przystępnej, świeżej i niezwykle humorystycznej konwencji.

Solidną pracę wykonali też scenografowie i charakteryzatorzy, a efekt ich starań można już ocenić zaledwie po kilku minutach seansu. Doskonale został oddany klimat poszczególnych epok ze wszystkimi smakowitymi szczegółami. Ryzykowna, ale jakże opłacalna narracja nadaje, wydaje się dość prostej i jednak przewidywalnej opowieści, stosownej dynamiki. "Panie Dulskie" bardzo mocno zaakcentowały swoją walkę o Złotego Lwa, a festiwalowe jury ma szczęście, że nie musi konfrontować się z bohaterkami osobiście.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji