Artykuły

Uwodzicielska wizja grozy

"Pułapka" w reż. Pétera Gothára w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Andrzej Churski w Nowościach Gazecie Pomorza i Kujaw.

"Pułapka" Tadeusza Różewicza w toruńskim teatrze najbardziej zaskakuje tym, że się ją tak dobrze ogląda. Obrazy są w tym przedstawieniu mocniejsze niż tekst, a to jest mocny tekst.

Postać pisarza Franza Kafki, którego biografia jest kanwą dramatu, gra w Toruniu Filip Frątczak, aktor o całkiem odmiennych od pierwowzoru warunkach fizycznych. Może dlatego, że dla węgierskiego reżysera sztuki "Pułapka" stała się raczej pretekstem do pokazania mechanizmów historii z naszej, środkowowschodniej części Europy niż wewnętrznych rozterek artysty napiętnowanego na zawsze brakiem akceptacji ze strony ojca. Opowieść o artyście z niedostatkami osobowości ustępuje tu wizji historii, w której powszechny instynkt przetrwania bierze się za bary z dziwną nieco potrzebą tworzenia. I nie wygrywa. Drugi powód takiej, wbrew warunkom aktora, decyzji obsadowej może być ten, że Peter Gothar eksponuje w biografii Franza pułapkę podobieństwa do ojca. Ojca (gra go Paweł Tchórzelski) twardego żydowskiego fabrykanta, którego Franz boi się obsesyjnie, którego zachowań nienawidzi, a do którego okazuje się być podobny jak kropla do kropli. Łączy ich też wizja tragedii, choć Franz, w przeciwieństwie do ojca nie chce jej przetrwać. Jest Żydem, człowiekiem z szafy, ale nietypowym który szaf i materialnych uwikłań nie znosi. Nie czuje się odpowiedzialny ani za kobiety, które przepływają przez jego życie jak przechodnie przez pokój bohatera "Kartoteki", ani nawet za swoją twórczość. Bo to daremne?

Zatrzymałem się na tym akurat szczególe, bo ważny, ale mogłem na innych ważnych, bo są ich dziesiątki, a mogą uciec uwadze, bo teatr wciąga widza od razu w środek opowiadanej historii jak w pułapkę: śledząc jej bieg można nie dostrzec, jak się ona rozrasta, komplikuje, rozbudowuje i wypełnia.

Obrazy tworzone na scenie mają uwodzicielską siłę. Dawno nie widziałem tak atrakcyjnych rozwiązań, dzięki którym nieduża scena Teatru Horzycy kurczy się i rozszerza albo wydłuża w nieskończoność, a majstersztykiem jest wbudowanie w nią jeszcze sutereny pod schodami. Barwy dodaje sztuce niezwykła, trochę na filmowy sposób ilustracyjna muzyka węgierskiej kompozytorki Zofii Taller.

Zapewne trochę dzięki filmowym doświadczeniom reżyser znalazł czytelne rozwiązania dla wszystkich scen dramatu Różewicza, naładowanego po brzegi sprawami świata, w którym służąca mamrotała po węgiersku, wspólny i oficjalny był niemiecki, a w domu mówiło się po swojemu. Są to obrazy piękne, choć z czającą się niczym strażnicy -oprawcy grozą w tle, jak przewrotny obraz raju, uroczego niczym obóz w jakimś Teresinie, mocne, surowe i okrutne, jak finałowa gablota z ciałami wszystkich pięknych, żywych kobiet.

Wielką zasługą Gothara jest harmonijne połączenie bogatej metaforyki "Pułapki" z twardym, precyzyjnym realizmem, co zostało osiągnięte dzięki grze aktorów (wszystkich!). Odważne, znakomite role stworzyły Maria Kierzkowska (Greta) i Matylda Podfilipska (Felicja), no i Paweł Tchórzelski (Ojciec i Szewc). A obejrzałbym jeszcze chętnie wersję "Pułapki" ze Sławomirem Maciejewskim jako Franzem i Filipem Frątczakiem jako Maksem. Czy byłaby o tym samym?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji