Dario Fo na śmietniku
Kiedy Dario Fo otrzymał w ubiegłym roku literacką Nagrodę Nobla, niewiele osób wiedziało kim on jest i jaki rodzaj pisarstwa reprezentuje. Polskie teatry tylko kilka razy wystawiały przedstawienia według jego tekstów. Pierwsza prezentacja miała miejsce w Łodzi - w 1960 r. Teatr Powszechny przygotował sztukę "Archaniołowie nie grają w bilard". Po blisko 40 latach mamy ponownie okazję zapoznać się z jego twórczością.
72-letni Dario Fo jest dramaturgiem, aktorem, mimem, reżyserem, scenografem, kierownikiem trupy teatralnej, telewizyjnym showmanem i publicystą. Jego pisarstwo mieści się pomiędzy tradycją komedii dell'arte, burleski, wodewilu i musicalu, a teatrem zaangażowanym, poruszającym problemy rasizmu, narkomanii, sytuacji społecznej kobiet. Zanim zwrócił się ku teatrowi politycznemu, w latach 50. pisał absurdalne farsy, takie jak "Człowiek nagi i człowiek we fraku" oraz "Nie wszyscy złodzieje przychodzą kraść". Te dwa utwory wziął na warsztat Piotr Bikont tworząc przedstawienie "Śmieciarz, dziwka, złodziej, jego żona, człowiek we fraku i jego kochanka", którego premiera odbyła się w minioną sobotę w Teatrze Nowym w Łodzi.
Przedstawienie rozpoczyna się już w foyer i na schodach do szatni. Wędrowni kuglarze pokazują swe sztuczki, jest człowiek grający na pile, mim i akrobata jeżdżący na rowerze o jednym kole (brawa dla Piotra Kaźmierczaka!). Wśród widzów przechadza się śmietnikowy łazik mrucząc pod nosem swą filozofię życiową. Reszta rozgrywa się już na scenie, a ściślej mówiąc w surowych ścianach kulis.
Pierwsza część spektaklu oparta na "Człowieku nagim i człowieku we fraku" budzi bardzo mieszane uczucia. Prowadzone przez dwóch śmieciarzy rozważania filozoficzne o Bogu, wartościach, człowieczeństwie i dobroci mieszają się z absurdem i burleskowymi gagami wokół człowieka schowanego w kontenerze na śmieci. Całość rozgrywa się w mało odkrywczej scenerii śmietniska, po scenie fruwają gazety, a głównym rekwizytem jest pojemnik na odpadki.
Po przerwie widz wyzbywa się sceptycyzmu, widząc koncert absurdu w wykonaniu znakomitego Dariusza Wiktorowicza i nie ustępujących mu Katarzyny Godlewskiej i Marka Cichuckiego (świetny także w akcie pierwszym). Tu również absurd miesza się z burleską, ale w przeciwieństwie do części pierwszej tworzy spójną całość utrzymaną w równym, szybkim tempie.
Klamrą spajającą oba akty jest występ ulicznych grajków. Rytmiczna muzyka aktora Wojciecha Walasika w wykonaniu jego teatralnych kolegów zasługuje na najwyższe uznanie. Zespół okazał się wyjątkowo muzykalny i udowodnił, że nie mają przed nim tajemnic żadne instrumenty.
Artystyczne credo Dario Fo polega na stwierdzeniu, że w każdej, nawet najtragiczniejszej historii zawarty jest element ironii i komizmu. Realizatorzy spektaklu pozwolili sobie na uzupełnienie absurdalnych dialogów noblisty własnymi komentarzami do łódzkiej i polskiej rzeczywistości. Strażnik jest żywą repliką funkcjonariusza naszej Straży Miejskiej, zakładającego klamrę tym razem nie na koło samochodu, ale na źle zaparkowany śmietnik. Dziwka (dobra Mirosława Olbińska) to wulgarna, tłusta krasawica zza wschodniej granicy, donżuan pochodzi z Aleksandrowa, a nagi człowiek chce, by go zawieźć do Domu Poselskiego, który mieści się przy ul. Zwycięzców (dawniej Pokonanych).
Według Dario Fo teatrem może być wszystko, a w grze aktorskiej mniej ważne jest znaczenie wypowiadanego tekstu, istotniejszy jest rytm i emocjonalność mówienia. Jeśli na tym ma polegać sens jego sztuk, to autorzy przedstawienia w Teatrze Nowym stanęli na wysokości zadania.