Gdynia. Premiera "Pań Dulskich" Filipa Bajona
Wydarzeniem drugiego dnia Festiwalu Filmowego w Gdyni będzie wtorkowa premiera filmu Filipa Bajona "Panie Dulskie" - impresja na temat dalszych losów bohaterów dramatu Gabrieli Zapolskiej.
- Opowiadam o historii rodziny i próbie identyfikacji z tą historią, która w puencie okazuje się zupełnie inna - mówi reżyser. "Panie Dulskie" wejdą do kin 2 października.
- Postanowiłem opowiedzieć historię Dulskich z perspektywy czasu - mówi "Wyborczej" scenarzysta i reżyser Filip Bajon, w poprzednich latach wielokrotnie nagradzany na Festiwalu Filmowym w Gdyni. - Opowiedzieć, jak ten mieszczański świat przystosowywał się do okoliczności. Bo Dulskie to jedna wielka lekcja przystosowania. Taka "moja chata z kraja". Ale ponieważ los bywa złośliwy, nasz film opowiada o tym, że nigdy nie poznasz tajemnic swojej rodziny. Jest to prawie niemożliwe. A jak już poznasz, to się zdziwisz, że było zupełnie inaczej, niż myślałeś. Film opowiada o historii rodziny i próbie identyfikacji z tą historią, która w puencie okazuje się zupełnie inna - podkreśla reżyser.
I dodaje: - Ta historia dotyczy mieszczańskiego świata, który jest mi bliski, bo w nim się wychowałem, znam go na pamięć i wszystkie jego numery.
Co to za historia?
Do Melanii (Maja Ostaszewska), wnuczki pani Dulskiej (Krystyna Janda), przyjeżdża Rainer Dulsky (Władysław Kowalski), profesor psychiatrii ze Szwajcarii. Czuje, że ma coś wspólnego z kamienicą, w której mieszkają Dulscy. Zaintrygowana historią rodu Melania, reżyserka filmowa, przyłącza się do jego poszukiwań. Kolejne odkrycia przeniosą ich w przeszłość pełną tajemnic, które na zawsze miały pozostać w ukryciu. Rodzina Dulskich ma wiele na sumieniu.
Historia trzech pokoleń pań Dulskich rozgrywa się w latach 1914, 1954 i 2000.
Zdjęcia z udziałem m.in. Katarzyny Figury (aktorki gdańskiego Teatru Wybrzeże, która zagra córkę Dulskiej), Olgierda Łukaszewicza, Sławomira Orzechowskiego, Katarzyny Herman, Mateusza Kościukiewicza, Grzegorza Małeckiego i Sonii Bohosiewicz zakończyły się w lutym tego roku. Film, reklamowany jako "komedia nieobyczajowa", powstawał w Warszawie i Lublinie.
- Dlaczego w Lublinie? - pytamy.
- Chcieliśmy go kręcić w Krakowie. Ale Kraków nie dał pieniędzy na film, a Lublin dał - przyznaje reżyser.
We wtorek o godz. 18 w salach kinowych Gdyńskiego Centrum Filmowego odbędą się pierwsze publiczne projekcje "Pań Dulskich", a po nich spotkanie z ekipą filmową.
Z Festiwalu Filmowego w Gdyni na plan
Prosto z gdyńskiego festiwalu, który zakończy się w sobotę, Filip Bajon pojedzie na plan swojego nowego filmu pt. "Kamerdyner". Już 22 września na Kaszubach rozpoczną się zdjęcia do tej pierwszej epickiej sagi z historią Pomorza w tle, która rozgrywa się w latach 1900-1945. W obsadzie "Kamerdynera" znaleźli się m.in. Janusz Gajos, Adam Woronowicz, Anna Radwan, Daniel Olbrychski, Borys Szyc, Jan Nowicki.
- "Kamerdyner" to będzie film o zawikłanych losach trzech narodów: Polaków, Niemców i Kaszubów. Jedynym reżyserem, który wie, co to epika i doskonale panuje nad tematem, jest Filip Bajon - uważa Mirosław Piepka, współscenarzysta i producent "Kamerdynera". - Po przeczytaniu scenariusza już miał konkretny pomysł na wiele scen.
Przypomnijmy, że dotąd Filip Bajon przyjeżdżał do Trójmiasta kręcić epizody: w Sopocie powstała scena "Arii dla atlety", na przystanku SKM Gdańsk Stocznia kończy się jego etiuda z cyklu "Solidarność, solidarność". Teraz po raz pierwszy zabiera się za duży film z historią Pomorza w tle.
- Spotkałem się z Mirkiem Piepką, który szukał reżysera do dużego epickiego filmu. A ja, nieskromnie mówiąc, dobrze czuję się w takim gatunku i parę dużych rzeczy już zrobiłem - mówi "Wyborczej" Bajon. - Losy Kaszubów przed pierwszą wojną światową, w latach II Rzeczpospolitej, II wojny światowej i wejście Rosjan w 1945 r. to kawał historii, który mnie samego interesuje. Bardzo jestem ciekaw, jakiego znaczenia to nabierze i jak uda się pokazać ludzkie losy, na które wpływa wielka historia.
- Bardzo nam zależy, by wrócić do nurtu, który od lat jest nieobecny w polskim kinie: do filmowej epiki spod znaku rodzinnej sagi, czegoś na kształt "Nocy i dni" - podkreśla Michał Pruski, który wspólnie z Mirosławem Piepką i historykiem Markiem Klatem przez dwa lata pracował nad scenariuszem "Kamerdynera".
Mieszkających w Trójmieście Piepkę i Pruskiego widzowie znają jako scenarzystów (a Piepkę także jako producenta) nakręconych w Gdyni i Gdańsku filmów "Czarny czwartek" (o wydarzeniach grudnia 1970 r. w Gdyni) i "Układ zamknięty" (o skorumpowanym aparacie władzy, który niszczy tutejszych biznesmenów).