Artykuły

Niepokój przed podróżą

NAJNOWSZA sztuka Jerzego Broszkiewicza "Niepokój przed podróżą", z prapre­mierą której wystąpił warszawski Teatr Rozmaitości*, przy­pominałaby po trosze tego psiku­sa z prezentem w dziesięciu opakowaniach, gdybyśmy nie mieli do czynienia z wybitnym intelektuali­stą i wytrawnym dramatopisarzem, autorem sześciu już poprzed­nio granych z dużym powodze­niem w wielu teatrach i kilku je­szcze nie wystawionych sztuk. Te­atr zwielokrotnił jeszcze te kun­sztowne opakowania, zaopatrzył je w wymyślne eklery, skompliko­wane zamki i potrójne dna, żeby było jeszcze trudniej rozszyfro­wać jej majo czytelną metaforę, dotrzeć do ziarna idei utworu.

Broszkiewicz celuje w wynalaz­czości teatralnej, każdą jego sztu­kę, z wyjątkiem realistycznego "Skandalu w Hellbergu", rozsądza nadmiar teatralnych pomysłów, pozostawia jednak wiele jeszcze marginesu na wpisywanie pomy­słów inscenizatorskich i scenogra­ficznych, reżyserzy - zwłaszcza młodzi, o bogatej inwencji, chęt­nie więc sięgają po jego sztuki.

W "Niepokoju przed podróżą" jest bardziej jeszcze, niż w innych sztukach Broszkiewicza miejsce na taki reżyserski popis. Mieni się wiec przedstawienie wieloznaczno­ścią, zaskakuje ciągle niespodzian­kami, prowokuje widza do natę­żonej gry wyobraźni, zmusza do własnych dociekań. W sumie jednak ten intelektualny wysiłek widza jest trudem raczej jałowym, okazuje się bowiem, że jest to właściwie zabawa - zabawa dość szczególna - dla samej zabawy. Makabryczno-groteskowa sceneria - dwukrotnie zaimprowizowany katafalk ze "zmarłą" i świecami, makabryczno-groteskowe elementy anegdoty, wszystko to zbudowane na ogranym scenicznym pomyśle "śmierci na niby", niebezpieczne balansowanie na pograniczu po­ślizgów w stronę, makabreski ale i zwyczajnej szmiry, wyrafinowa­nia ale i złego smaku, doczepienie na siłę - bo ani artystycznie ani ideowo nie uzasadnionych - pła­skich wtrętów antyreligijnych (które mają rzekomo demaskować hipokryzję dwu postaci) - wszy­stko to razem budzi w odbiorze zamęt, mieszane uczucia, często - zdziwienie. Jeszcze jedna satyra na "strasznych mieszczan", na ich nicość moralną, ich wewnętrzną ohydę? Gorzkie zdemaskowanie naiwnych marzeń o szczęśliwych wyspach, gdzie nie ma zgiełku i cywilizacji, ale są - próbne wybu­chy nuklearne? Jeszcze jeden przerysowany portret młodego "pokolenia atomowego"?

Nie udało mi się niestety do­trzeć - poprzez te liczne kunsztowne opakowania i autora i teatru, do zamierzeń autorskich i realizacyjnych.

W tej sytuacji trudno ocenić wkład aktorów do przedstawienia. Czyha na nich tyle zaskakują­cych niekonsekwencji, ani jeden wykonawca nie ma litego materia­łu na zbudowanie postaci - pozostaje więc improwizacja, mniej lub bardziej zręczna, w zależności od różnej aktorskiej klasy wyko­nawców. A jeśli dodamy do tego nazwisko scenografa - Józefa Szajny, którego najmniej zawsze interesuje czytelność spektaklu, najwięcej - własne, oryginalne, malarsko atrakcyjne pomysły plastyczne i architektoniczne - otrzymamy przedstawienie - krzy­żówkę przynajmniej z kilku niewiadomymi.

Broszkiewicz nazwał swą sztukę komedią. Kończy ją ironiczne w zamyśle pytanie Marii: "...I z czego się tutaj cieszyć?". Właśnie.

* Jerzy Broszkiewicz - "Niepo­kój przed podróżą". Prapremiera w warszawskim Teatrze Rozmaitości. Reżyser Adam Szafiański, scenograf Józef Szajna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji