Artykuły

W pięciolecie dobrej roboty

TEATR LUDOWY w Nowej Hucie obchodził w grudniu pięciolecie swej działalności. Nie będziemy tu opisywać trudnej drogi zespołu, zadziwiająco, jak na nasze stosunki, stabilnego, ani też trudnej drogi teatru, który swoją widownię budował dosłownie z niczego, od podstaw, w mieście pozbawionym wówczas jakichkolwiek nawyków kulturalnych. Trzeba jednak, z okazji tego pięciolecia dobrej roboty, przypomnieć raz jeszcze, że teatr ten mimo wszelkich trudności nigdy nie zrezygnował ze swego wymagającego programu, ideowego i artystycznego, nigdy, walcząc o publiczność, nie szedł na kompromis z publiczką. W tych warunkach podwojenie w ciągu pięciu lat liczby widzów - obecnie teatr gości ich w sezonie okrągło 100 tysięcy - jest miarą wielkiego sukcesu.

Teatr Ludowy jest teatrem współczesnym, a raczej, jak to formułuje jego dyrektor, Krystyna Skuszanka, nieprzerwanie stara się być takim teatrem, gdyż współczesność nie jest atrybutem nieodwracalnym.

O definicję współczesności teatru można, oczywiście, toczyć długie boje. Jeśli jednak zrezygnujemy z przyznawania pierwszeństwa elementom formalnym, jeśli sięgniemy do najintymniejszych związków treściowych sztuki z jej epoką - współczesność okaże się przede wszystkim przywracaniem i tworzeniem poczucia więzi. Świadomość człowieka epoki wielkich przemian jest uwrażliwiona przede wszystkim na zjawiska rozkojarzeń, na pękanie dawnych więzi społecznych, powiązań przyczynowych, tradycji, konstrukcji myślowych. Poczucie więzi nowych, prawidłowości dopiero powstających dociera do niej z reguły z opóźnieniem. Stąd zapewne tak liczne wizerunki "ludzi zatomizowanych" w literaturze i teatrze. Walka o nową świadomość, o świadomość współczesną to zatem walka o integrację, o owo przywrócone poczucie więzi. Teatr, który taką walkę podejmuje, zapewne nie rozwesela - jest jednak teatrem prawdziwego, trudnego optymizmu.

Do najistotniejszych elementów tak rozumianej współczesności należy odtwarzanie, ale zarazem rewidowanie tradycji. Nie tradycji symboli i nawykowych gestów, ale tradycji jedynie ważkiej: poczucia ciągłości, zrozumienia genezy, przeszłości widzianej z perspektywy spraw przyszłych, z owego skrzyżowania tego, co było z tym, co będzie, co być powinno - ze skrzyżowania zwanego współczesnością. Teatr Ludowy szczególną uwagę poświęcił zagadnieniu tradycji narodowej, genezie współczesnego Polaka. Jerzy Krasowski adaptując i inscenizując na pięciolecie swego teatru "Generała Barcza" Kadena-Bandrowskiego*) kontynuuje tę linię tematyczną.

Notatki niniejsze nie mają charakteru recenzji. Ograniczamy się do zaznaczenia spraw chyba w przedstawieniu nowohuckim najistotniejszych. Aktualny, doraźny pamflet polityczny Kadena z r. 1923 przepuszczony przez pryzmat sceny w r. 1960 otrzymał dodatkowy wymiar, stał się analizą jednej z podstawowych przyczyn klęski wrześniowej r. 1939 a zarazem analizą jednego z najbardziej zgubnych i mrocznych mitów narodowych, mitu sanacji, mitu "Dziadka", mitu władzy bez programu, karmiącej się "radością z odzyskanego śmietnika" i budującej dla narodu "twarde, mocne ramy", po których polski międzywojenny śmietnik ześliznął się w następną klęskę. Autorowi adaptacji i zarazem inscenizatorowi znakomicie dopomogli w stworzeniu tego pasjonującego politycznego widowiska aktorzy - zwłaszcza Pyrkosz w roli majora Pycia, szefa kontrwywiadu, Pieczka jako gen. Barcz (Piłsudski - Sosnkowski), Lutosławska jako dama i prostytutka Drwęska, oraz Szaniecki - gen. Krywult (Dowbór - Haller). Na uznanie zasługuje twórca muzyki Jerzy Kaszycki. Najsłabszym, niestety, elementem inscenizacji jest scenografia Szajny, mimo kilku znakomitych pomysłów niezdyscyplinowana, niepotrzebnie, zwłaszcza w kostiumach, udziwniająca przejrzystą linię tego bardzo konkretnego i realistycznego pamfletu - proroctwa.

W sumie przedstawienie nowohuckie krwiste, wyraźne politycznie, uderzające w mity bynajmniej, w starszym pokoleniu, jeszcze nie przezwyciężone, przypominające młodzieży genezę wielu z trudnych spraw Polaków współczesnych, zasługuje na gorące przyjęcie. Jeden z warszawskich krytyków, obecnych na premierze, powiedział mi potem: no cóż, mimo te czy inne słabości, w Warszawie to byłoby wydarzenie. Wypada się z nim zgodzić. A może jednak zobaczymy to wydarzenie w Warszawie? O wizycie Teatru Ludowego mówi się od dawna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji