Artykuły

Szekspir całkiem ironiczny

Po raz drugi tym roku mamy możność obejrzeć na krakowskiej scenie szekspirowski "Wieczór Trzech Króli - lub co chcecie". W okresie trwania Dni Krakowa, spektakl przygotowany przez reż. Halinę Gallową, jako praca dyplomowa, absolwentów Wyższej Szkoły Teatralnej - grano w murach Barbakanu. Było to przedstawienie tradycyjne, zgodne z długoletnią praktyką wystawiania Szekspira na wszystkich scenach świata, niezależnie od panujących konwencji epoki.

Naturalna, przechowana do dziś w historycznych murach - sceneria wyzwalała szekspirowską sztukę od teatralnych dekoracji - skupiając całą uwagę na tekście dramaturga i sytuacjach scenicznych. Cała machina teatralna została wprawiona w ruch, aby z niej korzystał wyłącznie aktor i pedagog, a nie reżyser, inscenizator i scenograf - celem przeprowadzenia własnych wizji i odczytań sztuki Szekspira.

Toteż zapowiedź pokazania "Wieczoru Trzech Króli" przez Teatr Ludowy w Nowej Hucie - przy współpracy dwóch indywidualności: reżyserskiej - Krystyny Skuszanki i scenograficznej - Józefa Szajny, musiała wzbudzić zrozumiałe zainteresowanie w środowisku teatralnym, nie mówiąc o zdobytej przez nowohucką placówkę widowni, dla której każda premiera u Skuszanki jest mocnym przeżyciem, bez względu na rozmaitość ocen - a nawet przy wyraźnie sprzecznych ze sobą stanowiskach krytycznych.

Co do faktu, że sztuka Szekspira w Teatrze Ludowym nie powiększy cyklu tradycyjnych ujęć - nikt nie miał wątpliwości. "Przekora" reżyserska Skuszanki wobec wielu tekstów i utartego szlaku ich odczytywania na swojej scenie - należy do stylu pracy dyrektora i kierownika artystycznego tej placówki. Przekora, która wywoływała na przestrzeni 5 lat istnienia teatru - zachwyty, a także i przekora - budująca mury sprzeciwu pomiędzy sceną i jej odbiorcami... Na poparciu fali antytradycyjnej w dotychczasowym, spokojnym nurcie szekspirowskim - wystarczyło jeszcze dodać nazwisko Szajny, którego specyficzny punkt malarskiego widzenia teatru - nadawał również niemal od początku rozwoju nowohuckiej sceny - zdecydowany akcent i charakter. Ba, wielu młodszych (i nie) scenografów usiłowało oraz nadal usiłuje "podrabiać" Szajnę. Z różnym skutkiem. Zwłaszcza, że sam artysta często tworzy oprawę plastyczną sztuk, w stylu co najmniej dyskusyjnym. Zresztą, niemal jak każda wybitniejsza indywidualność z zakresu sztuk pięknych, związanych z funkcjami teatru.

Rzecz jasna, otrzymaliśmy tedy i n n e g o Szekspira, aniżeli ów znany z całego łańcucha "Wieczorów Trzech Króli". Może więcej zbliżonego do... podtytułu: "co chcecie". CO więc zaproponowała Skuszanka - reżyser i CO chciał pokazać scenograf - Szajna na scenie? Otóż, jak mi się wydaje, zamysł Skuszanki okazał się nie tylko odkrywczy, ale i czytelny: spojrzeć na szekspirowską sztukę ironicznym okiem traktując pół serio poetyckie postacie wraz z ich "sublimowaną" i koturnową miłością. Ośmieszyć bełkocącego podniosłe androny księcia Orsino - i ukazać odartą z dawnej subtelności namiętność Oliwii, która pali się do amorów z przebraną za pazia Wiolą, bynajmniej nie po hrabiowsku. Nadawszy zaś całości nastrój zabawy, niby ludowego festynu z trąbami orkiestry (można zaryzykować: strażackiej) - sprowadziła Skuszanka ową komedię ze szczytu drabiny pseudo-poetyckiej - na uklepaną ziemię, gdzie - co ludzkie, rozgrywa się już bez klatki kostiumowej. Zostaje poza. Ale poza "otwartej duszy" - jest śmiesznością. I taki Szekspir staje się dowcipną, z domieszką rubaszności - zabawą ludową.

Natomiast Szajna, aczkolwiek dążąc ku ironiczności plastycznej widowiska - zbyt, jak na moja odczucie - pofolgował ciągotom do maniery szmat i strzępów, pozwalając jedynie odbiorcy na domysły, co do swoich intencji przy zabudowie sceny. Ciekawy i zabawny pomysł przesuwanych "drzew" - psuły (dosłownie) zgrzyty ciężkich konstrukcji metalowych z nienaoliwionymi kółkami. Za to w kostiumach znalazło się sporo cienkich aluzji (pyszny strój Oliwii z "żałobnymi" pończochami - co podkreślało charakter pruderyjny postaci. Równie kapitalnym rozwiązaniem był przyodziewek Malwolia: rodzaj sukni i nakrycia głowy, jak z obrazka starej dewotki. Kostium Błazna - doskonały w barwach, był utrzymany w dowcipnym stylu diablo-ludzkim. Zabawnie prezentował się także strój Chudogęby).

W sumie, tak odczytany "Wieczór Trzech Króli" - odświeżył i wzbogacił wrażenia związane z nigdy nie malejącą aktualnością sztuki genialnego syna Albionu, który stał się własnością wszystkich ludzi, gdzie dociera teatr - bez względu na czas i zmianę warunków życia.

Trzeba przyznać, że teatralne spotkanie z Szekspirem w Nowej Hucie - było wieczorem (nie tylko "Trzech Króli"), ale - CO CHCECIE - historią zabawną i pouczającą. Bo przecież samo życie, kiedy mu odjąć szczudło, patosu i ckliwej poetyckości - daje wystarczającą lekcję potykania się wszelkich uznanych prawd o kamyki śmieszności i banału. Ludzie, bądźcie SOBĄ! - zda się obwieszczać wielki dramaturg, na przemian tragizując i szydząc pod maskami Hamletów, Homerów, Ryszardów III a także i... błaznów. Bo, proszę obywateli "błazeństwo krąży nad światem". I dlatego trzeba je umieć wypatrzyć, żeby samemu uniknąć ośmieszenia...

W wyrównanym, jak zwykle, zespole aktorskim Teatru Ludowego - na pierwszy plan wybijali się jednak: Oliwia (Anna Lutosławska) kapitalna w sylwetce potencjalnej kokoty salonowej, a przecież bardzo plebejska - Malwolio (Franciszek Pieczka) znakomity rysunek satyryczny świętobliwego obłudnika i ambicjonera - Chudogęba (Witold Pyrkosz) błazen - cwaniak "dobrze urodzony" oraz błazen - plebejusz - mądry (Rajmund Jarosz). Dowcipnie zagrał arystokratę sproletaryzowanego - Tadeusz Szaniecki, jako Tobiasz Czkawka, zaś Marię, dworkę Oliwii - niczym szelmowskiego Skapena w spódnicy - Marianna Gdowska.

Ponadto obsadę uzupełniali: zniechęcony do życia, jaka książę - Andrzej Hrydzewicz (Orsino), jego pocieszycielski giermek, a w rzeczywistości panna Wiola (Wanda Uziębło), zaskoczony mile konkurent do ręki (i nie tylko) Oliwii - bliźniak od Wioli, Sebastian (Tadeusz Kwinta), zanadto przerysowany w postawie ksiądz (Jan Mączka) oraz - Józef Harasiewicz (Antonio), Jan Brzeziński (Kapitan), Zdzisław Klucznik (Fabian) i Zbigniew Bednarczyk. Michał Lekszycki, Ferdynand Matysik - trochę dworska orkiestra, trochę podsłuchiwacze i "tuby" swego pana - a w ogóle Dworzanie Księcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji