Artykuły

Szajny teatr ogromny

Szajna jest wulkanem wyobraźni plastycznej, i teatralnej. W "Gulgutierze" rozszalał się wybuchem obrazów scenicznych o niebywałej fantazji, fascynującym pięknie i oszałamiającej sile wyrazu. Aż żal, że nie pozostaną trwale w jakiejś galerii. Ale nie. teatralność, czwarty wymiar czasu, ruch i dźwięk stanowią w nich czynnik bardzo zasadniczy, bez którego nie byłyby tym, czym są. Skazane więc muszą być na ulotność właściwą zjawiskom teatralnym.

Szajna działa z rozrzutnością i pewnością siebie, posłuszny wyobraźni, która wyczarowuje plastyczno-teatralną metafizykę jego przeżyć, uczuć, myśli. Snuje nić skojarzeń nieraz sobie tylko wiadomych, mąci i komplikuje, nie dbając o to, czy widz coś z tego zrozumie. Może zresztą nie musi zrozumieć, wystarczy, że stanie wobec pytań, że zachwyci się niepokojącym pięknem. To na pewno nie jest teatr łatwy, wymaga współpracy myśli i wyobraźni widza, pewnego oswojenia się z odmiennym szyfrem poetyki - na co nie każdy może i ma ochotę się zdobyć. Ale to na pewno jest teatr wielkiego artysty, wobec którego wypada pamiętać o skromności przy ferowaniu pochopnych ocen.

Szajna w każdym swoim przedstawieniu, jakąkolwiek by sztukę wystawiał, mówi o sobie. Tym razem miał także scenariusz napisany o sobie przez siebie wespół z Marią Czanerle. Czy była to sytuacja sprzyjająca? I tak i nie. Kiedy Szajna zmagał się - nieraz na zasadzie zaprzeczenia, przetworzenia, czy nawet niszczenia - z dziełami Goethego, Szekspira, Majakowskiego, Cervantesa, Wyspiańskiego miał mocną odskocznię, dla swej wizji. "Gulgutiera" jest tekstem o zacięciu kabaretowo-satyrycznym. Nawiasem dodam, że Szajna obszedł się z nim beztrosko gma-twając linię konstrukcyjną i burząc zrytmizowany tok prozy przechodzącej w wiersz rymowany. Jakkolwiek by jednak było, eksplozja wspaniałych pomysłów wystrzeliła tu apokaliptycznym fajerwerkiem ze zbyt małej armatki. Niemniej scenariusz stał się punktem wyjścia dla dzieła, w którym Szajna - jak w żadnym innym - mógł pokazać pełnię bogactwa swej dotychczasowej twórczości.

Przedstawienie toczy się na scenie i na widowni. Przez podest rzucony na widownię wchodzą i wychodzą aktorzy nie zza kulis, ale z sąsiednich sal i korytarzy. Umarł Artysta. Do jego pracowni wczołgują się ludzie, czy też raczej człekokształtne stwory, męskie kobietony. Buszują w pracowni twórcy, którego nienawidzili za jego "niezrozumialstwo", pesymizm, okropności, targanie sumieniami - DO prostu za jego wielkość. Z magazynów wytaszczają rekwizyty. Cmentarz rzeczy martwych. Cała rekwizytornia artystyczna Szajny. Buty, pokraczne manekiny, kikuty, protezy, kadłuby, worki, szmaty, żelastwo, kije. Przybysze - potem zjawiają się jeszcze członkowie Nadkomisji Apostołów Sztuki - wchodzą w krąg działania tych przedmiotów, ulegają magii.

Następuje seria scen będących katalogiem twórczości Szajny, metafizycznych wizji ludzkiej egzystencji. Najpierw bijatyka wszystkich przeciw wszystkim, potem szydercza scena solidar-ności ludzkiej: ręka rękę myje, ogólne umywanie rąk, które razem złączone nadal pozostają brudne. Wspinanie się po drabinie do raju ziemskiego i opadanie w klęsce, a potem wstrząsające zstąpienie w piekło - scena o przytłaczającej grozie. Wojna i apokalipsa obozów wyrażone z siłą ekspresji, na jaką tylko Szajna może się zdobyć. Z kolei ironiczny obraz poszukiwania idei i znalezienia jej w powszechnym gotowaniu jajka na miękko - ten, który ugotował je na twardo, zostaje wyklęty, i wypędzony. Dalej przegląd teatru Szajny w syntetycznych scenach ujmujących kształt i sens jego przedstawień: "Łaźnia", "Don Kichot", "Makbet". "Faust".

Obraz twórczości Szajny się dopełnia, świat jego niepokojów, które są niepokojami naszych czasów. Na scenie śmietnik rzucanych bezładnie rekwizytów wraz z feerią świateł, gigantycznych kukieł i ruchomych dekoracji, rośnie w kompozycję o niesamowitej urodzie. Ci, którzy przyszli tu zrobić sąd nad Artystą, rozchodzą się już to u-rzeczeni, już to złorzeczący, unosząc jego drewniany posąg. A on sam patrzy na to ze spokojem: ..."bo ja jestem nieśmiertelny", przekonany, że taki jest los prawdziwej sztuki.

Artystę, który jest też nieustannie, fizycznie lub duchowo obecnym na scenie Animatorem przedstawienia, gra Leszek Herdegen. Swym pięknym głosem i osobowością aktorską potrafił zasugerować wielkość twórcy, którego dzieło promieniuje na scenie. Cały zespól poddał się dyscyplinie Szajny. który umie prowadzić aktorów do potrzebnych mu efektów, stawiając bardzo trudne zadania. Pokazał, że naszym aktorom nie straszne są nawet wyczyny jak u Peter Brooka: Marian Opania jako Makbet wygłasza dłuższą kwestię powieszony za nogi głową w dół. Wszyscy starali się o wyrazistość ekspresji ciała i głosu - członkowie dwóch komisji: Irena Jun, Wiesława Niemyska, Ewa Kozłowska, Ewa Wawrzoń, Krystyna Kołodziejczyk, Barbara Gołębiewska, Anna Miklewska, Józef Wieczorek, Stanisław Michalik, Antoni Pszoniak, Gustaw Kron: postacie z przedstawień: Czesław Roszkowski, Stanisław Brudny, Helena Norowicz, Olga Bielska, Ewa Szykulska.

Tę wizję teatralną trudno przełożyć na słowa. Trudno ją zanalizować i połapać się we wszystkim po jednorazowym obejrzeniu. Taki już jest Szajny teatr ogromny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji