Artykuły

Dziewczyna i małe co nieco

Czerwcowe premiery, któ­re zapowiadamy jako główne atrakcje teatralne tego miesiąca powiązać ze sobą dość trudno. Z jednej strony mamy wszak ostry spektakl dla bardzo dorosłych widzów, z drugiej cieple, małe co nieco dla widzów młodszych. Ale mocne kontrasty służą reklamie, no a jeśli idzie o gusty widza nig­dy nic nie wiadomo.

Teatr Współczesny szykuje na 6 bm. premierę głośnej w swym czasie na całym świecie sztuki "Śmierć i dziewczyna" Ariela Dorfmana. Sztuka ta, napisana jako samograj "na trzy pa", tj. na trzy duże wyraziste role, popu­larność zawdzięcza w sporej mie­rze zapotrzebowaniu na dramat łączący w sobie elementy tak wte­dy (a i dziś) modnych obrachun­ków z wolnością - w aspekcie ty­leż psychologicznym, co poli­tycznym - i thrillera. Nie bez przy­czyny sięgnął po nią Polański i zekranizował z udziałem gwiazd (Ben Kingsley i Sigourney Weaver). Ale film nie okazał się suk­cesem, ani finansowym, ani arty­stycznym... O trwałej modzie na tę sztukę świadczyć też może jej polska prapremiera, w której war­szawska widownia miała możność ujrzeć m.in. Krystynę Jandę i Je­rzego Skolimowskiego. Przedsta­wienie to okazało się z kolei zu­pełną klapą. Jedni twierdzą, iż z tej przyczyny, że było po prostu słabe (kiepskie aktorstwo Skoli­mowskiego, wyłażące spod reżyserii słabości samego teatralnego scenariusza), drudzy, że z powo­du fatalnej atmosfery, w jakiej by­ło realizowane. Dość, że skoń­czyło się to wszystko skandalem: wykonawcy pożarli się między so­bą, w stolicę poszedł przykry swąd, a przedstawienie zdjęto z afisza.

Widać "Śmierć i dziewczyna" nie ma szczęścia do polskich re­alizatorów. Może Polacy nie czu­ją po prostu tej psychodramy, w której trójka boleśnie ze sobą splątanych bohaterów (ona i ich dwóch) usiłuje wydrzeć sobie wzajem coś, co by można nazwać zadośćuczynieniem? Jakkolwiek by było główne tematy "Śmierci i dziewczyny" - skomplikowane stosunki między katem i ofiarą, granice sprawiedliwości i cena ze­msty - pozostają niewątpliwie atrakcyjne jako maueriał na peł­ną napięcia inscenizację, mogą też znaleźć ciekawe artystycznie spełnienie. Czy znajdą tym ra­zem? Przekonamy się wkrótce, na scenie Malarni, bo tam przy­gotowuje swój spektakl reżyser Tomasz Obara i scenograf Marek Braun. Trójkąt bohaterów utwo­rzą: Anna Januszewska, Grzegorz Młudzik i Jacek Piątkowski.

Na miano premiery tego mie­siąca zasługuje też, jak sądzę, "Kubuś Puchatek" (l bm.) przygotowany na scenie Pleciugi. We­dług klasycznego tłumaczenia Ireny Tuwim, \v adaptacji i reży­serii Arkadiusza Klucznika, stu­denta wydziału reżyserii PWST w Białymstoku, dla którego będzie to spektakl dyplomowy. Autorką scenografii jest Grażyna Skala, a muzyki - uwaga, to na pewno cenna informacja dla coraz licz­niejszych wielbicieli barda "Piw­nicy pod Baranami"! - Grzegorz Turnau.

"Kubuś Puchatek" miał już w Szczecinie swą adaptację - na scenie Współczesnego - ale było to przedstawienie adresowane do niekoniecznie małego, a na pew­no bardziej wyrobionego teatral­nie widza. Inscenizacja w Pleciudze, klasyczna, kukiełkowa - prze­znaczona ma być dla dzieci głów­nie; co wcale nie znaczy, że i nie dla dorosłych przy okazji. "Ku­buś" bywa przecież wciąż naszą ulubioną lekturą bez względu na wiek. W tej jego adaptacji fabu­ła ograniczona jest do wątku wyprawy na biegun północny. O czym zawiadamiamy, by uchronić przed rozczarowaniem licznych entuzjastów Tygryska, w spekta­klu nieobecnego. Biegun północ­ny był bowiem zdobywany w części pierwszej powieści A.A. Mil-ne, w "Kubusiu Puchatku", a roz­brykany Tygrys jest bohaterem dopiero drugiej części, czyli "Chatki Puchatka".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji