Artykuły

Kaszubskie wesele legendy polskiego kina. Trwało trzy dni

Wśród prezentów ślubnych są: maska z odlewem twarzy Bogumiła Kobieli, chruściana miotła, żywy prosiak oraz fajansowy nocnik z dedykacją: "Gdybyś się Zbyszku zesrał ze szczęścia - pisze Dorota Karaś w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Panna młoda ma 26 lat, jasne pantofelki w szpic, sukienkę bombkę za kolano i kok, z którego wysuwają się ciemne kosmyki. Pan młody, lat 33, nosi garnitur z wąskimi spodniami i przyciemniane okulary. Na twarzy szeroki uśmiech. Ten sam, który zdobi fotosy filmowe rozwieszone w dziewczęcych pokoikach w całej Polsce.

Ślub, który odbywa się 55 lat temu w Urzędzie Stanu Cywilnego w Sopocie, jest towarzyskim wydarzeniem sezonu. Stylowym ubiorem pary młodej zachwyca się "Przekrój".

Obrączki ze srebra zakładają Elżbieta Chwalibóg, studentka szkoły plastycznej, i Zbigniew Cybulski - najpopularniejszy polski aktor filmowy. Wesele wyprawiają w Chmielnie za Kartuzami. Przyjęcie zaplanowano dla około trzydziestu osób, ale PKS-em i furmankami na miejsce dociera ponad stu gości. Brakuje stołów i krzeseł. Przyjęcie przeciąga się do trzech dni.

Oddaj, moja świnia!

Letnie upały już minęły. We wtorek rano, 30 sierpnia 1960, niebo nad Trójmiastem i Kaszubami jest zachmurzone. Momentami siąpi lekki deszcz, temperatura - około 20 stopni. W sali Urzędu Stanu Cywilnego w Sopocie czekają aktorzy, rzeźbiarze, malarze, muzycy, architekci. Młoda para spóźnia się.

Razem z Elżbietą Chwalibóg i Zbigniewem Cybulskim ślub biorą Jolanta Horno-Popławska i Ryszard Ronczewski. Goście są wspólni, świadkowie też.

- Ślub cywilny był mniej oficjalny, to było bardziej wydarzenie towarzyskie - wspomina Ryszard Ronczewski, aktor. - Kościelny wyprawialiśmy później, każda para osobno. Spod Urzędu Stany Cywilnego pojechaliśmy wynajętym starym SAN-em do Chmielna, ukochanego miejsca malarzy z gdańskiej szkoły plastycznej.

Aktorka Zofia Czerwińska: - Jak śledzie upchnięci żeśmy pojechali. A tam na miejscu czekał już tłum. Przyjechali ludzie, którzy w ogóle nie byli zaproszeni. Na zasadzie: Zbyszek ma ślub? To jedziemy.

W Chmielnie malarz Juliusz Studnicki zakłada parze młodej na głowy wieńce z kwiatów. Poeta i reżyser Jerzy Afanasjew pęta im ręce małżeńskimi okowami z krowiego łańcucha. Korowód z nowożeńcami na czele maszeruje przez całą wieś, do restauracji "Józefinka".

Wśród prezentów są: maska z odlewem twarzy Bogumiła Kobieli, najbliższego przyjaciela Cybulskiego (wisi do dziś w mieszkaniu Elżbiety Chwalibóg w Warszawie), chruściana miotła, żywy prosiak oraz fajansowy nocnik z dedykacją: "Gdybyś się Zbyszku zesrał ze szczęścia".

- Kupiłam go chyba na jarmarku dominikańskim - przypomina sobie Zofia Czerwińska. - Miał wygodne siedzisko i wielkie ucho. Zbyszek miał poczucie humoru, ale ten prezent przyjął chłodno.

Prosiaka niesie Ryszard Ronczewski: - Wyprosił go od jakiegoś chłopa Jurek Afanasjew. Prosiak mi się wyrwał. Wszyscy poszli już do knajpy, goniłem go po polach, a za mną leciał Kaszub z lagą i wołał: oddaj, moja świnia! Złapaliśmy ją jakoś we dwójkę. Wieprzek wrócił do właściciela, a ja do knajpy, gdzie wszyscy byli już lekko polakierowani.

Cybulski i Chełmicki

Dwa lata wcześniej - pod koniec 1958 roku - do kin wchodzi film Andrzeja Wajdy "Popiół i diament". W roli Maćka Chełmickiego, chłopaka związanego z Armią Krajową, który w ostatnim dniu wojny ma wykonać wyrok śmierci na partyjnym sekretarzu: Zbigniew Cybulski.

To, że Cybulski zagra Chełmickiego, wcale nie było takie oczywiste. Wajda waha się, komu zaproponować główną rolę. Myśli między innymi o Stanisławie Mikulskim. Przeciwny Cybulskiemu jest Jerzy Kawalerowicz, szef studia filmowego "Kadr", w którym powstaje film. Jerzy Andrzejewski, autor powieści "Popiół i diament" (współpracuje przy tworzeniu scenariusza), jest zaskoczony pomysłem reżysera. Maciek Chełmicki w okularach wydaje mu się koszmarnym nieporozumieniem. Do Cybulskiego przekonuje w końcu Wajdę jego asystent - Janusz Morgenstern.

Przed "Popiołem i Diamentem" Zbigniew Cybulski jest dobrze zapowiadającym się aktorem młodego pokolenia. Zagrał do tej pory w kilku filmach, m.in. "Pokoleniu" Andrzeja Wajdy. Większość scen z jego udziałem wycięła cenzura.

Cybulski gra Chełmickiego w wojskowej kurtce, pepegach i ciemnych okularach - tak samo ubiera się na co dzień. Przypomina chłopaka przeniesionego do filmu z ulicy, a nie postać z wojennego pokolenia. Krytycy piszą o "miękkim, zmysłowym wdzięku" aktora. Porównują go do Jamesa Deana i Marlona Brando, amerykańskich idoli, których filmy można zobaczyć tylko za granicą. Jedna ze scen "Popiołu" - ta, w której Chełmicki podpala spirytus w kieliszkach i puszcza je ślizgiem po barze, wywołując imiona poległych przyjaciół - przechodzi do historii filmu.

Rola w filmie Wajdy przynosi 31-letniemu aktorowi międzynarodową sławę. W Polsce Cybulski zostaje z dnia na dzień gwiazdorem. Ludzie zaczepiają go na ulicy, przysyłają listy do domu. Młodzi ludzie ubierają się jak on: modne stają się ciemne okulary i wojskowe kurtki.

Nie wiadomo, gdzie kończy się Zbyszek Cybulski, a zaczyna Maciek Chełmicki.

- To pan żyje? Nie zastrzelili pana? - upewnia się na widok aktora widz po wyjściu z kina.

- Pan nie jest osobą prywatną. Pan jest naszą wspólną własnością! - zaczepia go w barze chętny do pogawędki nieznajomy.

- Chełmicki to on był dla Polski i dla świata - kwituje aktorka Zofia Czerwińska. - A dla nas, na Wybrzeżu został Zbyniem.

Na początku 1961 roku przychodzi na świat syn Elżbiety Chwalibóg i Zbigniewa Cybulskiego. Na imię dostaje Maciek.

Gwiżdżąca dziewczyna

Przed ślubem mieszkają w trójkę w jednym pokoju sopockiej kamienicy: Elżbieta, Zbyszek i Bobek Kobiela. Pokój jest duży, około 40 metrów, z balkonem. Młodym aktorom przydzielił go Teatr Wybrzeże. Meble Cybulski z Kobielą zbijają sami. Gołą żarówkę zasłaniają żyrandolem, który zrobili z brzozowych patyków.

- To był kołchoz - mówi Jerzy Karwowski, reżyser. - Mnóstwo ludzi bywało w tym pokoju. Jeden nie wytarł butów, drugi zostawił cieknący parasol w przedpokoju. Nikt nie pomyślał, żeby posprzątać. Zimą, kiedy trzeba było palić w kaflowym piecu, Zbyszek i Bobek wprowadzali się do mojego służbowego mieszkania, przy Abrahama.

W pokoju kamienicy przy ul. Świerczewskiego (dziś Andersa) bywają Roman Polański, Sławomir Mrożek, Janusz Morgenstern, Jacek Fedorowicz, Jerzy Afanasjew, młodszy brat Kobieli - Marek i jego mama. Gdy do Sopotu przyjeżdżali rodzice Zbyszka, umawia się z nimi na mieście.

Elżbieta i Zbyszek poznają się w połowie lat 50. w sopockim Spatifie albo Grand Hotelu (chodzi się tam na taniego śledzika i na wódeczkę). Ona mieszka u ciotki w Sopocie i studiuje w gdańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych. On razem z Bogumiłem Kobielą prowadzi studencki teatrzyk Bim-Bom. Elżbieta zaprzyjaźnia się najpierw z Bobkiem, który jest duszą towarzystwa. Towarzyszy mu bardziej nieśmiały, trochę mrukliwy Zbyszek. Po balu studenckim spacerują razem po sopockim lesie. Jest już za późno, żeby wracać do domu ciotki. Elżbieta zostaje na noc w pokoju przy Świerczewskiego. Następnego dnia przynosi tu resztę swoich rzeczy.

Bim-Bom to fenomen, który dziś trudno zrozumieć. Do amatorskiego teatrzyku zapisują się studenci kilku gdańskich uczelni. Pierwsze spektakle wystawiają na połączonych stołach w stołówce akademickiej - dzisiejszym klubie "Kwadratowa". W powietrzu unosi się zapach wydawanej na obiad kapusty. Z kolejnymi programami Bim-Bom występuje nie tylko w Gdańsku, ale też w Warszawie (w kolejce po bilety trzeba stać kilka tygodni), Moskwie (ludzie wybijają szyby, żeby wejść na przedstawienie), Paryżu, Wiedniu, Amsterdamie i Brukseli. Premier Cyrankiewicz po spektaklu w Warszawie wysyła artystom kwiaty, Blikle - kosze z pączkami.

Bim-Bom staje się jednym ze znaków polskiej odwilży. Widzowie kochają teatrzyk za poetycki ton, zaskakujące puenty krótkich scenek, kolorowe kostiumy i scenografię. W PRL-u, w którym formą życia towarzyskiego są wielogodzinne ZMP-owskie zebrania, Bim-Bom jest radosnym wykwitem wyobraźni.

Żeby należeć do Bim-Bomu, nie trzeba wykazać się specjalnymi umiejętnościami aktorskimi lub wokalnymi. W zespole są tacy, których trema zżera przed wyjściem na scenę, nawet jeśli widownia jest pusta. Uczą się wtedy obsługiwania kurtyny, która zaczyna grać w spektaklach specjalną rolę. Elżbieta Chwalibóg w Bim-Bomie wspaniale gwiżdże. W jednej ze scenek jest posągiem, który ożywa i przytula samotnego młodzieńca. Poza tym występuje w teatrzyku "Co to", w którym aktorzy odgrywają historie przy pomocy dłoni. Programów Bim-Bomu nie sposób dziś odtworzyć. W kronikach filmowych zachowały się jedynie krótkie fragmenty. Ocalało za to "Co to" - scenki z przedstawień gdańskiego teatrzyku trafiły do filmu Janusza Morgensterna "Do widzenia, do jutra".

Cybulski w Bim-Bomie zajmuje się reżyserią. Na scenie nie pokazuje się prawie nigdy.

Członkowie zespołu uwielbiają go i są zgodni: - Gdy go nie ma, wszystko się wali.

Nieskończony czas

Latem tego roku szukam w Chmielnie restauracji "Józefinka".

Mężczyzna w kaszubskiej czapce siedzi na ławce nad jeziorem: - Nie słyszałem, nie mam czasu, sam w gospodarstwie jestem.

Mężczyzna z reklamówką wypchaną zakupami, wygląd turysty: - Prosto, w górę, obok sklepu w prawo.

Mężczyzna o ogorzałej twarzy, przysiadł na schodach przed sklepem: - Po drugiej stronie ulicy. A do syna właścicieli panią zaprowadzić?

"Józefinka" nie przetrwała okresu transformacji. Ostatnie dyskoteki odbyły się tutaj na początku lat 90. Piętrowy budynek pomalowany jest dziś na musztardowo. Na parterze można kupić kwiaty i odzież.

W 1960 roku, kiedy ślub brali Elżbieta Chwalibóg i Zbigniew Cybulski, restauracja nie należy już do prywatnych właścicieli. "Józefinkę" prowadzi Gminna Spółdzielnia. Na piętrze dalej mieszkają dawni właściciele - państwo Skrzypkowscy. Latem wynajmują pokój profesorowi Studnickiemu. To właśnie on wpada na pomysł, żeby wesele odbyło się w Chmielnie. Elżbieta zna wieś z plenerów malarskich. Zbyszek przyjeżdża tu czasami z Gdańska rowerem albo motorem.

W sierpniu 1960 roku między weselnymi gośćmi kręci się żywy, 11-letni chłopiec. To Stanisław, syn Skrzypkowskich, którego Studnicki nazywa "prezesem krasnoludków".

- Przyjęcie początkowo miało się odbyć w mieszkaniu moich rodziców, bo mama świetnie gotowała - opowiada Stanisław Skrzypkowski. - Mama znała jednak artystów i wiedziała, że nie skończy się na ugoszczeniu 30 osób, jak początkowo planowano. Zaproponowała, żeby wesele było w restauracji na dole. Na górze urządziła poczęstunek dla starszych, byli na nim państwo Studniccy i rodzice pani Elżbiety.

Na dole goście, których jest o wiele więcej, niż zaplanowano, pomagają nosić i ustawiać stoły. Na papierowych obrusach pojawiają się swojska kiełbasa czosnkowa, kaszanka, pajdy świeżego chleba, żurek. Gra cygańska orkiestra.

- Zrobił się taki nieskończony czas - wspomina Zofia Czerwińska. - Ludzie się do siebie zbliżali i oddalali. Ktoś się z kimś ostro pokłócił, ktoś z kimś zaczął całować, ktoś zniknął, potem wrócił. Przynajmniej dwie pary się rozeszły, ze cztery zadzierzgnęły. Euforia, tańce, śpiewy, przeplatały się z ciszą i zastojem. Ktoś donosił jedzenie, ludzie spali na trawie, pod gołym niebem, malarze szkicowali. Feta trwała trzy dni. Po latach obejrzałam film Altmana "Dzień weselny". Właśnie taka atmosfera panowała w Chmielnie.

Dla państwa młodych zabawa kończy się o pierwszej nocy. Zbyszek i Ela wracają do Gdańska. Za kilka miesięcy ma urodzić się ich syn. Większość gości zostaje w Chmielnie.

Ślub kościelny, dla rodziny, odbywa się 10 września w kościele św. Michała w Sopocie.

Cybulski w kajdanach

We wrześniowym "Przekroju", w rubryce "Poczta od Afanasjewa", ukazuje się relacja z wesela ze zdjęciami Zbigniewa Kosycarza:

"Panna młoda ubrana była w ciemny garnitur, czarne lakierki, okulary i czarny krawat. Pan młody miał włosy zaplecione w warkocz, długie rzęsy, białą suknię z trenem i szliczne, naprawdę szliczne kwiaty. (...) My za nimi. Na koniach, samolotami, karawanem a jeden znajomy to skakał na szczudłach szybciej niż po szosie samochód. Ja rzecz jasna prułem latającym dywanem, żona też uczepiła się jakiejś dzikiej kaczki za skrzydło, a Kobiela B. szarpał naprzód swoją werandą "600", ale mu zdaje się barierka nawaliła. (...) Stoły ustawiono tu w piętra w ogrodzie. Ci co jedli na piętrze stali na barkach siedzących gości. (...) Potem było ognisko i upiekliśmy jednego kolegę na żarty, ale niech Pan Redaktor tego nie pisze, bo mogą być nieprzyjemności z władzami".

Spis potraw weselnych według poety Afanasjewa: karp po cybulskiemu, dziennikarskie języki z rusztu, plumpuding z aktorów, goryle łapy faszerowane mrówczymi jajami, twardzioszek Kobiela, ondulowana główka kapusty.

Wzmianki o ślubie najpopularniejszego polskiego aktora ukazują się w gazetach w całej Polsce, pod tytułami: "Cybulski stracił wolność", "Cybulski w kajdanach", "Ożenek Cybulskiego".

Po weselu młodzi nie wracają do pokoju-kołchozu w Sopocie. Mieszkają już w tym czasie w zabytkowej Bramie Straganiarskiej w Gdańsku, tuż nad Motławą. Pod koniec 1960 roku wyprowadzają się do Warszawy. Kończy się Bim-Bom. Cybulski rezygnuje z pracy w Teatrze Wybrzeże i przygotowuje się do roli w amerykańskiej sztuce "Dwoje na huśtawce" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Spektakl wystawiony w Teatrze Ateneum bije rekordy popularności.

W Warszawie Cybulski coraz rzadziej nocuje w domu. Gra w filmie, telewizji, teatrze, kabarecie. Kręci we Francji i Szwecji. Spotyka się z widzami. Ciągle spóźniony. Coraz więcej alkoholu w barach i pokojowych hotelach. Próbuje uwolnić się od Maćka Chełmickiego. W styczniu 1967 na dworcu we Wrocławiu nie udaje mu się wskoczyć do odjeżdżającego pociągu. Umiera w szpitalu.

Elżbieta Chwalibóg po latach powie, że najlepsze lata spędziła ze Zbyszkiem na Wybrzeżu. W Warszawie zaczął się prawdziwy koszmar.

W ankiecie dla miesięcznika "Film" w rubryce "najpiękniejsze miasto w Polsce" Cybulski wpisuje: Sopot. Ankieta nigdy nie ukazuje się drukiem. Aktor wypełnił ją, ale zapomniał wysłać do redakcji.

***

Cybulski w Trójmieście

Do Gdańska Zbigniew Cybulski przyjechał w 1953 roku, po studiach w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Aktorskiej. Wraz z Cybulskim pracę w Teatrze Wybrzeże rozpoczął prawie cały rocznik absolwentów tej uczelni, m.in. Bogumił Kobiela i Kalina Jędrusik. W instytucjonalnym teatrze aktor nie zagrzał zbyt długo miejsca. Wraz z Kobielą zajął się prowadzeniem teatrzyku studenckiego Bim-Bom, który zyskał ogólnopolski rozgłos. Przedstawienia Bim-Bomu oglądać było można najpierw na stołówce Politechniki Gdańskiej, później w Teatrze Miniatura i klubie studenckim Żak.

Po roli w filmie Wajdy "Popiół i diament" Cybulski wystąpił w wyreżyserowanej przez tego samego reżysera w Teatrze Wybrzeże amerykańskiej sztuce "Kapelusz pełen deszczu". Zagrał w niej uzależnionego od morfiny byłego żołnierza. Pierwszy raz na polskiej scenie pokazano wówczas postać narkomana. Cybulskiemu towarzyszył m.in. Edmund Fetting, Zdzisław Maklakiewicz i Władysław Kowalski.

Zbigniew Cybulski wspólnie z Bogumiłem Kobielą reżyserował również spektakle Teatru Rozmów, które wystawiane były w sopockim Spatifie, a także sztukę "Jonasz i Błazen" w Teatrze Wybrzeże.

W 1959 roku w gdańskim Żaku odbyła się premiera filmu "Do widzenia, do jutra" Janusza Morgensterna. Akcja filmu rozgrywa się w Gdańsku i Sopocie. W filmie wystąpili członkowie Bim-Bomu, na ekranie pojawia się również Roman Polański. Muzykę napisał Krzysztof Komeda.

Zbigniew Cybulski mieszkał najpierw w Sopocie - w kamienicy przy ul. Świerczewskiego 11 (dzisiejsza Andersa) dzielił pokój z Bogumiłem Kobielą. Potem przeprowadził się do kawalerki w Bramie Straganiarskiej w Gdańsku, którą aktorowi przydzielił wydział kultury urzędu miasta. Mieszkał tutaj z Elżbietą Chwalibóg, przyszłą żoną.

Wesele w Chmielnie po 55 latach

W najbliższą niedzielę (23 sierpnia), w rocznicę wesela Zbigniewa Cybulskiego oraz Elżbiety Chwalibóg, w Chmielnie odbędzie się plenerowa impreza przypominająca głośne na całą Polskę wydarzenie. Na uroczystość zaproszeni zostali goście, którzy wzięli udział w weselu 55 lat temu. W programie wspomnienie przyjęcia, odsłonięcie tablicy upamiętniającej wydarzenie, widowisko folklorystyczne "Wesele kaszubskie" w wykonaniu Kaszubskiego Zespołu Pieśni i Tańca "Chmielanie" oraz konkursy. O godz. 19 na placu Troyana w Chmielnie rozpocznie się biesiada weselna.

Na zdjęciu: Zbigniew Cybulski w "Kapeluszu pełnym deszczu", Teatr Wybrzeże 1959 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji