Artykuły

Ada Fijał: Aktorstwo nie jest dzisiaj łatwym zawodem

- Oczywiście każdy aktor czy aktorka marzy o wielkich rolach filmowych. Tylko to nie jest takie proste, bo tych okazji jest naprawdę bardzo mało - mówi aktorka.

Ada Fijał jest jedną z nielicznych krakowianek, które odniosły sukces w Warszawie. Gra dużo w telewizji, zajmuje się modą i nawet ma swój własny zespół muzyczny. Jak jej się to udało?

Mieszkasz od dłuższego czasu w Warszawie. Ale podobno tęsknisz za Krakowem?

- Oczywiście, że tęsknie. Brakuje mi Kazimierza i jego kawiarni, do których chodzi się codziennie. W Warszawie nie ma tradycji takich spotkań. Ale ponieważ mam kilku przyjaciół z Krakowa, którzy tak jak ja przeprowadzili się do stolicy, przenosimy ten obyczaj na tutejszy teren. W Krakowie wszystko jest spokojniejsze i powolniejsze (śmiech). Agnieszka Chrzanowska śpiewa: "Nie bój się nic nie robić". I to jest dla mnie kwintesencja Krakowa (śmiech).

A co dała Ci Warszawa, czego nie miałaś w Krakowie?

- W Warszawie, wbrew pozorom, ludzie są bardzo otwarci. Może dlatego, że wielu z nich jest spoza miasta? Dużo szybciej nawiązują między sobą relacje i chcą coś razem zrobić. W Krakowie każdy działa bardziej indywidualnie i niekoniecznie chce współpracować z innymi. Stolica ma też mocniejszą energię - osoby, które tu przyjeżdżają, mają konkretne projekty do zrealizowania. W Krakowie natomiast czas odpoczynku i czas pracy mocno się z sobą mieszają (śmiech).

A jak jest z tymi castingami: łatwo dzisiaj w Warszawie dostać dobrą rolę w telewizji lub kinie?

- Nigdzie nie jest łatwo. To kwestia szczęścia. W Warszawie jest więcej castingów, ale też nie za wiele, bo niestety i nowych produkcji jest mało. Dlatego aktorstwo nie jest dzisiaj łatwym zawodem.

Ostro rywalizujecie z sobą?

- Mam tak różnych znajomych, że nie mamy nawet o co rywalizować (śmiech). Moje najlepsze przyjaciółki są z zupełnie innej branży.

Co Ci dał udział w "Tańcu z gwiazdami"?

- To jest show, który wiąże się z konkretną umiejętnością - tańcem. Dużo nauczyłam się. Poznałam wiele osób o niezwykłej energii, z którymi mogę teraz zrobić wspólny projekt. W Warszawie łapie się każdą taką szansę. W Krakowie natomiast pokutuje myślenie: "E, po co mam brać w tym udział?". Jeśli chodzi o korzyści zawodowe - to mam wątpliwości. Takie programy dają chwilową popularność - ale większość osób idzie jednak do nich, żeby przeżyć coś fajnego, otworzyć się na nowe wyzwania. Agata Kulesza po "Tańcu z gwiazdami" dostała takiego napędu, że potem zagrała wiele świetnych ról i zdobyła kilka nagród. Oczywiście, jeśli jest się osobą, która tylko występuje w takich programach, to można się zastanowić czy to ma sens. Ale może to oznacza, że ktoś nie miał innej szansy, żeby się pokazać? Ciężko mi to oceniać. To samo było kiedyś z reklamami. Dzisiaj aktorzy podchodzą już do tego zupełnie inaczej. Polska branża filmowa jest tak mała, że trzeba korzystać z różnych sposobów, żeby w niej przetrwać.

Podobnie jest z serialami. Grywasz w serialach i nie masz z tym problemu.

- Oczywiście. Można grywać "ogony" w teatrze, a można też grać w serialach. Pytanie - które aktorstwo więcej uczy? Myślę, że wszystko zależy od tego, jak podchodzi się do swojej pracy. Oczywiście każdy aktor czy aktorka marzy o wielkich rolach filmowych. Tylko to nie jest takie proste, bo tych okazji jest naprawdę bardzo mało. Dlaczego więc nie korzystać z innych możliwości, które daje nam branża?

Zdarza Ci się czasem żałować, że zamieniłaś stabilną i intratną pracę stomatologa na niepewny los aktorki?

- Nie. W ogóle takie myśli nie przychodziły mi do głowy. Może dlatego, że nie jestem materialistką. Jestem typową marzycielką, często zdarza mi się odrywać od ziemi i bujać w obłokach. Najfajniejsze w życiu jest robić to, co się kocha i co daje nam energię. Nie warto dla samego zarobku męczyć się w pracy, której się nie lubi. Dlatego cieszę się i doceniam, że mogę robić to, co sprawia mi naprawdę radość. Bo to wcale nie jest proste i oczywiste. Niedawno widziałam się z moją dawną koleżanką ze szkoły - Agatą Pruchniewską - i ona nie miała na razie tyle szczęścia co ja. Mimo że jest bardzo zdolną aktorką, zajęła się pisaniem książek o show-biznesie. Musiała poszukać sobie innej drogi zawodowej, bo na razie nie może się realizować w kinie czy teatrze. I fajnie, że znalazła dla siebie coś innego.

Jak to się stało, że wybrałaś aktorstwo?

- Od dziecka o tym marzyłam. Pochodzę z medycznej rodziny, więc siłą rzeczy początkowo trochę uległam dobrym radom. Wybrałam drogę rozsądku, a nie drogę serca. Z czasem zrozumiałam jednak, że popełniłam błąd. Całe szczęście nie było jeszcze za późno, żeby zmienić zawód.

A jak trafiłaś do świata mody?

- Moja babcia była przedwojenną damą. Opowiadała mi jak to przed wojną wszystko było najpiękniejsze i najlepsze, jak po odzyskaniu niepodległości kwitło życie kulturalne i towarzyskie. Wspominała piosenki i filmy z tamtych czasów. Dużo opowiadała też o modzie - że wtedy kobiety były eleganckie, że Marlena Dietrich otworzyła im drzwi do męskiej garderoby, że Pola Negri pierwsza założyła sandały na bose stopy i wymalowała paznokcie na czerwono. To rozbudzało moją wyobraźnię.

Dlatego założyłaś tuż po szkole z koleżanką Kasią Weredyńską duet Klub Retro?

- Tak. Najpierw zrobiłyśmy spektakl, potem przerodziło się to w teatralno-muzyczny spektakl. Przeprowadziłyśmy się do Warszawy i nie znając tu nikogo zaczęłyśmy tworzyć własne projekty. Były dwie premiery - jedna w stolicy, druga w Krakowie. Niestety - potem zdarzył się tragiczny wypadek. Kasia zmarła, a ja zostałam sama w Warszawie, nie znając środowiska.

Wtedy trafiłaś do świata mody?

- Poznałam się z Asią Horodyńską - i ponieważ spodobał jej się mój styl ubierania oraz moje zdanie na tematy dotyczące mody, zaproponowała mi prowadzenie wspólnego programu w Polsat Cafe i pisanie do magazynu "Party". Teraz się śmieję, że ten świat sam wyciągnął do mnie rękę. Bo tak naprawdę moda bardziej lubi mnie niż ja modę. Nie jestem aż tak zakręcona na tym punkcie, to nie mój zawód, nie jestem stylistką. Wszystkie moje uwagi na temat mody były wypowiadane z punktu widzenia aktorki, która ma swoją opinię. Na tym opierał się nasz program: specjalistka kontra laik. Z czasem jednak moda wyszła w moim życiu na pierwszy plan. Choćby teraz - zostałam właśnie zaproszona na Fashion Week w Nowym Jorku. Moda ciągle się więc o mnie upomina, korzystam zatem z tego, jeśli nie koliduje to z moimi zawodowymi obowiązkami. A dlaczego tak jest? Sama tego do końca nie rozumiem (śmiech).

Nie obawiasz się jako jedna z najlepiej ubranych gwiazd w Polsce modowych pomyłek?

- Moda nie jest dla mnie najważniejsza, mam do niej dystans. Każdy z nas popełnia błędy. Im bardziej się z nich śmiejemy, tym mniej w nas napięcia i tym więcej mamy w sobie uśmiechu do siebie i do życia.

Właśnie zostałaś nominowana do miana "Kobiety roku" magazynu "Glamour". Przyjemnie łechce to Twoją kobiecą próżność?

- Oczywiście. Ale nie walczę o laury. To się dzieje samo. Może dlatego, że jak się człowiek na coś mocno napina - to nigdy mu się to nie udaje. Wiem coś o tym - bo zdarza mi się to w codziennych sytuacjach, choćby w kuchni (śmiech).

Twoi koledzy i koleżanki po fachu boją się. że ich skrytykujesz za wygląd?

- Nie sądzę, bo wiedzą jaki jest mój stosunek do mody. Ale dlatego też odeszłam z programu "Gwiazdy na dywaniku". Nie czułam się odpowiednią osobą, aby wytykać innym ich modowe błędy. Starałam się nikogo nie obrażać, mówiłam to, co czuję, pokazywałam, że moda zależy od wewnętrznego poczucia estetyki każdego z nas.

Trzecią Twoją pasją obok aktorstwa i mody jest śpiewanie. To przyszło naturalnie?

- Każdy aktor śpiewa. A znasz różnicę między śpiewającym aktorem a fortepianem?

Nie.

- Pół tonu (śmiech). To znaczy, że śpiewanie u aktorów nie jest nigdy na najwyższym poziomie. Nie lubię więc, kiedy ktoś mówi o mnie "piosenkarka". To nie jest mój zawód.

Nie męczy Cię ciągła obecność w plotkarskich mediach?

- Jeśli naprawdę chcesz się ukryć, to da się to zrobić. Nigdzie nie pokazuję się publicznie z moim mężem i dzieckiem. Zachowuję swoje życie prywatne dla siebie. Możliwe jest więc wyznaczenie pewnej granicy, której media nie będą chciały przekraczać. Do tej pory na szczęście nie miałam sytuacji, w której naprawdę mocno odczułabym, że ktoś narusza moją prywatną przestrzeń.

Jak godzisz te wszystkie aktywności artystyczne z byciem żoną i mamą?

- Bardzo cenię i lubię czas spędzany z mężem i synkiem. Zdarza mi się też wymyślać w domu swoje projekty. To się da pogodzić. Mam koleżanki, które jeszcze więcej pracują niż ja i dają sobie radę.

Lubisz w ogóle zajmować się domem?

- Tak. W końcu jestem z Krakowa - tamtejszy spokój i luz odnajduję właśnie w domu. Dlatego jest on dla mnie bezpiecznym schronieniem. Aczkolwiek jestem w typowo domowych czynnościach bardzo chaotyczna i nie zawsze mi one wychodzą tak jak trzeba (śmiech).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji