Artykuły

Miłość i geometria

Żaden wielki z klasycznej literatury światowej Don Juan nie mógłby chyba ścierpieć tego Don Juana. Ani Don Juan Byrona, ani Don Juan Moliera. Rad byłby chyba je­dynie siedemnastowieczny bra­ciszek zakonny, Tirso de Molina. który skazując swego lite­rackiego Don Juana na męki piekielne, czynił nad nim zape­wne znak krzyża i mówił: precz szatanie, giń rozpustniku... U wielkiego rodaka Dürrenmatta, Szwajcara Maxa Frischa, którego sztukę o Don Juanie "Don Juan czyli miłość do geo­metrii" wystawił właśnie sto­łeczny teatr Dramatyczny nie jest bowiem wcale ten Don Juan klasycznym "kochankiem doskonałym". Przeciwnie. Don Juan i geometria? Tak, ten Don Juan woli geometrię niż kobiety. Unika kobiet i nawet męczą go kobiety. Ba, wbrew literaturze i wbrew tradycji jest nawet jeszcze "dziewicą" i tylko przypadkowo zostanie uwiedziony. Jedynie legenda, czyniąc go owym doskonałym ko­chankiem, sprawia, że walą się nań różne przygody miłosne różne nieszczęścia. Rzekomo uwiedzione przez niego dziew­częta popełniają samobójstwa zazdrośni mężowie i zhańbieni ojcowie chcą się pojedynkować a ten Don Juan tym bardziej chce uciec i poświecić się swojej geometrii. W końcu i on sam wykorzysta legendę - sprowa­dzi na ucztę z kobietami ko­mandora, legendarnego kamien­nego człowieka, w którego ka­miennym uścisku ginie klasycz­ny Don Juan, ale ten koman­dor, za którego przebierze się zresztą stara rajfura Celestyna, będzie tylko wybiegiem, mają­cym upozorować jego śmierć i pozwolić mu uciec od kobiet

Czy żart? Zwykła przekorna wo­bec literatury zabawa? Czy Jednak coś więcej? Krytycy zwrócili uwa­gę, że motyw ucieczki bohaterów Jest charakterystyczny dla całej niemal twórczości Frischa. Wszyscy tu chcą uciec. Ucieka i powieścio­wy Stiller, ucieka i powieściowy Homo Faber. Ci bohaterowie chcą uciec bądź od praw społeczeństwa, bądź od praw natury. Frischowski Don Juan uciekając od kobiet ucie­ka od ślepego jakby fatum zmy­słów, które czyni go igraszką w swoim ręku. Nie chce być tą igra­szką. Ucieknie od swej narzeczo­nej, ponieważ nie ma żadnej pew­ności, czy nie popchnęła go ku niej tylko zwykła gra zmysłów. Nie zapamiętał bowiem nawet jej twa­rzy. Wszystkie dziewczęta mają dlań jednakową twarz. Z każdą mógłby się podobnie spotkać 1 każ­dą mógłby uwieść, a nie byłaby to miłość. Woli wlec wybrać to. co pewniejsze - swoją geometrie. Jest to więc Don Juan uszlachetniony, moralnie uwrażliwiony - Jak wszyscy zresztą niemal bohatero­wie Frischa.

Pyta się w związku z owym niezmiennym dla bohaterów Frischa pragnieniem ucieczki, czy czasami motywu tego nie zrodziła u Frischa sama Szwaj­caria i czy w jakiej metaforze nie jest to ucieczka od jej filisterstwa, od jej małej stabiliza­cji, od jej wyhodowanego m. in. na wojnie bogactwa, od jej bar­dzo materialnej cywilizacji. Jest bowiem znamienne, że ta właś­nie Szwajcaria wydała po woj­nie dwóch największych pisa­rzy - Dürrenmatta i Frischa - podobnie wyczulonych na pro­blematykę moralna, humani­styczną, obydwóm kazała pytać o sens życia i obydwóm kazała podjąć wielki problem moral­nego wyzwolenia się człowieka. Poprzez ucieczkę? To tylko oczywiście metafora. Ucieczka jest zresztą niemożliwa i boha­terowie Frischa najczęściej ponoszą klęską. Don Juan schroni się wprawdzie po swej ucieczce na zamku byłej prostytutki Mi­randy, zamieszka w drugim je­go skrzydle, uzyska niby to azyl dla swej geometrii i dla swej wolności, ale i ten azyl i wolność okażą się iluzoryczne. Ten uciekający Don Juan bę­dzie w końcu ojcem dziecka które urodzi mu Miranda. Los i natura zadrwią sobie tym więcej z jego ucieczki od ślepe­go fatum żądzy. Będzie miał dziecko od byłej prostytutki i będzie mimo wszystko usidlo­ny. Kto wie zresztą, czy nie za wiele przypisuje się tej sztuce i temu przedstawieniu. Tym bardziej, że Don Juanowi Andrzeja Łapickiego wcale nie do twarzy w stroju bar­dzo dziewiczego moralisty i niezbyt się wierzy, te ten jego Don Juan nie jest owym klasycznym dosko­nałym kochankiem. Gra go z wła­ściwa mu lekkością i swobodą wdziękiem i ma się nieodparta wra­żenie, że w jego życiu rządzi zasa­da "z kwiatka na kwiatek", że ko­chać się w jednej kobiecie nie ma ochoty 1i tylko dlatego, że tamto bardziej mu odpowiada. Brak mi tu jest mocniejszego akcentu, pod­kreślającego pewna metaforyczność sztuki. Wydaje się jednak, że Lu­dwik René jako reżyser zaplano­wał sobie po prostu z góry pewna zabawę, mniej biorąc do serca wszelkie tzw. drugie dna, podtek­sty i filozoficzne metafory. Jeśli więc zabawa, to jest to zabawa wy­borna. Uczestniczą w niej zresztą świetni aktorzy: Elżbieta Czyżew­ska, Zofia Rysiówna, Tadeusz Bar­tosik, Stanisław Jaworski, Zbigniew Koczanowicz... Przedstawienie pro­wadzone jest początkowo trochę tak, jak karnawałowa maskarada na jakimś renesansowym zamku w Sewilli. Piękny zamek, który Jan Kosiński wybudował w tyle sceny, ma oświetlone okna. Jakby właś­nie odbywała się w nim zabawa, a postacie jak pary taneczne wy­chodzą tu z sali balowej na dzie­dziniec i krużganki, by chwile odetchnąć, porozmawiać i snuć nić intrygi i flirtów. Dopiero w ostat­nich partiach przedstawienie nasią­ka jakby pewną refleksją. Rytm staje się zwolniony, by dojść w fi­nale do sceny, która symbolicznie podkreśli klęskę Don Juana, do sceny, w której Miranda i Don Juan siedząc przy stole i jedząc, jedno­stajnym, monotonnym ruchem pod­noszą w milczeniu łyżki do ust. Będzie to już monotonia małej stabilizacji. Zginęło coś pięknego, coś wartościowego. Zginęła szlachetna wolność Don Juana, jest usidlony.

Bardzo to smutne zakończe­nie. Moralista Frisch popatrzył na świat, na urządzenia i jego prawa biologiczne, na pułapki natury i sceptycznie, jak mo­ralista, zadumał się nad tym wcale nie najlepszym ze świa­tów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji