Artykuły

"Na południe od granicy" w Teatrze TV

Łukasz Barczyk pokazał, że pustkę można sfotografować interesująca i w kolorze. Najnowszy spektakl młodego reżysera to ciąg fascynujących obrazów składający się na historię o życiu perfekcyjnie zaplanowanym i wystylizowanym, ale pozbawionym sensu - Joanna Derkaczew pisze w Gazecie Telewizyjnej, dodatku do Gazety Wyborczej o premierowym spektaklu Studia Teatralnego Dwójki.

Ulubionym materiałem sztuki japońskiej jest pustka. W przedstawieniu Łukasza Barczyka na podstawie książki japońskiego autora bestsellerów Haruki Murakamiego pustką jest życic głównego bohatera. Stabilny związek 35-letniego Jakuba (Piotr Szczerbic), finansowe powodzenie, mieszkanie skopiowane z najnowszych katalogów - wszystko to jest mylące jak fluid na jego pozbawionej wyrazu twarzy. Małżeństwo z Justyną (Karolina Lutczyn) to raczej kontrakt i wzajemna prostytucja niż głęboka relacja. Dobrze prosperujący klub to czynnik uzależniający go całkowicie od teścia (Waldemar Kruk). Dlatego, gdy Jakub spotyka na ulicy swoją młodzieńczą miłość Ewę (Ewa Bukowska), świat rozpada mu się na bezładny ciąg kolorowych obrazków. Kobieta pojawia się jak muzyczny motyw, przypominając mu o dawnych fascynacjach i ideałach.

Młody reżyser i współpracująca z nim od lat operatorka Karina Kleszczewska wykorzystali wszystkie możliwości techniki filmowej, by stworzyć rzeczywistość, w której estetyka wyparła emocje. Fotograficzne ujęcia, mocne zbliżenia, kalendarzowe plenery doskonale oddają atmosferę tajemnicy i melancholii. Aktorzy wydają się elementami wklejonymi w perfekcyjną, ale bezduszną kompozycję. Sielankowa suita Griega zderza się z niepokojącymi dźwiękami japońskiej muzyki elektronicznej i balladami Kofty.

Pomysł z oszczędną grą i zmiennym tempem montażu mógł być wspaniałym odczytaniem historii człowieka, w którym powoli budzi się pamięć. Natłok motywów sprawia jednak, że spektakl staje się filmem - plastycznym, abstrakcyjnym, ale nachalnie wystylizowanym. Kilka klisz przeniesionych z "Kolorów" Kieślowskiego miesza się z widoczkami z Parku w Chorzowie czy z Zakopanego. Upodobanie do obiektów turystycznych i chłód obrazów pozostały reżyserowi po wcześniejszej produkcji - "Hamlecie", którego akcję umieścił w plenerach kopalni w Wieliczce. Niestety, pozostała też jakaś sentymentalna nuta, która najlepszy album sztuki zamieniłaby w katalog ofert wakacyjnych, a najlepszą antologię muzyczną - w pretensjonalną składankę zakochanej nastolatki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji