Artykuły

Don Juan

Podobno był, a może i nie był postacią autentyczną. Ale na pewno stał się powszechnie znaną legendą. Zjawił się po raz pierwszy na scenie w Hiszpanii, w komedii Tirso de Moliny po­nad trzysta lat temu. Od tego czasu jego bujne życie i osobliwa śmierć dostarczają twórczej inspiracji literaturze, muzyce, plas­tyce. Zależnie od aktualnych potrzeb jest cynicznym uwodzicie­lem albo wyzywającym niedowiarkiem, romantycznym kochan­kiem albo zabijaką. Jego losy na ogół pozostają niezmienione, je­go postawa zależna od postawy twórcy i społeczeństwa, dla któ­rego był ciągle na nowo stwarzany.

DON JUAN - wcielenie zła, rozpusty, wdzięku i swobody, Jaki jest dziś? Kim jest Don Juan w oczach Maxa Frischa, współczesnego pisarza?

TEATR DRAMATYCZNY WARSZAWIE

"Przybywam z piekła literatury. Czego już o mnie nie nawypisywano! (...) Cokol­wiek robię, wszystkiemu przypisują ja­kieś znaczenie i tworzą z tego poezję. Kto to wytrzyma? Chciałbym po prostu być - taki młody jak jestem i nic poza tym - tylko być..."

Czy świat mu na to pozwoli?

Don. Juan Tenorio jest chłopcem skromnym i poczciwym. Nie ugania się za kobietami, nie hula, nie pasjonuje się pojedynkami i wojną. Kocha tylko geometrię. Ale właśnie to niepokoi jego papę, starego sewilskiego bankiera Tenorio. Dziwnego chłopca trzeba ożenić. Narzeczoną jest córka komandora don Gonzalo. Obie rodziny czekają na pana młodego.

(2) Tenorio, ojciec don Juana - S. Jaworski, donna Elwira, żona komandora - Z. Rysiówna.

A. don Juan? Dumając o urodzie koła i cudow­nej nieskończoności prostej znalazł się nad sta­wem. Była noc i dziewczyna nad stawem. W dniu ślubu okazało się, że dziewczyną jest jego nie znana dotąd narzeczona - donna Anna. Ale na sakramentalne pytanie księdza czy bę­dzie ją i tylko ją kochał wiecznie, don Juan od­powiada uczciwie - "nie". Tam, nad stawem kochał ją, tak, ale wiecznie?

(3) Scena zbiorowa.

Wybucha skandal! Noc poślubna już się odbyła,

a uwodziciel odpowiada - "nie"! Zhańbiony komandor wyciąga szpadę.

(4) Don Gonzalo - Z. Koczanowicz, donna An­na - E. Krzyżewska, don Juan - A. Łapicki.

Don Juan wcale nie ma ochoty zabić go ani stracić życia. Ucieka. Goni go komandor, jego psy i wszyscy świadkowie nieudanych zaślubin. Ale dla don Juana stają otworem drzwi sypial­ni niedoszłej teściowej, narzeczonej przyjaciela i może jeszcze kilka innych. Kiedy wreszcie nad ranem zziajani mściciele dopadają don Juana i zmuszają go do wyjęcia szpady, komandor na­dziewa się na nią - tylko przez przypadek. Tak zaczęła się seria. Tragiczne wypadki mnożą się. Samobójczo ginie przyjaciel i narzeczona. Mi­randa, jedna z najlepszych pensjonariuszek poczciwej "bajzel-mamy" Celestyny - "taka dobra i taka pokupna" - rzuca przez don Jua­na wspaniałą karierę kurtyzany.

(5) Miranda - E. Czyżewska, Celestyna - L Górska.

Poczciwemu chłopcu wieszają się mimo jego woli na szyję chmary zakochanych kobiet, na­dziewają się na szpadę (wprawa robi swoje) tłumy zhańbionych mężów, ojców i braci. Don Juan goni resztkami sił. Coś trzeba z tym zrobić.

Legendarny don Juan zapraszał w swojej pysze na ucztę posąg komandora, który z kolei pory­wał go za grzechy żywcem do piekła. Współ­czesny don Juan historię z komandorem aran­żuje sam. Zaprasza tłum uwiedzionych dam, które mają być świadkami boskiej kary, i bi­skupa, z którym zamierza ubić interes.

(6) Scena zbiorowa.

Za cenę zainscenizowania historii o potępionym rozpustniku, don Juan chce kupić małą, spo­kojną celę w klasztorze, gdzie będzie wreszcie 6am i będzie mógł studiować geometrię. A w zbroi komandora wystąpi za pięć setek i złoty medalion "bajzel-mama" Celestyna.

(7) Celestyna - L Górska, don Juan - A. Ła­picki.

Niestety, nawet biskbp okazał się jednym ze zdradzonych mężów przebranym w biskupie fiolety. Transakcja nie doszła do skutku, ale damy uwierzyły w cud widząc don Juana zapa­dającego się pod ziemię w oparach siarki, smo­ły i ogni, oczywiście piekielnych. Zapadnia prowadziła tylko do piwnicy, ale co dalej? Nie ma obawy - jest miejsce, w którym gwaran­tuje się don Juanowi spokój, idealne warunki do studiów, "wikt i opierunek" za jedną tylko ce­nę - żeby się na to zgodził. Kim jest nieznany dobroczyńca? Dawna "dziew­czynka" Celestyny, obecnie księżna Ronda-Mi­randa.

(8) Miranda - E. Czyżewska, don Juan - A. Łapicki.

Nie żąda niczego w zamian. Niech się don Juan zajmuje swoją geometrią, a jeśli będzie miał .ochotę, może z nią czasami... zagrać w szachy. Jak dawniej w przytulnym burdeliku Celestyny. W czterdziestu czterech pokojach zamku Ronda życie toczy się własnym trybem. Tak już będzie zawsze. Regularne godziny posiłków, staranne toalety, spacerek po parku. Kropka nad i - księżna Ronda spodziewa się dziecka. Ojciec Diego pobłogosław radosną stabilizację.

(9) Ojciec Diego - T. Bartosik.

I już... Piekło nie pochłonęło grzesznika, fanfaron wykpił się życiu i śmierci. Ale czy na pewno?

Ma piękne mieszkanko z 44 pokoi, dosta­tek, uroczą żonę, będzie miał na pewno urocze dziecię - czyż to nie jest ideał ży­cia niejednego z Was? Cóż mu więcej do szczęścia potrzeba?

A jednak nie widziałam dawno tak bezna­dziejnej sceny, jak zakończenie tej sztuki. Don Juan porażony "radosną wiadomoś­cią" siada z książką do obiadu. Przyciem­nienie świateł - piękny, liliowy zmierzch otacza obie postacie. Błyskają srebrne łyżki. Raz jedna, raz druga. Miarowo. Do końca życia...

Każde wcielenie don Juana nosi stempel swoich czasów. Ten, z lat pięćdziesiątych naszego wieku, musi mieć również cechy współczesnej mu młodzieży. Kpi z idea­łów i religii, Iży staruszków i doświadcze­nie, znudzony kobietami sypia z nimi pra­wem bezwładności,mówi i postępuje na złość całemu światu i sobie. Geometria nie jest wcale sednem jego życia. Jest wygod­nym parawanikiem, za którym ukrywa się pustka. To nawet nie ucieczka - zaledwie pretekst.

Czyjże to znany portrecik? Również współczesności. Również naszej młodości buntującej się programowo przeciw wszystkiemu, szukającej siebie z rozhukanym erotyzmie, to znów w sta­łości, w nieomylnych pewnikach - cho­ciażby geometrii.

Oparcia nie znajdują. Póki są młodzi, są jednością. A co potem? Jedni, zmuszeni warunkami, zakasują rękawy i biorą się do roboty, niektórzy kończą brzydko na drodze nielegalności, a reszcie przypada "za karę" edwabne życie.' Salony, brne łyżeczki, urocze żony, śliczne dzieci, nuda jednostajnej, dostatniej codziennoś­ci. Rezygnacja.

Ale właściwie z czego i na rzecz czego re­zygnuje syn sewilskiego bankiera Tenorio? Z czego rezygnują "młodzi gniewni" de­monstrujący swoją pogardę dla utartych norm swego świata? Z równą pasją, z ja­ką chcieli burzyć - walczą później o ka­riery. Z czego rezygnuje złota młodzież, na której wyskoki patrzą pobłażliwie za­sobni tatusiowie? Im też w młodości po­zwolono się wyszumieć. Oni też mają teraz swoje srebrne łyżeczki obok swego tale­rza z najcieńszej porcelany. To wszystko jest konsekwentne. I don Juan też nie jest ofiarą swego losu ani pokaranym bun­townikiem. Jest sobą od początku do koń­ca. Srebrne łyżeczki można wyrzucić przez, okno. Ale co pozostanie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji