Artykuły

W odpowiedzi pani Hannie Szczerkowskiej

Pani Szczerkowska znana jest w środowisku teatralnym z - nazwijmy to - szczególnego przywiązania do tłumaczonych przez siebie tekstów. Taki emocjonalny stosunek do - jak sama mówi - "własnych dzieci" można zrozumieć. Trudniej zrozumieć ambicje dyktowania twórcom przedstawienia jego kształtu scenicznego - dyrekcja Teatru Jeleniogórskiego odpowiada na tekst Hanny Szczerkowskiej dotyczący przedstawienia "Honor samuraja" Adama Rappa w reż. Moniki Strzępki.

Pani Hanna Szczerkowska, autorka przekładu dramatu wystawianego w naszym Teatrze twierdzi, że Honor samuraja "nie jest realizacją sztuki Adama Rappa." Wyznaniem tym ujawnia, że najwyraźniej nie docenia bogactwa i scenicznej nośności tekstu, który sama przetłumaczyła. Podobnie, jak zdaje się nie rozumieć praw teatru, który jest żywą materią, złożoną zarówno z tekstu, jak i z wyobraźni, uczuć i przemyśleń wszystkich twórców: od reżysera i scenografa po każdego z aktorów. Jakby zapomniała, że przedstawienie to nie próba czytana ani słuchowisko.

Wizja reżyserska Moniki Strzępki podąża wiernie za sensami dramatu. Życie rodziny sportretowanej w sztuce Rappa toczy się wokół telewizora. Język bohaterów jest zainfekowany językiem telewizyjnych reklam i popkulturowym slangiem. U Rappa telewizor jest niezmiernie ważnym rekwizytem i elementem akcji. Postacie wpatrują się w niego, komentują programy, odwołują się do ukochanych reklam. W jeleniogórskiej inscenizacji telewizora jako przedmiotu nie zobaczymy na scenie (czy powinniśmy zatem odsądzać od czci i wiary scenografa, który nie trzyma się literalnie autorskich wytycznych zapisanych w didaskaliach?). Wpływ, jaki wywiera na bohaterów jest ukazany na różne inne, mniej dosłowne - choć nie mniej znaczące - sposoby. Aktorzy często mówią to, co wg didaskaliów powinno dobiegać z głośników telewizora. Przytaczają na przykład sformułowania z tele-zakupów. Wszystkie takie telewizyjno-reklamowo-popkulturowe cytaty trzeba uczynić rozpoznawalnymi dla polskiej widowni (oryginalnie akcja sztuki rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych). W przeciwnym wypadku zniknie bardzo istotna dla wymowy dramatu gra z widzem. Aby więc nie stracić niczego z mocy, jaką posiada wizja "rodzinnego szczęścia" i rodzinnej tragedii opisana przez Rappa - wprowadzono w kilku miejscach odwołania do bliższej nam rzeczywistości. Panią Szczerkowską oburza np. zastąpienie Dexatrinu (czy wszyscy wiedzą, że to środek odchudzający?) Laxigenem (w scenie opisu powodów śmierci świnki morskiej). W oryginalnym tłumaczeniu "biedactwo zagłodziło się na śmierć", w "nieuprawnionej, dokonanej za plecami agenta reprezentującego autora oraz tłumacza tekstu przeróbce"(słowa tłumaczki) - "przeczyściło się na śmierć". Zmiana o znaczeniu doprawdy fundamentalnym.

Język sztuki Rappa jest dosadny, często obsceniczny i wulgarny. Tłumaczka przyklaskuje krytycznej recenzji zamieszczonej we wrocławskiej Gazecie Wyborczej, zaznaczając, że nie dotyczy ona oryginalnego tekstu Rappa. Tymczasem recenzent odwołuje się właśnie do tego, co zapisane w tekście. To nie reżyserka, ale autor wkłada w usta postaci bulwersujące wyznania, fizjologiczne opisy, brutalne przekleństwa, albo każe jednemu z bohaterów co i rusz "pierdzieć eksplodująco". Taki jest świat tej sztuki - wyzywający, bolesny, okrutny, tragikomiczny - naszym zdaniem trafnie odczytany i pokazany przez reżyserkę. Jest w nim też miejsce na czułość i rozpacz, bardzo głęboko ukryte pod często szokującym językiem i zachowaniem bohaterów - i one również obecne są na scenie. Zgadzamy się z tłumaczką, że "zakończenie sztuki (...) powinno wywoływać jeśli nie łzy wzruszenia, to przynajmniej drapanie w gardle." I - w opinii wielu widzów - tak się właśnie dzieje. Zaproponowana przez reżyserkę scena końcowa, wbrew temu, co twierdzi pani Szczerkowska, nie została zmieniona. Jest, zgodnie z intencją tekstu, rozpaczliwym i wzruszającym wołaniem o miłość i szczęście.

Każdy ma prawo do swojego zdania. Spektakl nie podobał się pani Szczerkowskiej, wielu natomiast widzów poruszył. Będą i tacy, których zbulwersuje, tak jak zbulwersowałby ich, świetny skądinąd, dramat Rappa. Ani tekst, ani spektakl nie są produktami lekkostrawnymi. Przedstawienie będzie zapewne budzić kontrowersje. Naszym zdaniem nie wymaga ono dodatkowych akcji promocyjnych aranżowanych przez tłumaczkę. Byłoby dużo lepiej (również dla samego tekstu i jego scenicznej kariery w Polsce), gdyby prowokowało gorące, ale merytoryczne dyskusje - a naprawdę jest o czym rozmawiać. Przecież - chcemy, czy nie chcemy - ten spektakl (i ten tekst) jest o nas i o naszym świecie.

Kilka spraw wymaga precyzyjnego wyjaśnienia. Oryginalny tytuł został zmieniony po konsultacjach i za zgodą tłumaczki i Agencji Bis, która ją i autora reprezentuje. Teatr skontaktował ze sobą tłumaczkę i reżyserkę, prowadziły one rozmowy podczas prób. Tłumaczka była obecna na próbie generalnej. Zważywszy na zgłaszane przez nią obiekcje, zobowiązaliśmy się na materiałach dotyczących spektaklu zamieścić informację, że tekst został opracowany przez reżyserkę. Ustalenia miały formę ustnej umowy zawartej w obecności dyrektora naczelnego, dyrektora artystycznego i kierownika literackiego. Tuż po premierze sprawa wybuchła na nowo, ze zdwojoną siłą. Cóż, rola oburzonego recenzenta (Pani Szczerkowska przed kamerami TV wygłaszała ogniste filipiki przeciwko spektaklowi) jest chyba rzeczywiście bardziej spektakularna i medialnie nośna, niż skromna rola tłumacza.

Choć naszym zdaniem istnieją bardziej szlachetne strategie autopromocji.

Pani Szczerkowska znana jest w środowisku teatralnym z - nazwijmy to - szczególnego przywiązania do tłumaczonych przez siebie tekstów. Taki emocjonalny stosunek do - jak sama mówi - "własnych dzieci" można zrozumieć. Trudniej zrozumieć ambicje dyktowania twórcom przedstawienia jego kształtu scenicznego i agresywne ataki na tych, których artystyczne wybory nie są zbieżne z wizją teatru, jaką preferuje tłumaczka. Inwektywy, którymi hojnie szafuje w swoich publicznych wystąpieniach chybiają celu - mówią więcej o ich autorze, niż o adresacie. I - obyśmy się nie mylili- szkodzą interesom tekstów, które pani Szczerkowska tłumaczy i otacza cokolwiek chorobliwą opieką. Może lepiej wyrzec się dożywotniego dozoru i pozwolić ukochanym dzieciom wyfrunąć w świat?

Bogdan Nauka - dyrektor naczelny

Małgorzata Bogajewska - dyrektor artystyczny

Joanna Wichowska - kierownik literacki

Teatr Jeleniogórski Sceny: Animacji i Dramatyczna im. C.K. Norwida

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji