Cień bohatera
W sobotę dziewiętnastego września serwis angielski BBC nadał następujący komunikat: "Wczorajszej nocy zmarł w wieku osiemdziesięciu czterech lat jeden z największych dramaturgów współczesnych, Irlandczyk Sean 0'Casey. Od trzydziestu pięciu lat przebywał na wygnaniu w Anglii. Pierwszą sztukę "Cień bohatera" (The Shadow of a Gumman) napisał, kiedy był jeszcze niewykwalifikowanym robotnikiem".
W tych trzech stwierdzeniach: wielka dramaturg, 35 lat życia na wygnaniu, niewykwalifikowany robotnik pisze sztuki - mieści się właściwie całość zjawiska Sean 0'Casey. Mieści się jego droga życiowa i artystyczna, tylko że etapy tej drogi przebywał w odwrotnym porządku, niż porządek podany przez spikera, i tylko ich chronologiczny bieg może dać pełny obraz tego niezwykłego życia i osiągnięcia. Kiedy 0'Casey pisał "Cień bohatera", sztukę mająca wreszcie otworzyć przed nim drzwi, do których od dawna już pukał (pod tym tytułem: (I Knock at the Door wydał 0'Casey pierwszy tom swojej autobiografii obejmującej ten okres), pracował jako niewykwalifikowany robotnik na kolei dublińskiej. Nie miał szkolnego wykształcenia, nawet podstawowego, nie miał też - co wydaje się dziś niepojęte - ani papieru, ani atramentu. Oto, co sam mówi o tych czasach: ..Pisywałem sztuki lub usiłowałem je pisać na skrawkach starego papieru, zbieranego przez moich przyjaciół z podłogi w miejscu ich pracy. Nie stać mnie było na atrament, gotowałem więc ogryzki chemicznych ołówków, aby go sobie spreparować". W owym okresie miał już za sobą kilka jednoaktówek, odrzuconych przez dubliński Abbey Theatre, oraz pierwsze fragmenty prozy autobiograficznej. Miał też za sobą okres zdobywania, już jako piętnastoletni chłopak, początków pisania, czytania i arytmetyki, początków w znaczeniu dosłownym. Był jednym z trzynaściorga dzieci ubogiej rodziny robotniczej. Tylko pięcioro się uchowało, gdyż "śmiertelność wśród nędzarzy dublińskich była w owych czasach większa od śmiertelności dotkniętych dżuma regionów Azji".
Mając sześć lat zachorował na oczy i nie mógł chodzić do szkoły. W tym czasie stracił ojca,co pogrążyło jego rodzinę w jeszcze większej biedzie. Będąc kompletnym analfabetą marzył o pisaniu sztuk scenicznych i z pasją, która miała się stać istotą jego dramaturgii, zabrał się sam do nauki. Wiele lat jednak miało jeszcze upłynąć, zanim jako czterdziestotrzyletni mężczyzna przeniknął wreszcie w 1923 r. do "świątyni". Właściwiej byłoby powiedzieć, że wyważył drzwi, i tym wejściem zaznaczył niejako całą swoją przyszłą drogę pisarską. Odtąd każdą nową szituką forsować miał drzwi narodowych tabu, budząc zaciekłe sprzeciwy i prześladowania ze strony politycznych i religijnych rzeczników Status Quo, czyli "siedemnastowiecznego zacofania". Jednakże drzwi Abbey Theatre otworzyły się tylko przed dramatami 0'Caseya, a nie przed nim samym. Aż do wyjazdu z kraju w 1929 r. kiedy miał już za soba trzy wystawione przez Abbey Theatre sztuki, które uratowały ten teatr od bankructwa, sam był zaledwie na dwu przedstawieniach, bowiem: "mogłem sobie pozwolić na kupienie biletu na galerię, ale z powodu słabego wzroku nic z galerii nie widziałem, a na bilet na parter nie miałem pieniędzy". Z wpływów za "Cień bohatera" dostał cztery funty! A przez krótką chwilę roił marzenia o sumie, która dałaby mu możność kupienia kilku upragnionych książek, wynajęcia lepszego pokoju i wytchnienia od ciężkiej pracy fizycznej. Ale droga była otwarta, więc pisał dalsze sztuki i posyłał je do Abbey. Każda nowa premiera stawała się wydarzeniem artystyczno-narodowym i nową pokaźną porcją oliwy na ogień roznamiętnionych sporów, konfliktów i walk Irlandii, rwącej się do wyzwolenia polityczno-narodowego. Szczególnie trzecia sztuka "Pług i gwiazdy" (The Plough and the Stars). uważana przez niektórych krytyków za jego arcydzieło, spowodowała wybuch irlandzkiego wulkanu. (Druga - "Junona i paw", Juno and the Paycock - zdobyła mu miejsce opuszczone przez przedwcześnie zmarłego w 1910 r. Synge'a, odnowiciela narodowego dramatu irlandzkiego. Bo chociaż wielki W. B. Yeats żył jeszcze i tworzył na szczytach poetyckiego parnasu, nie przemawiał on jeżykiem swego narodu, ani w znaczeniu lingwistycznym, ani też. w znaczeniu treściowym). Premiera "Pługa i gwiazd", mimo burd na widowni, przeszła stosunkowo spokojnie, ale już drugie przedstawienie stało się hasłem do rozruchów nie tylko na widowni teatru. Słowa pisarza dosięgły ulicy dublińskiej i rozjątrzone tłumy dały upust swej zapiekłej krzywdzie w rozruchach ulicznych, grabieży sklepów pod obstrzałem wojska i policji (takie sceny są też w sztuce). Reakcja, z jaką spotkała się ta sztuka, szczególnie ze strony kleru, który rozpoczął wówczas trwająca do dziś walkę z pisarzem (odmawiając - między innymi - udzielenia rozgrzeszenia aktorom grającym w sztukach 0'Caseya, co dla ludzi tak głęboko religijnych jak Irlandczycy nie było wcale kara błahą), pchnęła pisarza na wygnanie. Jeszcze przez trzy lata od premiery w 1926 r. próbował żyć i pisać w mieście, które kochał i nienawidził zarazem, aż wreszcie oo premierze "Srebrnej czarki" (The Silver Tassie) wypełniła się czara goryczy (nomen omen!). 0'Casey wyjechał do Anglii, która do śmierci miała mu być ziemią azylu, nie drugą ojczyzną jednak. Pozostał wierny swojej wielkiej miłości - ziemi irlandzkiej i narodowi irlandzkiemu. Potwierdził to w jednej z ostatnich swych wypowiedzi latem br. w rozmowie z reżyserem filmu, opartego na pierwszym tomie jego autobiografii (film ten realizowany jest w Ameryce). - Czy Irlandia ciągle jest pańską jedyną, prawdziwą miłością?
- Ciągle. Ciągle na nowo prawdziwą i jedyną. Przez trzydzieści pięć lat życia na obczyźnie 0'Casey napisał dalszych kilkanaście sztuk, dokończył pięciotomowego dzieła autobiografii, obejmującego około pół miliona słów, pisał eseje i artykuły. Z ogromną pasją pisał o malarstwie - był szczególnie uwrażliwiony na kolor - i o młodym pokoleniu, od którego oczekiwał zrealizowania własnych marzeń, zbudowania lepszego i radośniejszego życia na ziemi. Nie bez powodu jest on ukochanym dramaturgiem młodzieży studenckiej, zwłaszcza młodzieży Ameryki, gdzie ciągle jest grany przez zespoły studenckie, odznaczające się jak wiadomo, dość dużym poziomem fachowym.
Wreszcie trzecia informacja spikera BBC. "Zmarł jeden z największych dramaturgów współczesnych, Sean 0'Casey".
Wielkość 0'Caseya-człowieka, najpierw nędzarza-analfabety. następnie samouka-dramaturga, który nie tylko nauczył się czytać i pisać, ale potrafił w mowie i piśmie przekazać światu autentyczny głos swego ludu i swoich czasów, jest bezsporna. Już nie tylko niecodzienny wysiłek, ogromna determinacja i pasja tego człowieka budzić muszą najgłębszy podziw, ale - co jest znacznie bardziej zastanawiające - podziw musi budzić wielkoduszność tego pisarza. Wielkoduszność wyrażająca się w tym, że w swoim pisarstwie nie kierował się pragnieniem zemsty na społeczeństwie, które przydzieliło mu miejsce na dnie. Patrząc na świat z tego dna, patrząc na deprawacje człowieka, na jego kręte, perfidne, zakłamane i okrutne sposoby przejawiania się nie przypisywał tego wszystkiego nieodrodnej naturze ludzkiej, czy też owej dającej absolucję condition humaine. Dla niego taka sytuacja była sytuacją nieludzką, z której człowiek będzie chciał i umiał się wydobyć. Ale dużego formatu człowieczeństwo 0'Caseya nie przesądza jeszcze formatu jego dzieła. Dyskusja, która toczy się w tej chwili na temat O'Caseya-pisarza, sprowadza się do pytania: czy jest on wielki dla nas w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, czy tylko jest już wielkością historyczną; czy jego teatr jest teatrem ważnym i żywym dla całego świata, czy tylko teatrem zajmującym w historii teatru irlandzkiego swoje poczesne miejsce? Jego teatr określa się mianem teatru realizmu lat dwudziestych naszego wieku, teatrem ekspresjonizmu lat trzydziestych, teatrem ludowo-poetyckim. Nie neguje mu się wielkości w tych konwencjach, ale... To "ale" kryje w sobie pewne zakłopotanie. Moim skromnym zdaniem, zakłopotanie to bierze się stąd, że 0'Casey stworzył teatr ludzkiego bohaterstwa, a do bohaterów ma się dziś stosunek "ostrożny". No i bohaterów trudno jest pokazać na scenie. Otóż w związku z tą trudnością, rzutującą na współczesny sąd o 0'Caseyu, chcę przytoczyć tutaj dwie wypowiedzi krytyki angielskiej, i to krytyki oceniającej pisarza z pozycji ideologicznie wrogich zdeklarowanemu i długoletniemu komuniście-0'Caseyowi.
Pisze Alan Brien, krytyk dramatyczny i literacki konserwatywnego "Daily Telegraph": "Gani się aktorów, a ma się na myśli słabość literacką dramaturga. ... Jest to, moim zdaniem, sposób przemycania między wierszami pośmiertnych eulogii ustalonej dziś opinii o O'Caseyu. I jest to też w moim najgłębszym przeświadczeniu, ogromna niesprawiedliwość wobec największego dramaturga dwudziestego wieku. Czy nasze teatry: Royal Shakespeare Company i National Theatre nie powinny by - zamiast tracić czas na wznawianie pomniejszych niemieckich i francuskich dramaturgów - wykorzystać swoich możliwości na pokazanie nowych rewolucyjnych inscenizacji 0'Caseya? Pisarz ten w zastosowaniu muzyki, piosenki poetyckiego języka i metaforycznej sytuacji jest bardziej oryginalny od Brechta. ... Jego największe triumfy należą do przyszłości, nie do przeszłości".
I drugi głos z tejże konserwatywnej prasy. H.R. Rogers Irlandczyk, poeta i krytyk pisze w "Sunday Times":
"Gdyby Pan Bóg był do rzeczy - powiedział dublińczyk pewnego szarego deszczowego dnia - spuściły kropelkę whisky z nieba. Żadna bardziej rozgrzewająca krew, bardziej poruszająca myśl kropla nie padła z butelki Pana Boga niż Sean O'Casey najwspanialszy dramaturg jakiego zrodziła Irlandia od czasów Synge'a".
A James Agate, nestor krytyków teatralno-literackich Anglii i autorytet nie lada nazwał 0'Caseya największym od czasów Shakespeare'a dramatopisarzem, "który jak Mistrz potrafi łączyć farsę z tragedią"...