Rewolucja w Waszyngtonie
Data premiery "Andrei Chenier" w Operze Waszyngtońskiej - 11 września 2004 roku, dokładnie w trzecią rocznicę zamachów w Nowym Jorku i Waszyngtonie, to przypadek. Ale przypadek, o którym reżyser opery Mariusz Treliński wiedział od roku: "Spektakl zaczął się minutą ciszy i odśpiewaniem hymnu amerykańskiego. Kończył zaś sceną, która zawiera odniesienia do znanych na całym świecie zdjęć z więzienia Abu Ghraib, w którym amerykańscy żołnierze znęcali się nad irakijskimi więźniami. To było dla Amerykanów szokiem". W trakcie przygotowań w teatrze sugerowano nawet, żeby zrezygnować z tych elementów ze względu na rocznicę 11 września.
Mariusz Treliński podkreśla jednak, że spektakl nie jest dla niego miejscem do wyrażania opinii politycznych: "Nie lubię sprowadzać sztuki do poziomu gier politycznych. Czasem jednak rzeczywistość nadaje bardzo silny kontekst. Zrobiłem przedstawienie o mechanizmie rewolucji. O tym, jak terror i polityka wkraczają w życie ludzkie. To, co wydarzyło się w Iraku, jest tylko jedną z wielu twarzy tego samego problemu".
"Andrea Chenier" to opera wystawiana rzadko - w Polsce zaledwie cztery razy od czasu jej powstania w 1896 roku. Można było ją obejrzeć w marcu tego roku w Poznaniu - tam wystawiono pierwsze spektakle koprodukcji Teatru Wielkiego z Poznania i Opery Waszyngtońskiej. Polacy przygotowali scenografię, kostiumy i choreografię, Amerykanie pokryli większość kosztów.
Bohater opery włoskiego kompozytora Umberta Giordana, Andrea Chenier, miał za pierwowzór postać historyczną - wiernego ideałom rewolucji francuskiej poetę i pisarza, który zostaje zdradzony i skazany na śmierć. Chenier jest zakochany w pięknej Madeleine. Ona też nie potrafi żyć bez niego i decyduje się umrzeć razem z nim, zamieniając się z inną kobietą skazaną na śmierć.
Pierwszy akt opery jest bardzo lekki, groteskowy, chociaż niepozbawiony zjadliwej ironii i sceptycznego, bardzo polskiego, co podkreślano w recenzjach, stosunku do historii. Akt drugi rozpoczyna się sceną, w której pies liże ludzką krew w scenerii przypominającej zakład penitencjarny. Reżyser przyznaje, że tą inscenizacją wystawił amerykańską publiczność na próbę: "Nie da się nie zauważyć, że publiczność amerykańska reaguje inaczej niż europejska. W Stanach ludzie przychodzą do opery w poszukiwaniu lekkości i zabawy. W każdym miejscu, w którym można się zaśmiać, publiczność amerykańska się śmieje. Ludzie nie są przyzwyczajeni do tego, aby scena prowokowała, aby zadawała im trudne pytania, konfrontując ich z rzeczywistością".
W spektaklu Trelińskiego Andrea Chenier "jest postacią, która się stała synonimem i znakiem wszystkich ludzi niszczonych przez reżim. Po doświadczeniach XX wieku wiemy, że totalitaryzmy tylko zmieniają kostiumy. Rewolucja francuska, sowietyzm, faszyzm to tylko odsłony wciąż powtarzającego się tego samego scenariusza", mówi reżyser.
W recenzjach, w których za każdym razem przypominano inscenizację "Madame Butterfly" Trelińskiego wystawioną w Waszyngtonie w 2001 roku, określano koncepcję "Andrei Chenier" jako "doskonalszą i bardziej prowokacyjną niż jego wcześniejsze dokonania". Nikt nie pozostał obojętny na scenografię zaprojektowaną przez Borisa Kudlićkę. Placido Domingo - tenor, dyrygent i dyrektor Opery Waszyngtońskiej powiedział: "Po Madame Butterfly, której przekazem było piękno, zobaczyliśmy spektakl, który przychodzi z kraju bardzo doświadczonego przez historię. Przekaz tego spektaklu jest bardzo ważny dla dzisiejszej Ameryki. Nagle okazuje się, że opera może być miejscem, w którym się mówi o sprawach, którymi żyjemy na co dzień".
Placido Domingo dyrygował orkiestrą w czasie dwóch z siedmiu spektakli "Andrei Chenier" w Operze Waszyngtońskiej w tym roku. Na premierze dyrygował Eugene Kohn, a partie Andrei Chenier wykonał jeden z najwybitniejszych współczesnych tenorów - Salvatore Licitra.
Placido Domingo, który wcześniej zaprosił Mariusza Trelińskiego do pracy nad "Madame Butterfly", rozmawia obecnie z polskim reżyserem o kolejnym wspólnym przedsięwzięciu oper: Waszyngtońskiej i Poznańskiej - "Orfeuszu i Eurydyce" Glucka, którego premiera miałaby się odbyć w 2005 roku. W tej operze zaśpiewa prawdopodobnie sam Placido Domingo. Przed polskim reżyserem jest też wiele innych realizacji - "Madame Butterfly" w Teatrze Marińskim w Petersburgu, którą dyrygować będzie Valery Georgiew i najbliższa inscenizacja "Damy Pikowej" pod Kazimierzem Kordem w Operze Narodowej w Warszawie.
Dla VIVY! waszyngtońską premierę "Andrei Chenier" fotografował Jacek Poremba.