Artykuły

CZERWONE RÓŻE POD CHMURNYM NIEBEM

IRLANDIA, jak wiemy, słynie tradycji walk niepodległościowych, skomplikowanych problemów spo­łecznych i wyznaniowych, wielkiej i licznej emigracji. Na tym jednak nie koniec. Wiemy również, że Ir­landia dała światu wielkości lite­rackie pierwszej klasy. Większość z nich tworzyła i tworzy za granicą w języku angielskim, co jest para­doksem charakterystycznym nie tyl­ko dla tego kraju. Wiliam Butler Yeats, George Wiliam Russel, Ja­mes Joyce, George Moore, John Millington Synge, Sean 0'Caaey, Brendan Behan. Poezja, proza, dramat. Charakterystyczną cechą łączącą twórczość tych pisarzy jest powra­canie do tematyki rodzinnego kraju, szukanie wśród materiału twórczego typów i sytuacji wśród życia i je­go problemów. Być może, decyduje tu nie tyle patriotyzm, przecież są oni często żarliwymi krytykami je­dnostronnego nacjonalizmu, co boga­ctwo i żywotność irlandzkiego cha­rakteru. "Czerwona róże dla mnie", sztuka wystawiona przez Teatr Dramatycz­ny w Warszawie, w reżyserii Alek­sandra Bardiniego jest chyba naj­bardziej typowa dla twórczości Sea­na 0'Casey. Typowość ta wyraża się i w szeroko stosowanych wątkach au­tobiograficznych, w dużej emocjonalności, przejściach od konkretu, od dosłownego czasem realizmu sytuacji do poetyckiego uogólnienia, niemal rapsodyczności. Znajdujemy tu tak znamienne dla tego pisarza uwielbie­nie kobiety (piękna postać matki),wreszcie charakterystyczne wymiesza­nie sytuacji tragikomicznych z naj­bardziej dramatycznymi. W "Czerwo­nych różach" wyraża się niezwykła równowaga między zaangażowaniem emocjonalnym pisarza i pasją walki ideowej, bezwzględną uczciwością a miłością do konkretnych żywych lu­dzi. Aleksander Bardini zaczął spektakl bardzo pięknie; młody bohater sztu­ki i jego matka, na tle obskurnej izby w dublińskiej ruderze, ubrani w królewskie szaty, przygotowują tekst Szekspira dla amatorskiego przedsta­wienia. Ten pierwszy akt prezentują­cy postacie sztuki na tle wielkiej iz­by Breydonów jest najlepszy w ca­łym przedstawieniu. Realistyczny i poetycki zarazem. Reżyser doskonale wybrnął z ryzykownych epizodów, uchwycił koloryt środowiska. Osią ak­cji jest pięknie (zresztą i w następ­nych odsłonach) zagrana postać pani Breydon, którą Ryszarda Hanin prze­syciła spokojem, siłą charakteru, wiel­ką miłością i ściszonym dramatyz­mem. Najlepiej też czuł się w tym pierwszym akcie Józef Duriasz jako młody robotnik-poeta. Rozejście się realizmu i sztuczność poetyckich wstawek, wizyjnej de­klamacji, zepsuły rozwlekły akt dru­gi. I już tu reżyser nie zdołał uchwycić kolorytu sztuki. Podobnie akt trzeci, sceny przed kościołem ewan­gelickim, dramatyczny i patetyczny zarazem kondukt żałobny, starcie z łamistrajkami - to wszystko już wy­szło słabiej, mniej przekonywająco. I znów sytuacje ratowała Ryszarda Ha­nin w roli pani Breydon, a przede wszystkim doskonały w roli pastora Edmund Fetting. W jego roli wyra­żono doskonale myśl autora, te prze­działy religijne i różnice przekonań ustępują przed wspólną postawą doj­rzałego i uczciwego humanizmu, któ­ry jak w tej postaci odświeża się poprzez wiarę wyzwoloną z fanatyzmów. Piękną Sheilę Moornenen zagrała doskonale dobrana do tej roli Ewa Wawrzoń. Osobną funkcję w tej sztuce spełniała postać starego Brennana, jedna z najbarwniejszych postaci scenicznych - sceptyk, rezoner, dowcipniś, równie przekorny jak i ludzki. Jan Świderski stworzył do­brą sylwetkę charakterystyczną.

W sztuce Seana 0'Casey jest scena dość ryzykowna dla teatru, który li­czy się z uczuciami znacznej części widowni. Podobne zresztą sceny po­jawiały się i w innej granej obecnie sztuce brazylijskiego pisarza "Ścież­ka zbawienia". Chodzi o gorącą, na­iwną, czasem fanatyczną wiarę ludzi zgnębionych przez życie, ludzi poni­żanych i głodujących, u których prze­jawy kultu religijnego są czasami pry­mitywne i naiwne, ale nigdy powierz­chowne. Mimo chwilami groteskowe­go potraktowania tych przejawów de­wocji, odczytano dobrze wielkie współczucie i solidarność autora z biedakami. Kult religijny, traktowa­ny jako ucieczka od okrutnego ży­cia, szukanie w nim źródła jedyne­go zadośćuczynienia za udręki nędzy i głodu, to zjawisko wzbudzające głę­bokie współczucie i sympatię dla tych. którzy ratują się wiarą prawdziwą, choć prostą. Lecz to zobowiązanie, a także i wyrzut, wobec systemów społecznych kierowanych nieraz przez chrześcijan, tak jak np. w ojczyźnie 0'Caseya, lecz niedostrzegających godności ludzkiej w tych najbar­dziej poniżonych. Sztuka 0'Caseya jest gorzką lekcją dla irlandzkich katolików i patriotów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji