Artykuły

Kącik laika. Dziwna troska.

Powiem wprost: nie jestem za­chwycony Mrożkową "Śmiercią po­rucznika". Przykład ten jeszcze raz podkreśla niewzruszoność literac­kiej reguły: parodia nie wytrzymu­je dużej formy. Po dwóch pierw­szych aktach,zabawnych i pozwa­lających doszukiwać się jakiejś au­torskiej koncepcji, przychodzi trze­ci - i wszystko się rozłazi. To na pewno nie szczyt możliwości Mroż­ka, ale raczej poważne dla niego ostrzeżenie: ścieżka, którą sobie wydeptał w polskiej satyrze, coś zaczyna się plątać.

No, tak, ale co za brewerie urzą­dza przy tej okazji "Stolica"! Od kilku numerów prowadzi ona ostrą kampanię przeciwko "Śmierci porucznika" - za rzekome szkalowanie Mickiewicza. Zaczęła ją artykulikiem p. Teofila Sygi. Włączyło się do niej dwóch szanowanych literatów. A potem nastąpiły listy czytelników, podnieconych tą "sygofantastyką", wprowadzonych niejako w trans. Niemiła i niemądra zabawa. Jest w niej jakiś zatęchły zapaszek, przypominający maniery najgor­szego przedwojennego dziennikar­stwa. Nie inaczej prowadził swoje antyczeskie, antywarszawskie, antynauczycielskie kampanie dawny "Ikac". Proceder jest klasyczny: najpierw wyolbrzymia się i wyko­ślawia jakiś fakt. A potem wystar­czy już tylko zbierać odgłosy uro­bionych, rozhisteryzowanych czy­telników i publikować: łańcuszko­wa reakcja, wzmagająca harmider i histerię. Nb. sztuka Mrożka idzie w małej salce, prasa była dość powścią­gliwa, chodzi na to publiczność wy­robiona literacko, zahartowana na parodię. Nawet gdyby sztuka "szkodziła", byłyby to szkody niewielkie. To dopiero ta cała "stołeczna" kampania usiłuje zrobić z tego gran­dę ogólnopolską. A ten fakcik skłania do myślenia: co jest racją całej kampanii? Troska o dobro publiczne? Dziwna troska.Więc metoda na pewno brzydka. Ale może p.Syga przynajmniej trafnie ocenił "wydźwięk" sztuki Mrożka. To zależy. To zależy od punktu widzenia. Niewątpliwie, pewni ludzie mogą u Mrożka doszukać się "szargania świętości". Inni na to wzruszą ramionami. Kto są ci pierwsi? Ludzie z bo­lesnym uczuleniem narodowym. Przytłoczeni klęskami, w które obfituje historia Polski, być może nie zdają sobie w pełni sprawy z tego, że od lat już blisko dwudziestu jesteśmy normalnym, niepodległym narodem, mającym, oczywiście, swoje zmartwienia, ale całkiem in­nego rodzaju. Mającym swoje po­czucie godności narodowej, ale cał­kiem inne niż jakiegoś "rolnika spod Sochaczewa", którego list w "Stolicy" jest szczytowym przykła­dem bezsensownej, a rozpętanej przez p. Sygę histerii. To tylko jakiś kompleks niższo­ści, niepełnowartościowości, aliena­cji, frustracji czy jeszcze czegoś w tym rodzaju powoduje oburzenia typu "Stolicy". Stan ducha, w któ­rym się nie jest pewnym niczego. Gdybyśmy poważnie podłubali w tym temacie, okazałoby się, że z dwóch ludzi znacznie pewniejszy wielkości Mickiewicza jest Mrożek niż p. Syga. Bardzo proste: bo je­śli Mickiewicz naprawdę jest wiel­ki, cóż mu ta Mrożkowa parodia zaszkodzi? Czy reakcja p. Sygi jest do po­myślenia np. we Francji, gdyby ja­kiś tamtejszy Mrożek podobnie po­traktował np. Hugo czy Chateaubrianda, Czy Stendhala czy Bal­zaka? Albo w Anglii, przy persyflażu z np. Szekspira?

Jeśli już o to chodzi, to moje poczucie godności narodowej rani właśnie spora ilość u nas ludzi o reakcji p. Sygi. Takich, którzy wi­dać nie bardzo pewni są patrioty­zmu swoich współziomków, jeśli próbują narzucać im tylko jedno oblicze patriotyzmu: deklaratywne. A tymczasem patriotyzm praw­dziwy, głęboki,pewny siebie nie lubi zbyt częstych, zbyt wylewnych demonstracji, zwłaszcza słownych. Miłość swego kraju jest najsilniej­sza, gdy najbardziej intymna. Kie­dy się dostaje gęsiej skórki na sa­mą myśl o słownych deklaracjach. I kiedy się bez słowa oddaje życie dla tego kraju, jeśli inaczej nie można. Taki był zawsze prawdziwy pa­triotyzm w tym kraju. Nie wyma­ga on kampanii prasowych. Nie zaszkodzi mu uśmiech, nie zaszko­dzi mu persyflaż literacki nawet na temat jego wielkich postaci hi­storycznych. Szkodzi mu najwięcej co innego: ciemnota. Ten stan ducha, kiedy wystarczy krzyknąć parę bzdur o "szarganiu świętości", aby "rolnicy spod Sochaczewa" już się zrywali z kłonicami, gotowi do bicia każ­dego, kto się nie spodoba facetowi od rzucania haseł. Właśnie ciemny, histeryczny "patriotyzm" spowodo­wał w ostatnim ćwierćwieczu naj­większe nasze klęski narodowe, po­zwalając na utrzymanie się u wła­dzy mistrzom narodowej demagogii sprzed wojny i z Londynu. Byłaby ciekawa analiza socjolo­giczna owego "rolnika spod Socha­czewa". Może by odsłonił przyłbi­cę? Dobór zaklęć, których używa, świadczy o nie byle jakim wprowa­dzeniu w tajniki "warszawskich salonów". A jednocześnie poziom i zapaszek jego listu uzasadniałby przemianowanie organu, w któ­rym się drukuje ze "Stolicy" na "Zaścianek".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji