Artykuły

Role na miarę dzieła

Wielu interpretatorów twór­czości SAMUELA BECKETTA umieszcza postacie jego "KO­MEDII" w piekle. Niezależnie od tego czy będzie to piekło biblijne, dantejskie czy sart­rowskie. Wydaje się, że jest ono najbliżej piekła Sartre'a. "Piekło to ja" mogą powiedzieć bohaterowie "Komedii" paraf­razując znane tego filozofa powiedzenie. Odnosi się to i do "Ostatniej taśmy", choć takiej interpretacji zaprzecza­łaby kreacja Tadeusza Łom­nickiego.

POWRÓĆMY jednak do "Ko­medii". W trzy gliniane, chropowate formy urn wtło­czone postacie ludzkie. Z obłych kształtów sterczą unieruchomione głowy. Twarze powleczone gru­zowatą warstwą, żółtawego, błota. Ostry bicz światła darzy je na kilka sekund życiem i torturą głosu. Kilka słów niezrozumia­łych, potem urwane zdania i ciemność. Kobiety i mężczyzna stają się znów formą, zamierają w mroku. Ponownie cios światła. Precyzyjny, błyskawiczny, nie­uchronny. Tortura jest potworna choć delikwenci o tym nie wie­dzą. Zostają zmuszani na moment do powrotu w świat swoich drob­nych, pełzających nienawiści, e­mocji, świństewek, do płaskich banalności, które były treścią ich życia, teraz przedłużoną w nietr­wanie czasu. To potępieńcy liche­go gatunku, zgarniani szuflą do beckettowskiego piekła.

Nigdy forma nie przenikała się tak z treścią. Technika aktorska zespalała z emocją widza. Jeste­śmy nie tylko świadkami. Uczestniczymy w ogromnym wysiłku aktorskim, który jest samą precyzyjnością, a precyzyjność staje się wielką sztuką. Aktorzy rea­gują na uderzenia światła błyska­wicznie i bezbłędnie. Uderzenia te są dokładnie wymierzone, stwarzają wrażenie tętna, które pulsuje nieregularnie, a przecież z ogromną logiką. I to jest wła­śnie fascynujące. Anna Choda­kowska (Kobieta I), Irena Jun (Kobieta II), Tadeusz Łomnicki (Mężczyzna) tworzą świat sztuki, w którym kunszt i precyzja współdziała z człowieczeństwem pogłębionego aktorstwa.

TADEUSZ ŁOMNICKI w "O­statniej taśmie" daje odczuć wielkość dzieła Becketta wyrażaną w znacznej mierze w didaskaliach. Didaskalia są głównym tworzywem, z którego aktor tworzy postać i sytuacje. Łomnicki ukazuje życie Krappa przez jego ograniczenia, unaocznia pamięć, odkrywa człowieczeństwo w stetryczałym, odrażającym, antypatycznym strachu. Narzuca nam pytania o istotną wartość życia i naszych zamierzeń, nasze­go przegranego lub ocalonego szczęścia. Pokazuje pechowca, który odrzuca wartości, stara się je lekceważyć choć nie do końca. Krappa broni to zmaganie się z powrotami, ironiczny lub nie­nawistny stosunek do przeszłości. Bohater Łomnickiego waha się na krawędzi piekła, jeszcze nie zapadł w swoją urnę, nie zespolił się ze skorupą umarłego czasu. Ocalają go wywołane przez Łom­nickiego drobne, uporczywe dzia­łania, krzątanina, niezdarne prze­łamywanie oporu materii. Ocala szczegół i ruch, który nie pozwala mu zastygnąć. Jego przegrana miłość, jego niewydarzone dzieło, jego nieodwracalny błąd może się przemienić w ocalenie. Ale to już mówi Tadeusz Łomnicki, a nie Samuel Beckett.

Trudno w tym dwuczęściowym przedstawieniu wyodrębnić reży­serię, jako jego dający się wy­preparować element. Tym więcej, że Antoni Libera jest także tłu­maczem oraz badaczem dzieł Bec­ketta. Walor reżyserii polega tak­że na doskonałym zastosowaniu efektu pulsowania zdarzeń wyra­żanych i dokonywanych przez aktorów. Organizacją przestrzeni zajęła się Ewa Starowieyska - scenograf spektaklu. W "Ko­medii" zacieśnia tę przestrzeń do trzech identycznych a przecież, zindywidualizowanych kształtów zaś w "Ostatniej taśmie" rozbu­dowuje ją w głąb i rozjaśnia. Ma­ciej Popławski sprawił, że światło stało się w "Komedii" postacią dramatu i jednocześnie animato­rem akcji. Zyskało indywidual­ność kosztem skazańców.

Na czym polega metafizyka Becketta, o której mówi się wiele? Myślę, że w znacz­nym stopniu na uchwyceniu i utrwaleniu momentu pustki, którą człowiek tak skwapliwie choć najczęściej nieświadomie wytwarza wokół siebie. Metafizy­ka nie znosi pustki. Natychmiast pojawia się w niej i wypełnia ją Bóg. Częściej - szatan. Rozumie­ją to bohaterowie Becketta. Skwapliwie, nieporadnie starają się zapełnić pustkę oczekiwa­niem. Bezskutecznie.

Mamy wiele zespołów głośnych za granicą, które są jakby towa­rem eksportowym naszego teatru. Pokażmy światu ten właśnie spektakl i to nie tylko szukającej sensacji gawiedzi międzynarodo­wych festiwali. Będzie ku temu okazja w kwietniu przyszłego roku, w 80 rocznicę urodzin Sa­muela Becketta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji