Artykuły

Gdy teatr to wyspa ze snu

"Piosenka jest dobra na wszystko" w reż. Rafała Kowala na Scenie Letniej Teatru Miejskiego w Gdyni. Pisze Gabriela Pewińska w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Scena Letnia Teatru Miejskiego w Gdyni Orłowie działa już 20 lat. Z tej okazji na deskach teatru na plaży zobaczyć można jubileuszowe widowisko - "Piosenka jest dobra na wszystko".

Na Scenie Letniej w Orłowie teatr tworzy pogoda. W ciągu dwudziestu sezonów istnienia tego miejsca mogliśmy się przekonać, jak chimeryczny, jak efekciarski, ale też jak genialny to reżyser. To każe aktorom tonąć w deszczu po kolana, to funduje im nie do wytrzymania skwar. Ale czasem zsyła z nieba taki błękit, że scenograf nie ma tu już nic do roboty. Tak było w minioną niedzielę, podczas premiery jubileuszowego widowiska "Piosenka jest dobra na wszystko".

"Myślę, że czujecie się teraz jak Alicja, gdy wpadła do króliczej nory. Wyglądacie jak ktoś, kto akceptuje to, co widzi, bo ma nadzieję, że to sen" - rozpoczęła spektakl Małgorzata Talarczyk przemierzając w długim czarnym płaszczu oświetloną - to różem zmierzchu, to światłem reflektorów - szachownicę sceny.

Tego wieczoru to grana przez nią postać, a może i ona sama, artystka obchodząca w tym roku jubileusz 45-lecia pracy artystycznej, staje się dla widzów przewodnikiem po świecie teatru, życzliwym cicerone, dla którego nie tylko ten teatr na plaży, ale teatr w ogóle jest całym światem, słońcem z papieru, światłem, co odbija się w morskiej wodzie, przypadkowym przechodniem, który idealnie wpisał się w scenografię. Bo teatr to błysk, który przeobraża się w płomień, tu każde słowo tworzy nowe sprawy, tu zacierają się granice jawy i snu.

Teatr to wyspa, wyspa ze snu.

Sen snem, płomień płomieniem, ale żeby stworzyć widowisko, gdzie główną rolę gra piosenka, sama pogoda nie wystarczy. Muszą być spełnione jeszcze dwa banalne warunki. Aktorzy powinni umieć śpiewać, reżyser zaś musi stworzyć nastrój.

To, że zgrany zespół aktorski Teatru Miejskiego śpiewać potrafi, wiadomo nie od dziś.

Utwory ze spektakli: "Niespodziewany koniec lata", "Zorba", "W kręgu namiętności - Tango Piazzolla" i innych granych na tej scenie przez ostatnie lata przedstawień zabrzmiały w nowej opowieści, ale z nieprzemijającym wdziękiem, tak żarem, co czułością.

Reżyser Rafał Kowal śpiewająco (także wspierał kolegów przy mikrofonie) wprowadził widownię w świat wspomnień. Oniryczne kostiumy autorstwa Sabiny Czupryńskiej idealnie współgrały z wieczorną linią horyzontu, czyniąc ze zwykłej plaży iluzję. A na tej plaży postaci tej historii hipnotycznie wpatrzone w nieboskłon.

Ma się wrażenie, że to nie my śnimy, jedynie przez przypadek wpadliśmy do czyjegoś snu. Czyjego? Nie wiem. Wiem jedynie, że to sen o miłości do teatru.

Szczególne brawa należą się Bogdanowi Smagackiemu, Dorocie Lulce, Beacie Buczek-Żarneckiej, Grzegorzowi Wolfowi. Ale był to popis tak śpiewaczy jak aktorski całego zespołu. Na scenie prócz wymienionych: Monika Babicka, Olga Barbara Długońska, Marta Kadłub, Agata Moszumańska, Elżbieta Mrozińska, Leon Krzycki, Szymon Sędrowski, Maciej Sykała, Maciej Wizner, Mariusz Żarnecki.

Powinnam, na kolejne przedstawienia, życzyć aktorom pogody, bo każdy dzień tutaj rozpoczynają od nerwowego pytania: Czy będzie padało? Ale przecież i zwykły deszcz może stworzyć niezwykłą opowieść. Jedyną taką, bo zależną od natury. Życzę więc aktorom, by pogoda była dla nich na scenie partnerem, z którym to zaszczyt grać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji