Kręta droga do sławy
Najpierw byt film z1980 roku, nie byle kogo, bo samego Alana Parkera. W obrazie tańca było jak na lekarstwo, ekran Parker wypełnił dramatycznymi sytuacjami, scenami opowiadającymi o marzeniach i pragnieniach młodych ludzi, chcących dostać się do upragnionej szkoły artystycznej.
Tej, która odmieni ich los i pozwoli zrobić karierę. Po sukcesie fabularnym przyszedł czas na serial.
Podbił serca Amerykanów może też dzięki temu, że punkt ciężkości postawił na taniec i choreografię. A na koniec powstał musical przeznaczony na sceniczne deski. Zabrali się za to trzej panowie David de Silva, Jaques Levy i Steve Margoshes. Swojej opowieści kazali rozgrywać się w nowojorskiej Wyższej Szkole Sztuk Artystycznych, która wypuściła m.in. takie sławy jak Liza Minelli czy Al Pacino. Nic więc dziwnego, że o jej ukończeniu, ba uzyskaniu indeksu, marzą tysiące młodych tancerzy, aktorów, mimów i innego rodzaju potencjalnych artystów. "Fame" był już grany w Radomiu i Warszawie. Na premierę przyjechał David de Silva i o mało się nie popłakał. Ponoć stwierdził, że spektakl mógłby być spokojnie wystawiony nawet na Broadwayu.
Teatr Muzyczny w Gdyni co prawda już raz zabrał się za ten musical, ale tylko na poziomie dyplomowym. Teraz przyszła pora na wypełnienie wielkiej sceny.
O czym opowiedzą gdyńscy twórcy? Na pewno nie wyjdą za daleko poza generalne ramy stworzone przez De Silvę. Będzie więc i młoda ambitna piosenkarka, utalentowany tancerz i komik. Będzie bogata w scenografię zawiła historia ich życia i dokonywanych wyborów, od rygorystycznych egzaminów począwszy, przez mordercze treningi, aż po pierwsze okupione łzami i ciężką pracą sukcesy. Ale myli się ten, kto myśli, że Teatr Muzyczny i twórcy gdyńskiego spektaklu niczym nas nie zaskoczą. Zaskoczą i każą pomyśleć - czym jest sława i czy warto poświęcić się sztuce przez wielkie S, czy może łatwej, szybkiej karierze uzyskanej poprzez sitcom.