"Co jest z Dziadkiem..."?
Stało się już tradycją, że wiele znakomitych zespołów baletowych w okresie Świąt Bożego Narodzenia i ferii zimowych pokazuje "Dziadka do orzechów" Czajkowskiego wg Hoffmanna. Akcja tego baletu rozgrywa się - jak pamiętamy - w wieczór wigilijny, ukazując dziecięcy świat marzeń i zabaw. Baśń tę choreografowie wykorzystują dla pokazania barwnego, fantastycznego divertissement baletowego, oprawionego w ciepły świąteczny klimat tradycyjnego domowego wieczoru wigilijnego. Doskonała to okazja do wypełnienia najmłodszym wolnych zimowych wieczorów, sposobność do sprawienia im teatralnej niespodzianki, a wreszcie - sprzyjająca okoliczność dla popularyzacji sztuki tańca i teatru baletowego wśród dzieci i młodzieży.
Właśnie w tych dniach "Dziadek do orzechów" prezentowany jest w Moskwie i Nowym Jorku, w Londynie, Budapeszcie i Wiedniu, w Hamburgu i Bostonie, w Glasgow i Toronto, w Oslo i Turynie, a nawet w dalekim, niespokojnym Teheranie. Nie ma go w warszawskim repertuarze baletowym. Jego miejsce w Teatrze Wielkim wypełniła niedawno "Leśna królewna" Fotka na scenie kameralnej. A przecież...
"Dziadka do orzechów" przygotowano przed pięcioma laty kosztem wielu wyrzeczeń, wielkim nakładem pracy uczniów i pedagogów Warszawskiej Szkoły Baletowej i środków Teatru Wielkiego. Inscenizatorem widowiska był ówczesny kierownik artystyczny szkoły, Giennadij Ledjach. Wspomagała go Kira Kniaziewa - również nauczycielka zawodu, również z Moskwy. Spektakl ten, ściągając na scenę i na widownię coraz to nowe roczniki dzieci, stać się miat trwałą inwestycją artystyczną stołecznej szkoły baletowej. Miał być okazją do stałego kontaktu młodocianych adeptów tańca z wielką sceną i z wielkim przedstawieniem. Oddano bowiem jego wykonanie - baletowej młodzieży.
"I dobrze się atało - pisaliśmy o tym wydarzeniu na naszych łamach. Wynikają bowiem z tego faktu wielorakie korzyści. Po pierwsze: młodzi tancerze otrzymali szansę, na długo jeszcze przed ukończeniem szkoły, do kontaktów z profesjonalną sceną. Po drugie: zaczęła się współpraca pomiędzy Szkołą a znajdującym się po przeciwnej stronie ulicy Teatrem Wielkim. Po trzecie: do skromniutkiego i jeszcze stale ubożuchnego repertuaru Teatru Wielkiego, przeznaczonego dla młodych widzów, doszła pozycja, która w tej chwili ma prawo zająć reprezentacyjne miejsce".
Niedługo cieszył się tym miejscem warszawski "Dziadek.." Dbał oń jeszcze dyr. Ledjach - inicjator, gorący orędownik i twórca uczniowskiego przedstawienia. Po jego wyjeździe z naszego kraju, po wyjeździe jego asystentki, spektakl pojawiał się na scenie coraz rzadziej i rzadziej, aż w końcu zniknął z repertuaru szkoły i teatru bezpowrotnie. Zmarnowana inwestycja...
Co zaś pozostało z podkreślanych przed laty przez nas "wielorakich korzyści"? Po pierwsze: młodzi tancerze stracili obiecaną im szansę regularnego, poważnego kontaktu z dużą profesjonalną sceną. Po drugie; zapoczątkowana współpraca pomiędzy szkołą i Teatrem Wielkim zepchnięta została właściwie na scenę kameralną. Po trzecie: ze skromniutkiego i stale ubożuchnego repertuaru Teatru Wielkiego, przeznaczonego dla młodych widzów, ubyła pozycja, która miała obowiązek na trwałe zająć reprezentacyjne miejsce. Wielkie nadzieje spełzły na niczym.