Artykuły

Róbmy kulturę dla mieszkańców

- Kultura jest dla mnie wyjątkową dziedziną, w której upatruję nadziei na dokonanie fundamentalnych zmian w postrzeganiu Poznania - o kierunkach, strategiach i marzeniach dotyczących poznańskiej kultury mówi prezydent Jacek Jaśkowiak.

Dotąd żaden prezydent Poznania nie zarządzał kulturą bezpośrednio. Dlaczego zdecydował się Pan nie powoływać swojego zastępcy od kultury, tylko zająć się nią sam?

- Przez 20 lat zajmowałem się rozwiązywaniem problemów w przedsiębiorstwach i nigdy nie unikałem tematów trudnych. Nie mam zwyczaju chować się za kimś, dlatego ten obszar biorę na siebie. Kultura jest dla mnie wyjątkową dziedziną, w której upatruję nadziei na dokonanie fundamentalnych zmian w postrzeganiu Poznania. Mam świadomość, że poznańskie środowisko ma bardzo duże oczekiwania, jest też środowiskiem częściowo skonfliktowanym, podzielonym, ale kiedy decydowałem się wystartować w wyborach, moim celem nie było przecinanie wstęg na uroczystościach, celebrowanie urzędu. Traktuję swoją prezydenturę jako możliwość realizacji pewnych zadań, wprowadzania zmian i dlatego nie boję się tego typu wyzwań.

Widzi Pan potrzebę powołania nowego Poznańskiego Kongresu Kultury?

- Oczywiście, dyskusja ze środowiskiem kultury jest bardzo ważna, w tych rozmowach zawsze trzeba szukać złotego środka. Ale za pewne sprawy w pełni ponoszę odpowiedzialność i sam podejmuję konkretne decyzje.

Z jednej strony mijający sezon był dla poznańskiej kultury bardzo udany - w Poznaniu bardzo dużo się dzieje, coraz więcej. Z drugiej strony: wielomiesięczny konflikt wokół Teatru Ósmego Dnia, konsekwencje odwołania Golgoty Picnic... To jak jest - dobrze czy źle?

- W Poznaniu z gruntu jesteśmy malkontentami. Niezależnie jak będzie - i tak będziemy narzekać. Jest wiele ciekawych inicjatyw, ale mało się o nich mówi, bo media zawsze przedstawiają to, co negatywne. Co nie zmienia faktu, że dla mnie decyzja o odwołaniu "Golgoty Picnic" [na zdjęciu] była kulminacją poznańskiego zakłamania i kołtuństwa. Jeżeli jesteśmy w Europie, jeżeli się z Europą identyfikujemy, to musimy przestrzegać pewnych zasad, które wiążą się z wolnością, demokracją, możliwością wyrażania swoich poglądów. Rozwój wydarzeń związanych z "Golgotą..." był tego zaprzeczeniem i kompromitacją miasta na arenie międzynarodowej. W mojej ocenie w strategii poznańskiej kultury nigdy nie było jasnych priorytetów, wszystko było górnolotnie opisane, głównie frazesy, żadnych danych, pustosłowie. Pracujemy nad tym, by to zmienić. Musimy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, jakiej kultury chcemy i jakiego - przez jej pryzmat - postrzegania Poznania. Czy zależy nam na stawianiu zamku, pomnika Przemysła na koniu i odbudowaniu Pomnika Wdzięczności i w ten sposób budowaniu wizerunku naszego miasta? Czy jest nam bliżej do tego, aby promować się tak jak np. Szczecin - przez piękne budynki opery i filharmonii.

W którą stronę Pan chciałby pójść?

- Jestem zwolennikiem nowoczesnej formy. Bardzo cenię zabytki, ale w tej dziedzinie nigdy nie będziemy Krakowem.

Ale przecież Zamek Przemysła już stoi, a o odbudowę Pomnika Wdzięczności głośno walczą jego zwolennicy. Może poznaniacy wolą jednak taki kierunek?

- Myślę, że wyniki wyborów samorządowych pokazały co innego. Poznaniacy, którzy na mnie zagłosowali, chcą wreszcie normalności.

Czyli inicjatywy historyczne nie znajdą uznania w nowej strategii kultury?

- Absolutnie nie odżegnuję się od naszej historii! Poznań ma swoją tożsamość i dziedzictwo, które jest naszym ogromnym atutem. Nie jesteśmy Łodzią - miastem bez historii, czy Wrocławiem i Szczecinem, które były miastami niemieckimi. Powinniśmy postawić na podkreślenie tego, co nas wyróżnia - geniuszu pierwszych Piastów. W ciągu trzech zaledwie pokoleń udało im się stworzyć państwo, które potrafiło zaistnieć na mapie Europy. To ogromne osiągnięcie. Idąc tym tropem, w dobie nowoczesnych mediów, zamiast prezentować pseudozabytki w stylu Disneya - powinniśmy pokazać w nowoczesny sposób geniusz myślenia Piastów. Nie musi to przybierać formy przysłowiowego "Przemysła na koniu". Ma trafiać do młodych ludzi i być formą promocji Poznania i regionu.

Czyli być może jest szansa, że powstanie rezerwat na Ostrowie Tumskim, udostępniający odkrycia zespołu pani profesor Hanny Kóčki-Krenz?

- Pracujemy nad tym. To nie jest tak, że mówimy "nie, bo nie". Tylko w tym momencie szukamy koncepcji, jak to pokazać - przy uwzględnieniu wszelkich aspektów technicznych i finansowych. Zastanawiamy się, jak to zrobić, by było ciekawie i przyciągnęło młodych ludzi.

Zapowiadał Pan w kampanii zacieśnienie współpracy w kulturze z Urzędem Marszałkowskim. Jak Pan zamierza wywiązać się z tej deklaracji?

- Dla poznaniaków podział na instytucje kultury miasta i marszałka jest sztuczny, dla odbiorców, widzów, nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Dlatego chcemy z marszałkiem Markiem Woźniakiem wspólnie zdecydować, na co w kulturze Poznania i regionu stawiamy.

Duże, wspierane przez samorządy instytucje z pewnością sobie poradzą. A co z małymi, dzielnicowymi. Mogą liczyć na wsparcie?

- Dla mnie są nawet ważniejsze niż te wielkie. Bo są ważne dla lokalnej społeczności Jeżyc, Wildy czy Łazarza i pozostają świetnym narzędziem do rewitalizacji miasta. Imprezy organizowane przez Dom Tramwajarza czy Teatr Nowy na Jeżycach - proszę zobaczyć, jak ożywiły i zrewitalizowały dzielnicę. Chcę, by działo się jeszcze więcej: wydarzeń mniejszych, większych, w różnych punktach miasta, aby różne przestrzenie były wykorzystywane właśnie na działalność kulturalną. Nie chodzi o to, by robić jeden koncert gwiazdy rocka w roku, na który wydamy milion złotych, przyjedzie parę osób z całej Polski, zostawi przysłowiowe 5,50 w hotelu i wyjedzie, i być może przeczytamy o tym na pasku w TVN. Mamy robić kulturę dla mieszkańców, to jest najważniejsze. Dlatego bardzo podobają mi się takie inicjatywy jak KontenerArt - bo korzysta z ich oferty tak dużo młodych ludzi, a przy okazji rewitalizowane są nowe obszary miasta.

Ale chyba nie będzie tak, że miasto całkiem wycofa swoje poparcie dla "wielkich graczy", jak Malta czy Transatlantyk?

- Nie jestem przeciwny Transatlantykowi czy Malcie, chcę, by się rozwijały. Ale wolę dołożyć dziewczynkom z chóru Skowronki do koncertu w Carnegie Hall niż fundować gwieździe przyjeżdżającej do Poznania hotel w wersji "de lux". Taka jest moja filozofia.

Jakie jest Pana największe marzenie dotyczące poznańskiej kultury?

- Mam wiele takich marzeń. Przede wszystkim chciałbym przeznaczyć na kulturę większe środki. Mam marzenie, by działania, które podejmiemy, inaczej pozycjonowały Poznań na zewnątrz, by zmienił się sposób postrzegania naszego miasta, byśmy byli kojarzeni z wybitnymi przedstawieniami w naszych teatrach, z nowym spojrzeniem na sztukę, a nie tkwili w takim myśleniu o naszym dziedzictwie, jak Przemysł na koniu, Pomnik Wdzięczności i Zamek Przemysła. By kultura: architektura, sztuka nie były narzędziami propagandy i walki światopoglądowej, tylko barometrem nastrojów społecznych. By osoby odpowiedzialne za kształtowanie polityki kultura uwrażliwiała na pewne zjawiska w społeczeństwie i ostrzegała o różnych zagrożeniach, które się z nimi wiążą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji