Artykuły

Ostrzeżenie Joanny Bruzdowicz

Joanna Bruzdowicz skompono­wała muzykę do libretta według opowiadania Franza Kafki "Ko­lonia karna" w końcu 1967 roku na zamówienie Teatru Narodo­wego w Pradze. Ale do premie­ry - w listopadzie 1968 roku - nie doszło z powodu wydarzeń związanych z praską wiosną.

Miejscem akcji jest bliżej nie okre­ślona wyspa, gdzie istnieje obóz - wię­zienie dla skazańców z odległego mo­carstwa. Podróżujący po świecie badacz ma możliwość poznania warunków egzystencji więźniów, których los jest cał­kowicie uzależniony od strażników. Dowódca-oficer z satysfakcją demon­struje działanie superaparatu służącego do egzekucji, zwracając uwagę na przemyślnie skonstruowane mechanizmy. Nie znajdując jednak u przybysza ak­ceptacji dla takich metod postępowania uwalnia wspaniałomyślnie skazańca i sam kładzie się na metalową płytę. Chce przekonać gościa do sprawności orygi­nalnej machiny. Ale maszyna zawodzi - przepalają się jakieś złącza - i zabija oficera.

Różne są interpretacje opowiadania Kafki z 1914 roku. Niektórzy odnoszą je również do czasów współczesnych. To, co dzieje się w niektórych rejonach świata w końcu XX wieku jest znacznie bardziej przerażające, porażające, nie­zrozumiałe i absurdalne.

Dobrze się stało, że dramat muzycz­ny Joanny Bruzdowicz wreszcie został pokazany w Warszawie. Myślę, że mu­zyka jest najmocniejszą stroną tego spek­taklu. Należy wspomnieć, że jest to dzie­ło wciąż wzbogacane przez kompozytorkę, m.in. przez dodanie fragmentów z muzyką elektroniczną. W obecnej wersji również przybyło trochę dźwię­ków. Zainteresowanie budzi też ogrom­na machina ze specjalnym programem komputerowym, wymyślona przez po­mysłowego scenografa Wiesława Olko. Tu zaiste widać bogactwo wyobraźni artysty.

Wielka szkoda, że dwaj główni bo­haterowie: Robert Dymowski (Oficer) i Ryszard Wróblewski (Podróżny) śpie­wają do mikrofonów. Z głośników sły­chać było niewyraźne i zniekształcone ich głosy, jakby były odgrywane ze sta­rej płyty. Uważam, że zaangażowanie zagranicznych realizatorów: dyrygenta Meira Minsky'ego, reżysera Christophera Martina i reżysera świateł Davida Lawrence'a nie miało specjalnego uza­sadnienia. Spełniono w ten sposób je­dynie życzenie kompozytorki. Odnoszę wrażenie, że ci twórcy nie bardzo się wzajemnie zrozumieli i dlatego powstał spektakl niezbyt spójny dramatycznie, bezbarwny, wręcz sztuczny. Nie czuje się żadnego dreszczu, emocji, wzburze­nia. Nie znaleziono właściwych środ­ków na wyrażenie i uzewnętrznienie przeżyć tych ludzi wynikających z libret­ta i partytury. Tak pokazana "Kolonia kar­na" nie jest w stanie poruszyć uodpor­nionych na gwałt i przemoc ludzi koń­ca XX wieku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji