Artykuły

Jerzy Trela: Szekspir jest punktem odniesienia, do którego wszyscy sięgają

- Podejmujemy próbę poruszenia czegoś, co jest bliższe człowiekowi. Dla nas "Król Lear" jest tylko punktem wyjścia do refleksji - mówi Jerzy Trela o spektaklu "Kto wyciągnie kartę wisielca, kto błazna?" według "Króla Leara" Williama Szekspira. Premiera sztuki w reżyserii Pawła Miśkiewicza w Małopolskim Ogrodzie Sztuki w piątek o godz. 19.

Gabriela Cagiel: Szekspir w ostatnich miesiącach odżywa na krakowskich scenach.

Jerzy Trela: Szekspir jest jakimś punktem odniesienia, do którego wszyscy sięgają - chcąc się z nim pobić, pokłócić, przerobić... Niektórzy chcą nawet być lepszymi. Ze swojej młodości pamiętam najrozmaitsze przeróbki jego sztuk. Ten łobuz, mówię o Szekspirze, był takim cwaniakiem, że przechytrzył wszystkich i stał się ponadczasowy. Właśnie dlatego on cały czas funkcjonuje i dlatego się do niego powraca, nawet wtedy, gdy się go nie lubi.

W jakiego Leara pan się wciela?

- Zamiast "króla Leara" próbuję grać "człowieka Leara". Człowieka, który żyje w takim, a nie innym świecie. Człowieka, który nawet w jakiś sposób prowokuje swój los, wystawiając siebie na próbę. Zastanawiamy się, czy jest w stanie w sposób godny znieść ten proces, który następuje po zdjęciu korony. Nie chciałbym tu mówić o starzeniu się, bo to doprowadziłoby nas do geriatrii, ale jest coś na rzeczy.

Wychodzicie poza temat władzy. Relacje rodzinne odgrywają tu większą rolę?

- W jakimś stopniu tak, ale to też konsekwencja uczłowieczenia Leara. W tym zderzeniu pojawiają się pytania: czy do końca trzeba się poddawać? Czy to w ogóle właściwe? Problem jest o wiele głębszy, a namiętności silniejsze. To nie "Rodzinka.pl", a raczej sprawa pokoleniowa. Przypominam sobie, jak przed laty podczas jednej z prób tłumacz, siedzący na widowni, powiedział do reżysera, który wyjaśniał, jakie mają być postaci: "Panie kochany... przecież to jest sztuka o królach, a nie o chamach". Zapamiętałem to, ponieważ władza w jakiś sposób deprawuje ludzi. Przez możliwości, które daje, jej utrata staje się dramatem.

W grudniu w Starym Teatrze odbyła się premiera "Króla Leara" z Jerzym Grałkiem w roli głównej. Widział ją pan? Widzowie będą porównywać te spektakle?

- Widziałem ten spektakl. Podobał mi się Jurek Grałek, który był bardzo konsekwentny w tym, co robił. Nie ma sensu porównywać tych spektakli, ponieważ w tamtej realizacji problem był skupiony wokół władzy, a my podejmujemy próbę poruszenia czegoś, co jest bliższe człowiekowi. Dla nas "Król Lear" jest tylko punktem wyjścia do refleksji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji