Artykuły

Program ESK zaskakuje brakiem niespodzianek

ESK za mało stawia na markę wrocławskich i dolnośląskich artystów. Nie próbuje też niwelować białych plam na kulturalnej mapie Wrocławia - pisze Magda Piekarska po prezentacji programu Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016.

Dostaliśmy mieszankę, której główne składniki to: znane już wydarzenia w specjalnych, świątecznych odsłonach, huczne imprezy, których głównych bohaterów jeszcze nie znamy, i sporo działań, których autorzy stawiają na edukację, za co należy się spory plus. Większość punktów programu, zwłaszcza tych najbardziej atrakcyjnych, jest jednak znana od miesięcy - żadną niespodzianką nie była wiadomość o przyznaniu we Wrocławiu Europejskich Nagród Filmowych, budowie osiedla WuWa2, działalności kina Nowe Horyzonty, zarzueli na stadionie, Muzeum Pana Tadeusza czy Olimpiadzie Teatralnej.

Zgodnie z zapowiedziami nie obędzie się bez kosztownych fiest - pomijając sobotnie "Mosty", ESK zaplanowało ich jeszcze trzy. I nie zrezygnowało z monstrualnych kukieł symbolizujących duchy Wrocławia (Innowacji, Wielu Religii, Odbudowy i Powodzi), które w styczniu z czterech dzielnic wyruszą do Rynku. Niespodzianki - a jest ich w programie dostępnym na stronie wroclaw2016.pl stosunkowo niewiele - kryją się szczegółach.

Konkurs na hymn książki

Większość dotyczy literatury. To zrozumiałe, akurat tu są dwie okazje do świętowania - obok ESK także Światowa Stolica Literatury UNESCO, którą Wrocław będzie od kwietnia 2016 do kwietnia 2017. Znajdziemy tu m.in. pomysł międzynarodowego hymnu książki (muzykę do wiersza Tadeusza Różewicza "Włosek poety" napisze wyłoniony w konkursie kompozytor).

Wiele z tych projektów zapowiada się interesująco, ale zarówno w programie, jak i w piątkowej gali na stadionie oraz we wcześniejszych pomysłach na promocję ESK widać kilka wciąż istotnych problemów. Najważniejszym nie jest wcale brak listy gwiazd, które miałyby do Wrocławia przyjechać w roku fiesty. To przede wszystkim niezrozumiały wrocławski kompleks, który każe w promocyjnych spotach ogrywać wrocławską kulturę anonimowymi twarzami, zapraszać do udziału w ceremonii telewizyjne gwiazdki. Także te - jak Anna Wyszkoni - które nijak nie licują z tytułem stolicy kultury, a w samym programie korzystanie z marki, jaką wytworzyli wrocławscy artyści, jest więcej niż wstrzemięźliwe.

Nazwisko Różewicza pojawia się jedynie przy okazji hymnu, Get Stankiewicz istnieje tylko we wzmiance o Domku Miedziorytnika, nie ma Olgi Tokarczuk, Lecha Janerki, Krystiana Lupy. Kompletnie niezrozumiały jest brak jednej z najmocniejszych marek, jakimi dziś Wrocław dysponuje - Teatru Polskiego. Nie istnieje też Teatr Pieśń Kozła. Współpraca z Dolnym Śląskiem, wielokrotnie deklarowana, znajduje odzwierciedlenie w hasłach, ale brakuje konkretów - nie ma tu najmocniejszych poza Wrocławiem scen w Wałbrzychu i Legnicy czy artystycznych kolonii w Kotlinie Jeleniogórskiej. Znaczące jest to, że artystyczny autobus będzie wiózł Dolnoślązaków w jednym kierunku - do Wrocławia. Tak jakby poza centrum rozciągała się niewarta uwagi prowincja.

Jest trochę tak, jakby organizatorzy nie zdawali sobie sprawy z tego, jakim bogactwem dysponują. I nie wierzyli, że dla przyjezdnych może ono stanowić atrakcję - większą niż pochody kukieł czy koncerty gwiazd zza oceanu.

Imprezy tylko w centrum

Kolejny kłopot to białe plamy na mapie wrocławskich obchodów. Od wielu lat wiadomo, że problemem życia kulturalnego w mieście jest jego koncentracja w centrum. Poza domami kultury w innych dzielnicach i galeriami sztuki działającymi od niedawna na Nadodrzu nic tego impasu nie jest w stanie przełamać. ESK też tego nie robi - największa koncentracja imprez to ścisłe centrum, będzie się też - dużo skromniej wprawdzie - działo w dzielnicach do niego zbliżonych. Jednak im dalej od centrum, tym gorzej - większość dzielnic to białe plamy na mapie Europejskiej Stolicy Kultury. Tak jest m.in. w przypadku Leśnicy, Złotnik, Stabłowic. Znajdziemy tu tylko jeden jedyny czerwony punkt - położony na Bystrzycy. Mapa jest wprawdzie pozbawiona legendy, ale podejrzewam, że chodzi o jeden z mostów, który swój żywot rozpoczął i zakończył w sobotę - na Kładce Złotnickiej.

Ten problem organizatorzy powinni rozwiązać jak najszybciej - już sobotnia edycja "Mostów" pokazała, że zaskakująco dużym powodzeniem i ciepłym przyjęciem cieszyły się te wydarzenia, które rozgrywały się daleko od centrum, w dzielnicach, które na co dzień miejsca integracji i dostępu do kulturalnej oferty są pozbawione. A żeby zrealizować upragniony cel ESK, jakim jest zwiększenie uczestnictwa w kulturze, nie wystarczy bogatsza oferta sal koncertowych, kin, teatrów, domów kultury i galerii. Trzeba więcej działań, które wejdą w nowe przestrzenie, zaczepiając tych, którzy o stolicy kultury może nawet nie słyszeli.

I ostatnia kwestia, nad którą warto jak najszybciej się pochylić - co pozostanie, kiedy zakończy się ta kawalkada imprez? I nie chodzi mi tu o kulturalne inwestycje (Nowe Horyzonty, NFM, przebudowa Capitolu czy Muzeum Pana Tadeusza), które i bez ESK by powstały. Nie jest bowiem sztuką pobudzić zainteresowanie kulturą w roku fiesty, trudniej jest je utrzymać w dłuższej perspektywie, już bez fajerwerków i hucznych imprez.

***

Na zdjęciu: Andrea Bocelli podczas koncertu prezentującego program ESK 2016, 19 czerwca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji