Artykuły

Promień z mrocznej epoki

Głęboko wierzę, iż zarówno teraźniejszość, jak i przyszłość należy do autentycznej muzyki, sztuki, wielkich powszechnych treści, głębokiego humanizmu - pisał Dymitr Szostakowicz. I zaraz dodaje: - Bez wielkiego tematu nie ma prawdziwej twórczości."

Należy niewątpliwie do najznakomitszych kompozytorów XX wieku. Był twórcą nadzwyczaj wszechstronnym. W jego, zamkniętym już, niestety, dorobku znajduje się piętnaście symfonii, liczne dzieła kameralne, pieśni i kompozycje chóralne, koncerty, solowe utwory instrumentalne oraz muzyka do wielu filmów. Podobnie jak Brahms był kompozytorem zwróconym ku przeszłości; mimo współczesnego stylu, jego dzieła tkwią korzeniami w dawnych epokach. Odnieść to należy zarówno do jego języka muzycznego, jak również estetyki i ideologii. W muzyce Dymitra Szostakowicza da się odnaleźć wpływy kompozytorów dawnych i współczesnych. Ze współczesnych najchętniej nawiązywał do Prokofiewa i Strawińskiego. Niewiele natomiast przejął od Beli Bartoka, Ravela i Debussy'ego. Z twórców dawnych bez trudu odnajdzie się u Szostakowicza wpływy takich mistrzów, jak Beethoven. Optymistyczny akcent Piątej Symfonii Beethovena ma na przykład odpowiednik w "Piątej'' Szostakowicza.

Zanim jednak właściwie oceniono jego twórczość, minęło wiele lat. Jego utworom zarzucano formalizm, dekadentyzm, modernizm. Kiedy twórczość Szostakowicza zyskała wreszcie uznanie muzyków i szerokiego kręgu słuchaczy, począł tracić zdrowie. W 1958 roku, występując między innymi jako pianista, po raz pierwszy odczuł dotkliwy ból palców u ręki. Były to pierwsze symptomy nieuleczalnej choroby, jaką jest zanikanie nerwów. Potem przeszedł kilka zawałów serca. Zmarł w 1975 roku już jako znany i ceniony w świecie kompozytor.

Przy wielu okazjach mówiło się o polskim pochodzeniu wielkiego kompozytora radzieckiego, Dymitra Szostakowicza. Jego dziadek za udział w powstaniu styczniowym został wysłany na Sybir, gdzie spędził resztę życia jako dożywotni katorżnik. Ojciec kompozytora urodził się na Syberii, ale przeniósł się później do Petersburga, gdzie urodził się Dymitr Szostakowicz. Już we wczesnej młodości przejawiał szczególne uzdolnienia muzyczne. Operę "Katarzyna Izmajlowa" skomponował mając zaledwie 25 lat. Operę tę po raz pierwszy wystawiono w styczniu 1934 roku na scenie leningradzkiego Teatru Małego. Nosiła ona podówczas tytuł "Lady Macbeth mceńskiego powiatu". Wkrótce potem weszła na sceny operowe Pragi, Sztokholmu, Kopenhagi, Zurychu, Nowego Jorku. W Związku Radzieckim opera spotkała się w 1936 roku z ostrym potępieniem prasy. Zarzucano Szostakowiczowi i librecistce Adelinie Preis przekształcenie opowiadania Mikołaja Leskowa w ten sposób, że zbrodniarka Katarzyna budzi w sercach widzów sympatię i współczucie zamiast odrazy. W rezultacie opera Szostakowicza została ponownie wystawiona w Moskwie dopiero w 1962 roku.

Szostakowicz dokonał przeróbek, niewielkich zresztą i w nowej wersji otrzymała tytuł "Katarzyna Izmajłowa".

Nawet w opowiadaniu Leskowa postać Izmajłowej nie jest bynajmniej przedstawiona jednoznacznie. Nie bez racji Stanisław Dygat stwierdza: "Zdumiewające opowiadanie Leskowa czytałem wiele razy i zawsze wprawiało mnie w stan osłupienia, a także niejasnych wyrzutów sumienia. Bałem się przyznać przed samym sobą, że "Katarzyna Izmajłowa", bądź co bądź potrójna, a właściwie poczwórna morderczyni, budzi we mnie jakoś zawsze współczucie, nawet sympatię. Morderstwa jej były zimne, okrutne i wyrachowane, a w wypadku małego, chorego Teodorka ohydne ponad miarę kwalifikowania ludzkich zbrodni. Dlaczego więc ten utwór - zapytuje na końcu - tak mnie urzeka i urzeka mnie jego bohaterka?"

Krwawa masakra jest tu literacką przenośnią, skutkiem rozbudzonej namiętności dziewczyny o gorącym sercu, którą otacza nuda, monotonia i małostkowość prowincjonalnych mieszczuchów. Opowiadanie jest więc ostrzeżeniem przed tym, do czego zdolna jest wyzwolona namiętność w pokracznym, mrocznym świecie. Ta namiętność staje się tu promykiem świata dochodzącym z jądra ciemności.

Szostakowicz wyjaśniając zmysł twórczy stwierdza, że w Katarzynie widział kobietę rozumną, utalentowaną i interesującą, przez odrażające... okrucieństwa i chciwość środowiska drobnokupieckiego jej życie staje się smutkiem, nudą i cierpieniem, jej przestępstwa - protestem przeciw życiu, w którym egzystuje".

Operę Szostakowicza wystawił Teatr Wielki w Warszawie. W repertuarze tego teatru zdecydowanie dominowały dotychczas dzieła kompozytorów polskich. Na taką politykę repertuarową wpłynęło zarówno zainteresowanie współczesnych kompozytorów polskich scenicznymi formami twórczości, jak i zamówienia poczynione przez dyrekcję teatru. W ubiegłych latach mieliśmy więc okazję obejrzeć premiery "Bardzo śpiącej królowej" Augustyna Blocha, baletu Romualda Twardowskiego "Rzeźba mistrza Piotra" i czteroaktowej opery Witolda Rudzińskiego "Chłopi". Przed dwoma laty odbyła się również polska prapremiera "Diabłów z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego.

Jednak taki właśnie układ repertuarowy pozostawił dotkliwą lukę. Odczuwało się brak dzieł zaliczanych do klasyki współczesnej, stanowiącej pomost między najwybitniejszymi osiągnięciami tego gatunku muzycznego XIX wieku, a współczesnymi dramatami muzycznymi tworzonymi najnowszą techniką kompozytorską. Lukę tę wypełni opera Dymitra Szostakowicza. "Katarzyna Izmajłowa" przynależąc do współczesnej klasyki ma wymiar szekspirowski, łączy bowiem w spójną całość tragizm i groteskę, naturalizm i poetycki liryzm.

Lew Michajłow, reżyser opery Szostakowicza w Teatrze Wielkim, powiedział: "Interesuje mnie nie tylko pełna napięcia akcja, psychologiczny dramat i wzajemne stosunki bohaterów, tragiczny koloryt ówczesnego życia. Chciałem w inscenizacji warszawskiej odsłonić i inne warstwy dzieła: subtelny liryzm roli Katarzyny, którym hojnie obdarzył bohaterkę kompozytor, wesoły śmiech, soczysty humor, ironię i jadowitą satyrę na minioną epokę. W muzyce Szostakowicza dźwięczą bowiem echa tradycji Gogola i Sałtykowa-Szczedrina. Chciałem ukazać ludowość utworu - w najgłębszym i najszerszym pojęciu - narodowy dramat muzyczny, w którym "los człowieka - losem narodu", rosyjski narodowy rozmach i ogrom wszechludzkiego teatru".

Zamysł reżysera w pełni sią udał. "Katarzyna Izmajłowa" oglądana na scenie Teatru Wielkiego jest dziełem wielkim i wstrząsającym. Długo jeszcze po opuszczeniu teatru zachowujemy w pamięci słowa starego katorżnika, którymi kończy się opera Szostakowicza: "Dlaczego życie nasze jest takie ciekawe i straszne, czy dla takiego życia rodzi się człowiek..."

Dymitr Szostakowicz mówił o potrzebie "sztuki, która budzi szlachetne uczucia i subtelne zrozumienie piękna".

Na pierwszej próbie przed prapremierą "Lady Macbeth" w 1934 roku w Moskwie jeden ze słuchaczy powiedział z entuzjazmem do kompozytora: "Pan nawet sam nie wie, młody człowieku, jaką siłę Herkulesa zawiera pańskie dzieło..." Taką siłę oddziaływania na słuchacza i widza ma jednak tylko sztuka wielkich, powszechnych treści i głębokiego humanizmu. Cechy, które odnajdujemy w całej twórczości Dymitra Szostakowicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji