Artykuły

Fantazy wśród fantastów

"Fantazy" Juliusza Słowackiego w reż. Michała Zadary w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Teatr Powszechny zamknął pierwszy sezon nowej dyrekcji Pawła Łysaka premierą "Fantazego" Juliusza Słowackiego w reżyserii Michała Zadary, który specjalizuje się w polskich klasykach i teatralnych "mission impossible". Np. taki "Aktor" w Teatrze Narodowym (premiera - 5 lutego 2012 r.) - reżyser wziął się tam za sążnisty i prawie nigdy niewystawiany dramat Norwida, poety bynajmniej niekojarzonego powszechnie z lekkością frazy. Sztuka, która w lekturze była udręką niejednego studenta, na scenie okazała się błyskotliwą, zaskakująco współczesną komedią o kapitalizmie, kryzysie i pozerstwie świata sztuki.

Później głośno było o monumentalnych "Dziadach", wystawionych pierwszy raz bez skrótów w Teatrze Polskim we Wrocławiu - w atrakcyjnej formie i, jak mówił reżyser, wbrew martyrologicznej tradycji, w dwóch prawie sześciogodzinnych wieczorach ściągających tłumy. Po tym sukcesie zdawało się, że Zadara ma na klasykę patent. Jednak to, co udało się nad Odrą z Mickiewiczem, nie wyszło ze Słowackim na warszawskim Kamionku. Dlaczego?

Kicz aż miło

Przypomnijmy najpierw dramat. Na schodach szlacheckiego dworu na Podolu podupadli hrabiostwo Respektowie witają przybysza hrabiego Fantazego Dafnickiego, który przybywa starać się o ich córkę, Dyjannę. Respektom bardziej niż na przyszłym zięciu zależy na spłaceniu długów, co ten obiecuje. Jednocześnie uaktywnia się hrabina Idalia, dawna kochanka Fantazego, której nie w smak nowy związek przybysza. Do dworu przybywa zaś rosyjski oddział. Jeden z żołnierzy interesuje się Dyjanną. Zaczynają się miłosne komplikacje przedstawione z satyrycznym zacięciem.

Zadara skupia się na tej ironii tekstu Słowackiego i idzie w to do końca. Już scenografia Roberta Rumasa to prześmiewczy kicz aż miło. Rzęsiście podświetlone fotorealistyczne drzewa, naturalnej wielkości portyk dworku z kolumienkami i stopniami. Wiejska sielanka jak z "Pana Tadeusza".

W tych anachronicznych "dekoracjach" Zadara rozgrywa swój teatrzyk z opadającą kurtyną i sukniami z epoki, z podgrywającą pod to wszystko sentymentalną muzyką, milknącą nagle jak z urwanej taśmy w chwilach największego patosu. Do tego ostentacyjnie przerysowane aktorstwo, śmiesznie archaiczne - z przesadną gestykulacją, powielającą sens wypowiadanych słów. Trzy czwarte czterogodzinnego "Fantazego" opiera się na jednym chwycie. Na początku działa to całkiem nieźle. Wyobraźcie sobie jednak człowieka, który przez trzy godziny przy stole opowiada ten sam dowcip.

Na scenie wyróżnia się Barbara Wysocka w roli przewrotnej Idalii, dalekiej krewnej Telimeny z "Pana Tadeusza". Jest najbardziej precyzyjna, najmocniej idzie w groteskową formę, co w tym przypadku najlepiej trafia do widza. Jej pomysł na rolę ma spory walor komiczny, z drugiej strony jest wyjątkowo klarowny - to monologi hrabiny najlepiej tłumaczą, co właściwie dzieje się na scenie, gdy przyśniemy przy kolejnych okrzykach i tyradach biegającego jaśnie państwa, wśród męskich pohukiwań i spazmów dam.

Dlaczego patent nie zadziałał?

Bo w "Fantazym" Słowackiego nic nie jest takie, jak się wydaje schodzącym powoli ze sceny dziejów polskim szlachcicom. Przybywający z rosyjskim oddziałem "Czerkies", półdziki sołdat, to w rzeczywistości patriota powracający z Sybiru. Nawet porwanie - kulminacyjny moment dramatu - dotyczy zupełnie innej damy, niż myślą domownicy. W finale zaś nie tylko najbardziej trzeźwo myślący, ale i najszlachetniejszy okazuje się stary rosyjski major, który poniekąd doprowadza akcję do szczęśliwego zakończenia.

Majora zaborczej armii w Powszechnym zagrał Mariusz Benoit. Niestety, prowadzona przez niego ostatnia scena, w której Zadara próbuje przełamać wcześniejszą groteskę, wypada zdecydowanie najsłabiej.

Dlaczego reżyserski patent na klasykę nie zadziałał? Na ile nie wystarczyło pomysłu, a na ile w Powszechnym zabrakło Zadarze równie sprawnych partnerów na scenie jak w Narodowym czy we Wrocławiu? Choć wśród jaśniejszych punktów przedstawienia są zarówno obecna od lat w Powszechnym Paulina Holtz (w roli Respektowej), jak i przywieziony przez dyrektora Łysaka z Bydgoszczy Michał Czachor jako Rzecznicki, zaufany tytułowego bohatera, całość przedstawia obraz, wbrew spektaklowi, niewesoły. Poprzednie "klasyczne" spektakle Zadary bazowały przede wszystkim na precyzyjnym rozczytaniu tekstu, które tutaj zdecydowanie niedomaga. Ostatecznie "Fantazy" przeistacza się w parodię nie tylko romantycznych sielanek i uniesień, ale też teatru Michała Zadary.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji