Widzowie widzą więcej
- Chciałbym, żeby mój spektakl był zajmujący i zrozumiały zarówno dla widzów ciut młodszych jak i tych, którzy przekroczyli już tę granicę - mówi ARKADIUSZ KLUCZNIK przed premierą spektaklu "Książę i żebrak" w gdańskim Teatrze Miniatura (8 stycznia).
Przemysław Gulda: Dla widza w jakim wieku przeznaczony będzie Pana najnowszy spektakl, "Książę i żebrak" na podstawie prozy Marka Twaina, realizowany w Gdańsku?
Arkadiusz Klucznik: Książkowa wersja tej opowieści była przeznaczona dla czytelników mniej więcej dziesięcioletnich. Chciałbym, żeby mój spektakl był zajmujący i zrozumiały zarówno dla widzów ciut młodszych jak i tych, którzy przekroczyli już tę granicę - niezależnie od wieku.
Na ile spektakl ten będzie zupełnie nowym przedsięwzięciem, a na ile wsparty będzie doświadczeniami z realizacji tego tekstu, przy której uczestniczył Pan niedawno w macierzystym Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie?
- To będzie coś zupełnie innego. Zaczęło się od tego, że przygotowałem sceniczną adaptację tekstu Twaina, ale na potrzeby będzińskiego spektaklu została ona poważnie zmieniona. W gdańskim spektaklu wracam do pierwotnego tekstu swojej adaptacji.
Jaki jest główny koncept inscenizacyjny tego przedstawienia?
- Oparłem się przede wszystkim na dwóch pomysłach. Po pierwsze - dla widza tytułowi bohaterowie są od razu rozpoznawalni. Są podobni, ale nie identyczni, więc bez trudu można się zorientować, kto jest kto. Mają z tym natomiast kłopoty wszyscy inni bohaterowie przedstawienia. Widz jest więc w dużo lepszej pozycji niż oni, widzi więcej. Drugi pomysł jest taki, że oba światy, z którymi stykają się bohaterowie - dwór królewski i środowisko żebraków - są swoim lustrzanym odbiciem. Ojciec jednego z bohaterów jest królem Anglii, drugiego - królem żebraków, obaj mają dwie siostry itp. Żeby podkreślić jeszcze bardziej podobieństwo obu tych światów, odpowiadające sobie role powierzyłem tym samym aktorom.
Czy spektakl będzie można odczytywać przez pryzmat polityczny?
- W żadnym wypadku! Nie chcę wprowadzać do niego żadnych tego typu elementów. Zależy mi raczej na pokazaniu, że zamiast poznawać się nawzajem, poprzestajemy na prostych wnioskach płynących z obserwacji czyjegoś stroju czy z poznania pochodzenia danej osoby. To stara prawda, ale warto o niej przypominać.