Artykuły

Aktor Pana Boga

Potrafi zagrać wszystko i każdego. Z tym że gdyby miał do wyboru: anioła czy diabła, zawsze wybierze anioła. Bo jak sam powtarza: aktorstwo powinno nie tylko zachwycać, ale i prowadzić ku dobru. Franciszek Pieczka. Wielki.

TAKI TALENT. Teatr Polski. Na scenie Pieczka odbiera Orła życia. Żartuje, że smutno, bo to już czas na tego rodzaju nagrody. Ale zaraz weseleje, bo na scenę wkracza Honorata, czyli Barbara Krafftówna. "Panie Gustlik, ja mam w sobie dalej gorąc!", woła, jakby znowu byli na planie Pancernych... Widownia zachwycona, brawa na stojąco. Filmową nagrodę Orła może dostać wielu, ale tak ogromną sympatię widzów ma mało który polski aktor. Raz czołgista, a raz Bóg Ojciec z kadzidłem i pastorałem. Raz sękaty górnik z przodka, a za chwilę potentat włókienniczy w łódzkim pałacu. Tu neurotyk, co targa się na własne życie, a tam stary Żyd, który jest ostoją dla całego miasteczka. Za Franciszkiem Pieczką trudno nadążyć, mimo że dobiega dziewięćdziesiątki. Kolejne już pokolenie patrzy, kręci z niedowierzaniem głową i pyta: skąd się taki wziął?

CUD NAD OLZĄ

Śląski Godów, równina jak stół, od południa pofałdowana łagodnymi wzniesieniami Beskidu Śląskiego. Mawiają, że to "żabi kraj", bo Olza płynie łagodnym łukiem, a co kawałek jak nie staw, to glinianka. Są lata 30. W domu sześcioro dzieci. Franek najmłodszy, urodzony w '28. Ojciec niby górnik, ale kilka lat z kolei bezrobotny. Orze krowami, a czasem i sam zaprzęga się do pługa. Na przednówku Pieczkowie żyją o suchym chlebie. Ale Franka już ciągnie kino. Piechotą dyrda dziesięć kilometrów, na czeską stronę, do Zawady, żeby zobaczyć "Znachora"

z Junoszą-Stępowskim. Kosztuje go to... tęgie lanie pasem. Ojciec wali ile sił i krzyczy, że kino to jedno "świństwo i bezbożność". A Franek ma zostać górnikiem i przynosić chleb rodzinie. Bo w tej okolicy do kopalni idzie się z ojca na syna. Z tym że Franek już wtedy ma inne ciągoty. Grywa na organach w pobliskim kościele w Łaziskach, zaczyna się kręcić koło lokalnego teatru amatorskiego. Oczywiście po godzinach, jak już rozwiezie te swoje kilkadziesiąt taczek żwiru przy regulacji Olzy. Albo odrobi szychtę w kopalni Barbara w Chorzowie. Na szczęście fedruje krótko, bo tam pylica murowana. Zacząłby pluć pyłem węglowym i nie dożyłby nawet połowy ze swej dziewięćdziesiątki.

UCIECZKA OD HALABARDY

Koniec lat 40. Do szkoły aktorskiej w Warszawie egzaminuje go sam Zelwerowicz. Każe powiedzieć jedno słowo: miasto. Ale żeby raz dźwięczał w nim wielki przemysł, raz monumenty Krakowa, a raz rozchichotane uciechy Los Angeles. Tylko skąd chłopak z Godowa ma wiedzieć, na czym polegają uciechy w Los Angeles... Zelwerowicz go jednak przyjmuje. I śrubuje: dobry aktor zrobi premierę w tydzień! Kiedy Zelwer jest już sparaliżowany, w specjalnej lektyce wnosi go na wykłady ekipa z roku: Franek Pieczka, Mietek Czechowicz, Zdzisiek Leśniak i Wiesiek Gołas. Zresztą w akademiku przy placu Narutowicza mieszkają razem, a kiedy chodzą do kościoła, wymieniają się garniturem, bo mają jeden wspólny. "Byliśmy odchylonymi od normy szajbusami" - powie po latach Pieczka. Raz omal z tych studiów nie wylatuje.

Bo za pochodzenie szurnięto ze szkoły Krzysztofa Chamca, syna ziemianina z Wołynia. Doniósł kolega aktor, syn tamtejszego parobka. Pieczka - jako jedyny - glosuje przeciw. W ZMP (a musiał należeć!) robią mu awanturę: "Kolego, zdradzacie swoją klasę społeczną!". Ale wiele mu zrobić nie mogą. Pochodzenie ma jak najbardziej: górnik, syn górnika. Pierwszy komplement od recenzenta Franciszek słyszy po dyplomowej rólce w Balladynie: "Inteligentnie i wcale aktorsko dojrzale mówił tekst Kanclerza Franciszek Pieczka". A pierwsza rola na scenie zawodowej?

Teatr w Jeleniej Górze - dyplomowany Pieczka (namówiony przez kolegów z ZMP) gra w jakimś socrealistycznym gniocie kierownika PGR-u, który walczy z wypaczeniami w trakcie kampanii buraczanej. I z kolegami (w tym z Wieśkiem Gołasem) objeżdża okoliczne remizy. Ta objazdówka dobrze mu robi: fama o aktorze dociera do stolicy. Etat proponuje sam Arnold Szyfman. Pieczka wie już swoje - to byłby etat pod tytułem: "Jaśnie pani, podano do stołu". Aż by mu się porobiły odciski od trzymania halabardy. Ale taki Teatr Ludowy w Nowej Hucie? Tam dopiero się kotłuje! Krystyna Skuszanka eksperymentuje z dramatami romantycznymi, a Józef Szajna oprawia to w taką scenografię, że niejeden awangardzista by się przeżegnał ze zgrozy. Młody Pieczka bierze z entuzjazmem rolę za rolą. I znowu sypią się komplementy. "Trybuna Ludu": "Nie ma w jego grze żadnego przeżywania ani bebechów, wszystko powiedziane jest spokojnie, zwięźle". Tygodnik "Świat": "Ten dość surowy jeszcze młody aktor ma kilka scen tak głęboko wzruszających, że można mu rokować piękną przyszłość teatralną". Ale Pieczka odchodzi. Z powodu Józefa Szajny. Bo ten wizjoner sceny upiera się, że aktor to niewiele więcej jak kawałek dekoracji. I też powinien być w miarę możności dziwny. Kiedy więc Pieczka gra Horodniczego w "Martwych duszach" Gogola, to swoje kwestie wygłasza, leżąc nago w wannie. I mocno pokryty szminką. I z czasem zaczyna się obawiać, że jego twarz pod tą szminką zniknie całkiem.

Odchodzi niedaleko, do krakowskiego Starego, któremu dyrektoruje Konrad Swinarski. Czasy są gomułkowskie, siermiężne, stąd dotąd, a Swinarski buja nad tym niesiony na skrzydłach Słowackiego, Wyspiańskiego, Buchnera. No i jak mu Pieczka gra Woyzecka, to rzuca teatralną Polskę na kolana. Polskę? Przecież gdy sztuka idzie w 1967 roku w Kolonii, kurtyna po spektaklu idzie w górę kilkanaście razy, a maszyniści teatralni dokładają aplauz od siebie, waląc dłońmi od wewnątrz po płótnie. Pieczka jest u szczytu - gotowy, by zmierzyć się ze stolicą. W Warszawie zahacza się w Dramatycznym. Ale nie na długo. W Narodowym. Też nie na długo. Wreszcie w Powszechnym. Na zawsze. Tu gra wszystko: Kreona i Mendla Krzyka. Tu gra u wszystkich: od Wajdy po Kutza. Tu gra ze wszystkimi: od Olbrychskiego po Gajosa. I to mimo że dyrektor Powszechnego, Zygmunt Huebner, początkowo ledwie go toleruje. Kiedy Kazimierz Kutz wysuwa go do głównej roli we "Wrogu ludu" Ibsena, Huebner sarka: "Co? Ten aktor epizodyczny?!". Ale daje się przekonać, co jest tym łatwiejsze, że z sezonu na sezon Pieczka w jego teatrze ogromnieje. A tu jeszcze dochodzi sława telewizyjna. Tyle że Pieczka lubi sobie z niej pokpiwać. Ot, Teatr Powszechny, na scenie "Tutam" Bogusława Schaeffera (wczesne lata 90.), które trzyma się na roli Janusza Gajosa. Przedstawienie jubileuszowe i Gajos jak co wieczór siada w pustej kawiarence na scenie. A tu - inaczej niż co wieczór - przy innym stoliku siada Włodzimierz Press. Kawałek dalej Franciszek Pieczka. Jeszcze dalej Wiesław Gołas. Najpierw cichutko, potem coraz głośniej murmurando podają melodię "Deszcze niespokojne". Gajos ugotowany. Ze śmiechu nie może wydusić słowa. Publiczność urządza im owację.

CZOŁGISTA OD GWOŹDZIA

No właśnie: "Czterej pancerni". Impreza rusza zimą 1965 roku. Pieczka bierze półtoraroczny urlop ze Starego Teatru w Krakowie, ale kończy się trzyletnim pobytem na poligonie. Jako aktora z dorobkiem angażują go bez zdjęć próbnych. Kiedy ekipa kręci w Żaganiu, nie kwateruje, jak inni "pancerni", w skromnym hotelu wojskowym, lecz w pokoju wynajętym u pani majorowej.

Ale popularność, jaka ich dopada, jest już demokratyczna. Kiedy w Łodzi mają na czołgu przejechać Piotrkowską na spotkanie z młodzieżą, 250 tysięcy ludzi blokuje śródmieście! Pieczkę - mocarnego wojaka o gołębim sercu - szczególnie kochają dzieci. W kawiarni podchodzi chłopczyk z prezentem dla "pana Gustlika". W pięknie zapakowanej paczuszce gruby gwóźdź. Dziecko prosi, by Gustlik na miejscu zrobił z niego pierścionek. Innym razem na spotkaniu z dzieciakami Pieczka pyta, jakie zwierzaki występują w serialu. Rezolutny chłopczyk recytuje: "Pies Szarik, Kos i Jeleń". Co i rusz częstują go jajkami na twardo - z nadzieją, że wykona na gorąco ten sam numer z uciekającym jajem, jaki znamy z serialu. Sam go zresztą na planie wymyślił. Rola mu nie zaszkodziła, nie musi się od niej mozolnie latami odklejać jak Gajos. "Gustlik jest w rzeczywistości Pieczką, który zamienił się w Gustlika, który z kolei gra, powiedzmy, Hamleta"

- tłumaczy. Za to sypią się, jak sypały, pytania, dlaczego zagrał w takim załganym serialu o wojnie u boku radzieckich towarzyszy. Jeśli ktoś chce słuchać, tłumaczy metodycznie, że w tamtych realiach serialu o armii Andersa kręcić się przecież nie dało. A że pancernych kule się nie imały? Cóż, serial ma 26 odcinków, nie mogli polec w pierwszym.

MATEUSZ, KIEMLICZ, JAPYCZ

"Pancerni" dają Pieczce sławę od Berlina po Władywostok, ale nim to nie wstrząsa. Bo on i wcześniej, i później kolekcjonuje inne role: pogłębione, wnikliwe, niemożliwe do zapomnienia. A ma przy tym takie hobby, by za każdym razem zaproponować reżyserowi wist, numer, myk, po którym jego postać od razu wpada w oko. W "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Hasa to obłąkany Paszeko. Jego tiki i miny w parę sekund mówią o bohaterze wszystko. W "Żywocie Mateusza" ma tonąć przed okiem kamery, ale się nie daje, bo woda wypycha go na powierzchnię. Zapada więc decyzja, by mu przywiązać do nóg betonowy klocek, rzucić na głębinę, a on już go sobie na dnie odetnie. I prawie odcina, tyle że linka zaplątuje się w wodorosty. Aktor wypływa w ostatniej chwili. W Stanach za tę rolę dają mu statuetkę na jednym z festiwali filmowych, ale... odbiera ją jakiś ważny dyrektor od filmu i używa jako przycisku do papierów. W Cannes dialogi Pieczki z ptakiem do muzyki Corellego wywołują huragan braw. Niedostosowany nadwrażliwiec z "Żywota Mateusza" zaczyna się za aktorem ciągnąć. W filmie Henryka Kluby "Słonce wschodzi raz na dzień" jego Haratyk, przywódca górali, zakłada po wojnie tartak, nad bramą pisze "Własność ludu", ale ludowej władzy już słuchać nie chce. I film leży na półkach sześć lat. Kiedy Pieczka gra w "Perle w koronie" u Kutza, jest sobą w skali 1:1, górnikiem o gołębim sercu, wywleczonym z dolnych pokładów, wprost z podziemnego strajku. W "Weselu" Wajdy jest Czepcem wkurzonym do białości tym, że panowie "duża by już mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć!". I to wkurzenie trzeba jakoś po chłopsku, obrazowo wyrazić.

Wpada więc na pomysł, że tą kosą, którą na próżno szykował na Austriaków, zetnie kilka gęsich łbów - z czystej ochoty. Reżyser się i zgadza, Pieczka śwista ostrzem.

Spada pięć gęsich główek. A tu trzeba kręcić dubel. W dodatku

operator się domaga, żeby tym razem ptasich łbów spadło więcej, bo to bardzo filmowe. Potem się okaże, że ekipa zachęcała do mordu na ptactwie, bo miała już przyszykowane garnki na rosół. W "Ziemi obiecanej" u Wajdy aktor gra Mullera, łódzkiego magnata, a jednocześnie chorobliwego sknerę. W pewnym momencie ten magnat ma dopalić cygaro i wejść do salonu. Pieczka już miał wyrzucić niedopałek, ale coś go tknęło, że ten chorobliwy skąpiec nawet ogarka tak łatwo by się nie pozbył. Gasi więc żar i pieczołowicie chowa niedopalony kikut do kieszeni. A kiedy oprowadza hrabiego chudopachołka Borowieckiego (Olbrychski) po komnatach, przed wejściem, jak chłop pańszczyźniany na progu dworu, zdejmuje buty i z nimi w garści prosi na salony. Czego więcej trzeba, by sportretować nuworysza? Podobnie precyzyjnie oddaje Kiemlicza w "Potopie", budując postać ze sprytu i uniżoności, z chciwości i odwagi. Z kolei w 'Bliźnie" Kieślowskiego po raz pierwszy gra dygnitarza pod krawatem. I czuje się niepewnie. Żeby było mu bardziej swojsko, Kieślowski stawia go przed komisją partyjną, którą tworzą nie aktorzy, lecz autentyczni kacykowie.

Zresztą kręci się wokół niego kilku inżynierów z Petrochemii i... Jerzy Stuhr, któremu zawsze blisko do naturszczyka. Ale Pieczce wcale nie gra się łatwiej. Po prostu przychodzi na plan przygotowany do ostatniego przecinka, a tu reżyser każe mu improwizować z tymi inżynierami. "Panie Krzysztofie, niech mi pan to napisze, a ja to zaimprowizuję", zżyma się.

W Austerii Kawalerowicza Pieczka gra siebie, tylko kilka lat później.

Stary Tag, żydowski karczmarz, któremu w pierwszy dzień wojny wali się na głowę ten starozakonny światek, robi wszystko, żeby nie poddać się zbiorowemu szaleństwu. Aktor wiele razy podkreślał, że ten wiekowy, nieskończenie mądry i pogodzony z nieuchronnością losu Tag to jego król Lear. I że tak chciałby się zestarzeć. W "Konopielce" Witolda Leszczyńskiego jest Dziadem (fragment jego przemowy z filmu ma spore powodzenie na YouTubie), ale także Panem Bogiem ze snu głównego bohatera Kaziuka. W "Quo vadis?" - też u Kawalerowicza - jako święty Piotr występuje w porywającej mowie do chrześcijan w rzymskich katakumbach. Na planie filmowym to jednak nie katakumby, lecz wyrobiska żwiru na wybrzeżu Tunezji.

I nie chrześcijanie Pieczki słuchają, lecz tunezyjscy statyści, oczywiście muzułmanie. W dodatku apostoł Piotr mówi po polsku. Przemawia jednak tak żarliwie, że ci muzułmanie wcale nie mają ochoty ruszyć się z miejsc, mimo że ujęcie dawno już się skończyło. Ale naprawdę przekonującym starcem okazuje się Pieczka u Jana Jakuba Kolskiego w "Jańciu Wodniku". To tam obrasta pajęczynami, wodorostami, mchem i paprocią. Murszeje i obraca się w wieczność. Jest z tym nieco zachodu, bo nałożenie warstwy zielska zajmuje charakteryzatorom całe godziny. Gdyby aktor prosił o przerwę w ujęciach i charakteryzacja musiałaby być demontowana i przywracana, personel padałby z nóg. Ale Pieczka okazuje się aktorem rozumiejącym i współczującym. Jak go już pokrywają tą patyną, to siedzi pod nią i nie rusza się do końca zdjęć. Zastyga dokładnie tak jak jego filmowy Jańcio. I jeszcze jeden dowód, że Pieczka i Jańcio to jedno. W końcowej scenie Jańcio ma schwytać w locie wróbla, a potem otworzyć dłoń i wypuścić ptaka. Ale kiedy Pieczka rozwiera garść, wróbelek wcale nie zamierza odlatywać: stoi na dłoni, przekrzywia główkę i wpatruje się w to dziwadło, które go złowiło i zaraz darowało wolność. A najnowsza rola? W serialu "Ranczo" jako Stach Japycz wysiaduje na ławeczce przed wiejskim sklepikiem i razem z "chórem greckim" komentuje zawiłe ludzkie losy. Spodobała mu się ta rola chłopka-roztropka i mędrca jednocześnie. Bo tu mądrość ludowa niepostrzeżenie przechodzi w mądrość, która obywa się bez żadnych przymiotników.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji