Artykuły

Ile jest lalki w Lalce?

"Lalka. Najlepsze przed nami" wg Bolesława Prusa w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Karolina Anna Dopierała.

Pusta scena, jasny parkiet, w tle teatr - jego kulisy. Postaci ubrane w eleganckie nowoczesne, ale flirtujące z epoką stroje. Światło pada na ich twarze, jeszcze nie wiemy jakie skrywają tajemnice. Rozbrzmiewa fala muzyki granej na żywo przez Halszkę Sokołowską, artystka ubrana w biały garnitur, trzymająca czerwoną gitarę pozostanie z nami przez cały spektakl, tworząc za pomocą strun i przenikającego głosu swoistą narrację. Światło pada na scenę tworząc bardzo ciepły i przyjemny obrazek - tak zaczynamy. Pojawia się Izabela, lekko zagubiona, delikatna, jak porcelanowa laleczka. Transparent "Witamy Bohatera" zapowiada pojawienie się Wokulskiego - za pomocą zarobionych na wojnie milionów zmienia życie prostytutki Marianny. Przemienia jej życie z szarości w piękne malownicze żółcie- obdarza ją nową rzeczywistością, podstawą dla założenia szczęśliwej rodziny. Wszystkiemu przypatruje się Łęcka, przemykając po scenie.

Nie wiadomo skąd pojawia się stół - idealnie nakryty, postawiony na obrotowej części sceny. Widzowie obdarzeni zostają nowym bodźcem - ekranem, który jest spuszczony z sufitu, ale nie zasłania całkowicie widoku. Pięknie, elegancko ubrane postaci siadają. Pojawia się Wokulski z torbą pełną kolorowych bączków. Moment ruszenia stołu to początek zawirowania, które towarzyszy nie tylko meblowi, ale i intencjom postaci. Powoli, coraz szybciej stół się kręci, a nasi bohaterowie coraz pazerniej, niemal napadają na Wokulskiego. Ten pojawia się jako filantrop, rozdaje czeki - dostało się Baronowej Krzeszowskiej na jej pikniki dla Warszawiaków. Innych też interesuje majątek Stanisława, ile go jest, co z nim zrobi, ile wydaje rocznie, jak go zdobył. Wszyscy się przekrzykują, turlają po stole i pod nim, zajmują się coraz bardziej sobą i tym jak to im może pomóc przyjaźń z Wokulskim. Dywagacje na temat Polski i Polaków.... a pośród tego wszystkiego Ona, wciąż zagubiona, lecz coraz bardziej rozumiejąca co zastała. Izabela orientuje się, że w tym miejscu już nic do niej nie należy, sztućce którymi je, kolacja którą podano... za to wszystko zapłacił On... chociaż nikt nie pytał jej o zdanie została kupiona. Podczas gdy inni dołączają do szarej płynnej masy gotowej podążać za swoimi pragnieniami ona dostaje spazmów i drgawek...

Wokulski wyjeżdża do Paryża z Ochockim - a raczej z Ochocką chcącą prowadzić swoje szalone badania, ale tam wszystko jest inne. Miasto idealne. Czystość i nieskazitelność białych koszul noszonych przez wszystkie postaci odbijających się w kole luster. Stanisław jednak zawsze będzie się tam wyróżniał jako turysta w uszatej czapce z Disneylandu. Krew z rozbitego nosa przemyje mu dopiero zawsze wierna Izabela. Powraca do niej, dlaczego? Ryzykował dla niej życie każdego dnia chcąc posiąść pieniądze, którymi ją zdobędzie. Tylko jak podobny mu bohater Wielki Gatsby nie przewidział jednego... Izabela wcale nie chciała jego pieniędzy, chciała żeby był przy niej kiedy go po prostu potrzebowała. Teraz nie jest wstanie dać mu jedynej rzeczy, której on naprawdę pragnie - zgodzi się na oświadczyny, da mu swoje ciało - ale nigdy go nie pokocha.

U Farugi Izabela zagrana przez Anitę Sokołowską nie jest już tytułową lalką, mimo porcelanowej urody, jest silną kobietą, którą nie zgodziła się na zawarcie transakcji. Nie jest towarem na sprzedaż.

Trio Faruga, Skwarczyńska, Sztarbowski zaczarowali dziełem Prusa do takiego stopnia, że trudno podnieść się z fotela po tak nieskazitelnych doznaniach estetycznych. Lekka, ascetyczna scenografia Agaty Skwarczyńskiej. Niesamowita gra aktorska całego zespołu, który jak zawsze został rewelacyjnie poprowadzony przez Farugę w taki sposób, że nie ma tu ani gorszych ani wybitnych ról - jest perfekcyjnie zgrany zespół aktorski, który pragnie osiągnąć wspólny cel - dobrej dostarczyć nam zabawy, ale też zostawić z refleksją. Nie jest to jeden z tych nowoczesnych przytłaczających spektakli, jest lekki i dobrze wysmakowany. Muzyka grana na żywo przyprawia o dreszcze.

Mówiąc o trio nie mogę zapomnieć o osobie najważniejszej... bo przecież idąc na "Lalkę" oczekujemy tekstu Prusa, tylko jak to możliwe? Tylko 3 godziny spektaklu, a ponad 600 stron tekstu. Mistrzostwa dokonał tutaj przede wszystkim Paweł Sztarbowski, tworząc warstwę tekstową w taki sposób, że dawała poczucie pełnej. Uwspółcześnienia były trafione i nieprzesadzone. Postaci umieszczono w nowej rzeczywistości XXI wiecznej Polski, nadając jednocześnie każdej z nich charakter. Nie było tam żadnych przegadanych, niepotrzebnych scen. Wszystko złożyło się w idealną całość.

Po fuzji zmysłów jaką nam zafundowano na scenie znów pojawiły się wszystkie postaci, sukienki już lekko porozpinane, makijaże rozmazane... scena znów jasno oświetlona, kulisy odsłonięte, postaci wpatrzone w horyzont ponad naszymi głowami. Kończą jak zaczęli, mimo zawirowań ostatnich 3 godzin oni wciąż pełni nadziei... przecież najlepsze dopiero przed nami.

Karolina Anna Dopierała - studentka Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji