Artykuły

Ostatnie dni Carla Loewego

"Podwieczorek u Łazarza" Artura Daniela Liskowackiego w reż. Adama Opatowicza w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

Na "Podwieczorek u Łazarza" trzeba pójść choćby dla wspaniałej kreacji Jacka Polaczka w roli Carla Loewe.

Tradycją Teatru Polskiego jest, że wystawia tytuły osadzone w historii Szczecina i podejmuje dialog z tożsamością miasta i jego społecznością. Tym razem Adam Opatowicz sięgnął po sztukę Artura Daniela Liskowackiego "Podwieczorek u Łazarza", którego bohaterem jest jeden z najważniejszych artystów w historii Szczecina: Carl Loewe.

Parafrazując Gombrowicza, można powiedzieć: "Loewe wielkim artystą był". Mieszkał i tworzył w Szczecinie przez 46 lat (od 1820 do 1866 r.), był kompozytorem, dyrektorem muzycznym miasta, pedagogiem, śpiewakiem. Dzięki niemu miasto muzycznie rozkwitło.

Loewe opuszczony

W spektaklu reżyser Adam Opatowicz wprowadza widza do XIX-wiecznego salonu. Ubierając aktorów w kostiumy z epoki, opowiada o ostatnich dniach Loewego w Szczecinie. Kompozytor jest po apopleksji, odsunięty od wszystkich pełnionych wcześniej funkcji. Ten Loewe, który bardziej martwi się, jak w mroźny dzień przetrwają organy w kościele św. Jakuba niż marznąca rodzina, nie może zagrać na ukochanym instrumencie.

Odsuwają się od niego władze miasta, kościoła, przyjaciele z loży masońskiej, uczniowie. Loewe zaprosi ich na podwieczorek, na którym w kabotyńskiej czapce z gazety brawurowo zagra "Taniec śmierci".

Jak wiemy z jego biografii, wyjedzie ze Szczecina do Kilonii, gdzie trzy lata później odejdzie ze świata.

XIX-wieczna barwa Szczecina

Na scenie Teatru Polskiego - bohaterowie tamtych czasów (m.in. uczeń August Todt - Wiesław Orłowski), pełnokrwiście grani przez aktorów. W przypadku Carla Loewego (Jacek Polaczek) mamy do czynienia z wielką kreacją. Aktor pokazuje tę postać w przejmujący sposób, grając dramat zarazem rozmarzonego i opuszczonego artysty, ale też bezradnego starego człowieka.

Pięknie partneruje mu w roli Pani T. Olga Adamska, czyli królowa XIX-wiecznego salonu artystycznego Szczecina Sophie Tilebein. Rozmawiają o słabych ambicjach intelektualnych mieszkańców, krótkiej pamięci szczecinian, prowincjonalnym zapatrzeniu na Berlin.

"Podwieczorek u Łazarza" jest jak melancholijny XIX-wieczny powidok albo jak utwór muzyczny. Trzeba wsłuchać się w jego świat (np. drobnych szczegółów z realiów życia w Szczecinie), bo warto odbierać nie tylko sens, ale i barwę miasta, które oddaje.

Płyta jak życie po życiu

Z bardzo retro obrazu Szczecina współczesny sens wygrywa "ścieżka muzyczna" przedstawienia. Bo przywołuje nie tylko utwory Carla Loewego, ale też współczesnego szczecińskiego twórcy Łukasza Górewicza, ciekawie zainspirowanego muzyką bohatera oraz mu dedykowaną.

Świat zasadza się na pewnej bezradności: przychodzimy odchodzimy, jedne fakty wypierają drugie. Ale możemy to sobie uzmysławiać. Dzięki dołączonej do programu płycie z muzyką ze spektaklu można ją zabrać do słuchania w domu. Takie życie po życiu, które my możemy ofiarować artyście.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji