Artykuły

Badanie terenu teatru

- Teren jest miejscem, gdzie zdobywa się nowe doświadczenia, uczy pracy w zespole i realizuje artystyczne marzenia - mówi Roman Pawłowski, zastępca dyrektora TR Warszawa i kurator projektu. Co zdecydowało o wyborze finałowej piątki?

IZABELA Szymańska: Pamiętasz, co zrobiło na tobie największe wrażenie podczas pierwszej edycji Terenu Warszawa?

Roman Pawłowski [na zdjęciu]: Nie zapomnę spektaklu "Zaryzykuj wszystko" w reżyserii Grzegorza Jarzyny. To było jedno z najbardziej intensywnych doświadczeń teatralnych, jakie przeżyłem. Przedstawienie było grane w nieczynnym chińskim barze na antresoli Dworca Centralnego, w powietrzu czuć było jeszcze zapach spalonego tłuszczu i przypraw. Przez szybę patrzyli na nas podróżni i bezdomni z poczekalni, za oknem była ściana Marriotta i Aleje Jerozolimskie. Granica między teatrem a rzeczywistością kompletnie się zatarła, aktorzy wyglądali, jakby weszli prosto z ulicy. I ta sensacyjna historia rodem z filmów klasy B, dialogi na granicy kiczu, popkulturowy śmietnik - to wszystko działało odświeżająco.

Siłą Terenu Warszawa było odkrycie nowych terytoriów "dla teatru. Teatr dosłownie wychodził w miasto - część spektakli grana była w przestrzeniach nieteatralnych: w nowych biurowcach, klubie Le Madame, nieczynnej drukarni przy Marszałkowskiej. Teatr site specific nie był wtedy tak popularny w Polsce, terenowe projekty przełamywały konwencję tradycyjnego wieczoru teatralnego i konfrontowały publiczność z innym rodzajem percepcji. Z drugiej strony było to odkrycie nowych przestrzeni tematycznych: sztuki wystawiane w ramach projektu Neila LaBute'a, George'a Walkera, Endy'ego Walsha, Falka Richtera w bezkompromisowy sposób portretowały życie współczesnej metropolii, mówiły o narastających konfliktach ekonomicznych, o alienacji, depresji, kryzysie relacji. To były problemy, z którymi Warszawa dopiero zaczynała się konfrontować.

Kto z osób, które brały udział w pierwszej edycji, do dziś jest w TR?

- Teren Warszawa był organizowany z myślą o młodych aktorach i to oni przede wszystkim zaistnieli dzięki projektowi. Do zespołu TR Warszawa dołączyli wtedy Roma Gąsiorow-ska, Jan Dravnel i Agnieszka Podsiadlik, dzisiaj trudno sobie bez nich wyobrazić nasz repertuar. To był w ogóle niesamowity tygiel osobowości twórczych, przez projekt przewinęła się cała grupa świetnych aktorów: Magdalena Popławska, Michał Czachor, Piotr Głowacki, Piotr Ligienza, Krzysztof Zarzecki. Dzisiaj są w czołówce polskiego teatru.

Dlaczego postanowiliście wrócić do tej idei?

- Wynikło to z potrzeby otwarcia TR Warszawa na nowe siły twórcze i nowe pomysły. W ciągu 10 lat, jakie minęły od pierwszego Terenu, wyrosło nowe pokolenie reżyserów, dra-matopisarzy, scenografów. Chcieliśmy zobaczyć, jak myślą i pracują, jak widzą rzeczywistość, co ich interesuje w sztuce. Z drugiej strony chcieliśmy przyciągnąć do teatru artystów z innych dyscyplin: filmu, muzyki współczesnej, sztuk wizualnych, tańca. Młodzi twórcy mają głowy pełne pomysłów, problem polega na tym, że nie mają gdzie ich testować, teatry repertuarowe niechętnie podejmują ryzyko pracy z nimi, a na offie brakuje środków i przestrzeni. Dlatego zdecydowaliśmy się stworzyć dla nich platformę do eksperymentowania. Okazało się, że trafiliśmy w punkt: na konkurs nadesłano ponad 140 zgłoszeń, w większości bardzo dobrze przygotowanych. Wybór był naprawdę trudny.

Jaki był klucz wyboru projektów? Kto je oceniał?

Teren jest miejscem, gdzie zdobywa się nowe doświadczenia, uczy pracy w zespole i realizuje artystyczne marzenia. We wszystkich projektach bierze udział ponad 50 osób, w większości są to artyści u progu kariery

- Projekty oceniała komisja w składzie Maria Maj, Grzegorz Jarzyna i ja. Wybraliśmy do pierwszego etapu 11 projektów, więcej niż planowaliśmy. Szukaliśmy nowatorskich, oryginalnych pomysłów na sztuki i spektakle, interesowały nas szczególnie projekty na skrzyżowaniu różnych dyscyplin, posiadające potencjał sceniczny, energię, niebanalny przekaz. Przez kolejne miesiące autorzy wybranych projektów spotykali się z ekspertami, wśród których byli m.in. pisarz Ignacy Karpowicz, reżyser Wojciech Ziemilski, aktorka Roma Gąsiorowska i Grzegorz Jarzyna. Pod ich opieką pracowali nad swoimi koncepcjami, zmieniali je, czasem w ogóle porzucali, aby wymyślić zupełnie nowe. To była fascynująca podróż twórcza.

W końcu do drugiego etapu wybraliśmy pięć projektów, które były najbardziej rozwinięte i stwarzały najwięcej szans na udane realizacje. W tej piątce znalazły się zarówno teksty dramatyczne, jak i projekty multidyscyplinarne. Mamy elektrooperę na motywach japońskiej popkultury, czyli "Tit Anik" Oli Cieślak, jest "Grind/r" Piotra Trojana, dokumentalna sztuka o tym, jak aplikaq'e randkowe zmieniają relacje seksualne, mamy performans Agnieszki Przepiórskiej "Dokument podróży", w którym pytanie o ukrywaną żydowską tożsamość staje się pretekstem do rozmowy o potrzebie tożsamości w pokoleniu 30-latków. Poza tym realizujemy sztukę Michała Szymaniaka "#jaś #i #małgosia", czyli nowoczesną wersję baśni braci Grimm, osadzoną w Warszawie opowieść o nastolatkach żyjących na styku świata rzeczywistego i wirtualnego. Jest też projekt Anny Karasińskiej "Ewelina płacze", w którym aktorzy TR Warszawa próbują zagrać samych siebie wyobrażonych przez kogoś innego, a fantazje na ich temat, obiegowe opinie i wizerunki medialne mieszają się ze sobą.

Zobaczymy je w siedzibie TR Warszawa czy w nieteatralnych przestrzeniach?

- Tym razem wszystkie projekty pokazujemy w siedzibie TR przy Marszałkowskiej 8. Jak wiesz, ten budynek powstał tuż przed wybuchem II wojny światowej, w podziemiach wybudowano teatr, który mógł też służyć za schron przeciwlotniczy. Czasy znów mamy niepewne, stąd powrót do idei artystycznego schronu, w którym można eksperymentować i podejmować twórcze ryzyko. Czy spektakle wejdą do repertuaru, czy to jednorazowe pokazy?

- Mamy plany, aby w kolejnych sezonach wprowadzić najlepsze projekty do repertuaru TR Warszawa. Decyzję o tym, które tytuły wyprodukujemy, podejmiemy po czerwcowych pokazach. Chcemy też w następnych latach kontynuować program Teren TR i zapraszać na warsztaty i rezydencje młodych twórców. To jeden z kierunków naszego programu

Co takie projekty mogą dać TR Warszawa? Co mogą wnieść na teatralną mapę miasta?

- Teren już wniósł do TR nową energię, na pokazy warsztatowe pierwszych projektów w kwietniu i maju brakowało wejściówek, przyciągnęliśmy nową publiczność, która chce uczestniczyć w procesie twórczym, zabiera głos w dyskusjach i omówieniach. Dla teatru takie projekty to okazja do spotkania z nowymi artystami, z którymi być może będziemy chcieli współpracować w przyszłości. Ale przede wszystkim Teren jest miejscem, gdzie zdobywa się nowe doświadczenia, uczy pracy w zespole i realizuje artystyczne marzenia. We wszystkich projektach bierze udział ponad 50 osób, w większości są to artyści u progu kariery. Bardzo liczę na to, że Teren okaże się dla nich tym, czym pierwszy Teren Warszawa był dla pokolenia Romy Gąsiorowskiej, Janka Dravnela i Agnieszki Podsiadlik, i jeszcze o nich usłyszymy.

***

DLA "GAZETY CO JEST GRANE"

PIOTR TROJAN

AUTOR SZTUKI "GRIND/R" I REŻYSER SPEKTAKLU

- Pisaniem zajmowałem się długo przed Terenem TR Miałem swojego błoga, pisałem sztuki. Grindr był tak silnym doświadczeniem, że musiałem gdzieś odreagować, opisać te historie. Pierwsza wersja tekstu była rodzajem pamiętnika. Później podczas warsztatów w ramach Terenu m.in. z Ignacym Karpowiczem pracowaliśmy nad nim, by miał szerszy wymiar. I żeby był humorystyczny. Na Grindrze obowiązuje inny język komunikacji. Na początku pisałem wiadomości do

chłopaków pełnymi zdaniami, zaczynałem je wielką literą. Rzadko kto mi odpisywał. Później zorientowałem się, że tu jest inny alfabet, bo to rodzaj polowania: używa się skrótów i zdjęć, a potem szybko spotyka w realu. Wiele z tych randek kończyło się rozczarowaniem, bo wyidealizowany wirtualny obraz człowieka nie odpowiadał temu realnemu.

Część facetów, statecznych, zamożnych, odsłania tam ukrytą część swojej osobowości. Spotkałem interesujących chłopaków: prawników, lekarzy, którzy w domu mieli osobny, ukryty pokój do realizowania swoich fantazji. To było chwilami przerażające. Podczas prób rozmawiałem z aktorami, którzy są heteroseksualni, pokazywałem im, jak to działa. Część z nich jest na Tinderze i kiedy porównywaliśmy te aplikacje, to okazało się, że są one jednak zupełnie inne - relacje z kobietami wymagają wiele więcej zaangażowania, na Grindrze można umówić się na seks w 5 minut.

***

OLA CIEŚLAK

AUTORKA PROJEKTU "TITANIK"

Już od kilku lat miałam pomysł na komiks o dziewczynce, którą porywa fala melasy, i w tej walce o przetrwanie bohaterka odkrywa w sobie supermoc. Ale im dłużej o tym myślałam, tym coraz bardziej poza obrazem wyobrażałam sobie dźwięki, muzykę, jaka mogłaby temu towarzyszyć. A tego wszystkiego nie można zawrzeć w rysunku. Poza tym miałam ochotę odejść od komputera, więcej pracować z ludźmi. Kiedy okazało się, że TR ogłosił nabór do Terenu, szybko się zgłosiłam. Komiks finalnie nigdy nie powstał, rozpisałam przygody Anik na scenariusz sceniczny i zgłosiłam się do Tereny chyba ostatniego dnia.

Chciałam, żeby była to opowieść o dojrzewaniu Często mamy poczucie, że nie kierujemy swoim życiem, nie mamy dość sił, by kreować swoją rzeczywistość. "Tit Anik" pokazuje, że ta moc tkwi w każdym z nas, tylko trzeba sobie o niej przypomnieć i przewalczyć własne lęki i demony.

Jestem na wszystkich próbach, ale samą reżyserię tekstu oddałam w ręce choreografki Kai Kołodziejczyk. Uwielbiam teatr Roberta Wilsona, lubię teatr Noh, zależało mi na kimś, kto potrafiłby scenariusz ubrać w formę, ruch, a Kaya ma za sobą takie doświadczenia, zetknęła się też z Noh. Jednak nigdy nie reżyserowała pełnego spektaklu w teatrze, będzie to także jej debiut.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji