Artykuły

"Portret damy" - osnuty mgłą i półmrokiem

"Portret damy" wg Henry'ego Jamesa w reż. Eweliny Marciniak w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze BBpl w portalu interia360.pl.

Na scenie obraz, często spowity słabym światłem albo wręcz mgłą. Tyle samo tajemniczy, co intrygujący. Kim jest więc owa dama?

Isabel Archer (Katarzyna Dałek), młoda Amerykanka przypływa z Nowego Jorku do XIX - wiecznej Anglii. Dla ówczesnych Brytyjczyków oznacza to, że zapewne jest dzikuską. Sierota i w dodatku zupełnie niedoświadczona życiowo - tylko początkowo jest lekceważona. Z czasem jej uroda, temperament, ciekawość i otwartość na świat zmieni do niej stosunek ludzi ze Starego Świata. Ale czy to coś wniesie w jej życie?

Przybyła do Europy z przeświadczeniem o jej wielkości, mając na uwadze historię, ale nie uwzględniła panujących tu stereotypów. Tylko jej amerykańska przyjaciółka Henrietta Stackpole (Katarzyna Michalska) może - jako inteligentna i trzeźwo myśląca osoba - wytrącić ją z tego ślepego zachwytu. Niestety, szczere chęci nie zawsze wystarczają. Isabel musi sama doświadczyć na własnej skórze zarówno uniesień, jak i rozczarowań w swojej podróży w nieznane

Trio panów: Krzysztof Matuszewski (Daniel Touchett), Michał Jaros (Ralph Touchett), Piotr Biedroń (Lord Warburton) swoimi urzekającymi dysputami nie tylko przybliżyli obraz angielskiej klasy wyższej, ale nade wszystko dostarczyli sporo dobrego humoru. Małgorzata Brajner (Służąca) pokazała, że z mniejszej roli da się zrobić prawdziwy majstersztyk. Jej kwestia o parzeniu herbaty (five o'clock tea) robi wrażenie! To kolejna też udana rola Agaty Bykowskiej (Anna Molyneux).

Krzysztof Matuszewski wcielił się także w kobiecą postać (Hrabina Gemini) i tu też sprostał zadaniu.

"Portret damy" to historia o dojrzewaniu, poszukiwaniu własnych dróg, które każdy musi przejść sam. A że jest czasem wyboista, nieprzewidywalna i nie zawsze najlepsza - to już inna sprawa.

Ten obraz - bez względu na osobiste odczucia - jest rozbuchany jak na miarę możliwości budżetu gdańskiego teatru. Scenografia prosta, ale stylowa. Kostiumy nawiązują zaś do epoki. A nade wszystko muzyka i śpiew na żywo tworzą niepowtarzalny klimat spektaklu.

"Portret damy" w reżyserii Eweliny Marciniak jest inscenizacją inteligentną, pełną humoru, autoironii i mocno zdystansowaną (połączenie gry aktorów i projekcji audio; bohaterzy czasem sami jej się przyglądają). Ale też odważną, prowokacyjną a zdarza się, że balansującą na granicy dobrego smaku.

Isabel Archer (Katarzyna Dałek), młoda Amerykanka przypływa z Nowego Jorku do XIX - wiecznej Anglii. Dla ówczesnych Brytyjczyków oznacza to, że zapewne jest dzikuską. Sierota i w dodatku zupełnie niedoświadczona życiowo - tylko początkowo jest lekceważona. Z czasem jej uroda, temperament, ciekawość i otwartość na świat zmieni do niej stosunek ludzi ze Starego Świata. Ale czy to coś wniesie w jej życie?

Przybyła do Europy z przeświadczeniem o jej wielkości, mając na uwadze historię, ale nie uwzględniła panujące tu stereotypy. Tylko jej amerykańska przyjaciółka Henrietta Stackpole (Katarzyna Michalska) może - jako inteligentna i trzeźwo myśląca osoba - wytrącić ją z tego ślepego zachwytu. Niestety szczere chęci nie zawsze wystarczają. Isabel musi sama doświadczyć na własnej skórze zarówno uniesień, jak i rozczarowań w swojej podróży w nieznane

Trio panów: Krzysztof Matuszewski (Daniel Touchett), Michał Jaros (Ralph Touchett), Piotr Biedroń (Lord Warburton) swoimi urzekającymi dysputami nie tylko przybliżyli obraz angielskiej klasy wyższej, ale nade wszystko dostarczyli sporo dobrego humoru. Małgorzata Brajner (Służąca) pokazała, że z mniejszej roli da się zrobić prawdziwy majstersztyk. Jej kwestia o parzeniu herbaty (five o'clock tea) robi wrażenie! To kolejna też udana rola Agaty Bykowskiej (Anna Molyneux).

Krzysztof Matuszewski wcielił się także w kobiecą postać (Hrabina Gemini) i tu też sprostał zadaniu.

"Portret damy" to historia o dojrzewaniu, poszukiwaniu własnych dróg, które każdy musi przejść sam. A że jest czasem wyboista, nieprzewidywalna i nie zawsze najlepsza - to już inna sprawa.

Ten obraz - bez względu na osobiste odczucia - jest rozbuchany jak na miarę możliwości budżetu gdańskiego teatru. Scenografia prosta, ale stylowa. Kostiumy nawiązują zaś do epoki. A nade wszystko muzyka i śpiew na żywo tworzą niepowtarzalny klimat spektaklu.

"Portret damy" w reżyserii Eweliny Marciniak jest inscenizacją inteligentną, pełną humoru, autoironii i mocno zdystansowaną (połączenie gry aktorów i projekcji audio; bohaterzy czasem sami jej się przyglądają). Ale też odważną, prowokacyjną a zdarza się, że balansującą na granicy dobrego smaku.

BB

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji