Artykuły

"Andrea Chénier"

Od czasu, gdy Mariusz Treliński zaczął realizować przedstawienia w warszawskim Teatrze Wielkim, miejsce to, skądinąd szacowne, ale zakrzepłe w staroświeckich konwencjach, stało się, nomen omen - wielkim teatrem. Co prawda poprzednia dyrekcja spektakle Trelińskiego wstawiała do repertuaru raz na parę miesięcy, może z oszczędności, a może z obawy, że młody, obdarzony fenomenalną wyobraźnią sceniczną reżyser, przyćmi rutynowe produkcje wysłużonych rzemieślników, a może z innych, jej tylko znanych względów. Szczęśliwie Treliński sam objął w tym sezonie dyrekcję artystyczną Teatru Wielkiego i na scenie znowu zjawili się: Don Giovanni, Madame Butterfly, Król Roger, Dama pikowa. Nade wszystko zaś obejrzeliśmy, znanego już w wersji poznańskiej, Andreę Chenier, jedną z najlepszych realizacji Trelińskiego. Opera Umberto Giordana oparta jest na biografii poety, który oddał życie francuskiej rewolucji. Oddał w dwojakim sensie słowa, bo najpierw wyśpiewując jej chwałę, a potem ginąc z wyroku jakobińskiego trybunału, jakby dla modelowego zilustrowania tezy, iż rewolucja pożera własne dzieci. Treliński, przecież autor filmowej wersji Pożegnania jesieni, w operze Andrea Chenier znalazł, jak myślę, swój temat koronny: dramatyczną dialektykę dekadencji i rewolucji, którą z wielką inwencją inscenizacyjną i z wyczuciem historiozofii ukazał na scenie, dając metaforyczną syntezę, czy istotę, procesu rewolucyjnego. Nie ulega wątpliwości, że melodramat Giordana reżyser w swoim scenicznym odczytaniu niejako przepuścił przez Nie-Boską komedię, ale i przez Operetkę Gombrowicza oraz utwory Witkacego, a nawet Mickiewicza (przywołując postać pani Rollisonowej). Ta wizja, będąc niejako sumą rewolucji wielu epok, ma swoje czysto teatralne przełożenie na sceniczne obrazy, które odwołują się do wielu stylów czy estetyk. Przedstawienie łączy dekadenckie wyrafinowane piękno XVIII wieku z ekspresjonistycznym nadkabaretem lat poprzedzających nazizm, żeby w końcu pogrążyć widza w metalicznych zimnych szarościach rewolucji bolszewickiej. Andrea Chenier w wersji Trelińskiego może nie mówi rzeczy odkrywczych, ale powtarza rzeczy ważne, co w operze raczej rzadko się zdarza. No, ale tak naprawdę Treliński robi teatr operowy. Albo mówiąc dokładniej: przywraca operę teatrowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji