Wielka magia Teatr Poniedziałkowy
To aż dziwne, że polska prapremiera "La grande magia" Eduardo de Filippo odbyła się prawie pięćdziesiąt lat po napisaniu. Ledwie dwa lata temu wystawił ją w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego Bohdan Hussakowski. Wszak pozycja i dokonania artystyczne de Filippo były w Polsce dobrze znane. Widzowie kin pamiętają ekranizację dramatu "Filomena Marturano" (przypomnianego również w Teatrze TV ze znakomitą rolą Anny Seniuk) w reżyserii Victorio De Siki noszącego tytuł "Małżeństwo po włosku". A przecież ze sceny znane byty takie sztuki de Filippo jak "Neapol miasto milionerów" czy "Kłamstwo ma krótkie nogi". Eduardo de Filippo był wśród dramaturgów XX wieku postacią niezwykłą. Teatrem, można tak powiedzieć, był obciążony dziedzicznie. Syn aktora, komediopisarza i impresaria Eduarda Scarpetty, wraz z rodzeństwem sztukę sceniczną uprawiał od dzieciństwa. Uważany jest za odnowiciela włoskiego teatru ludowego. Miał w swoim życiu również okres współpracy z Pirandellem.
"Wielka magia" powstała po jego głośnych dramatach, jest utworem dojrzałym, bardzo zgrabnie łączącym prozę życia z metafizyką. Rzecz zaczyna się banalnie od romansu pięknisia Mariano D'Albino z urodziwą Martą. Kłopot w tym, że jest ona żoną nudnego i szalenie zazdrosnego Calogero di Spelty. Mariano wspólnie z wędrownym prestidigitatorem, profesorem Otto Marvuglią knuje spisek. Oto w trakcie seansu Marta zamknięta w starej egipskiej mumii znika, jak się okazuje nie tylko na potrzeby widowiska, ale również na stałe, z życia męża. Ale profesor Marvuglia wmawia zrozpaczonemu i załamanemu di Spelcie, że spektakl trwa, że mężowi tylko się wydaje, iż upływają lata, a tak naprawdę ciągle rozgrywa się przedstawienie na tarasie hotelu Metropol. "To jest gra doskonała -mówi profesor siwemu di Spelcie - nie szczędzi żadnych doznań." "Wielka magia" wyreżyserowana przez Macieja Englerta jest wieloznaczna. Pokazuje z jednej strony, że człowiekowi potrzebne są złudzenia i iluzje, z drugiej zaś, że nie da się tylko nimi żyć. Świetnie poprowadzone przez Janusza Gajosa (Otto Marvuglia) i Piotra Fronczewskiego (Calogero di Spelta) główne postaci przeobrażają się na naszych oczach. Prestidigitator-hochsztapler urasta niemal do rangi kreatora rzeczywistości, zaś pyszałkowaty małżonek skruszony i załamany pokazuje dramatycznie ludzkie oblicze.